wtorek, 25 sierpnia 2015
Rozdział 13 part 2
Witajcie oto przed wami druga część rozdziału 13. Nie będę się rozpisywać, miłego czytania :)
``````````````````````````````````````````````````
Ulice Mystic Falls
Dziewczyny szły uliczkami i rozmawiały jak nakręcone o powrocie do domu. Luna najbardziej nie mogła się doczekać miny jak Damon zareaguje na cały jej świat. Alex skakała rozmawiając, nie dała rady przestać się śmiać. Przechodziły obok Grilla, z którego wyszedł niewielki tłum. Musiały zwolnić tempo i spokojniej rozmawiać, by nikt ich nie słyszał.
- Jak myślisz, ześwirują w naszym domu? - Alex spytała patrząc na siostrę.
- Pewnie nie mniej niż my.
- Hmm, a jak zareaguje tata jak się dowie, że kogoś masz? - zaśmiała się z miny siostry.
- O nie, tata go zabije. - powiedziała przerażona Luna. - To będzie katastrofa.
- Nie będzie tak źle, chyba. Tylko zatłucze twojego ukochanego i zrobi wywiad. - powiedziała i od razu oberwała od siostry. - Auć, no tak, na odwrót, najpierw wywiad, a potem zatłucze.
Luna ledwo wytrzymywała z siostrą, która jej stale dokuczała. Nie pomyślała, nawet o tym jak zareagują jej rodzice, gdy zobaczą Damona. Dochodziły do domu Alarica, gdzie Alex miała zostać na trening. Rozmawiały parę minut śmiejąc się i żartując. Nagle Alex przestała się śmiać i odwróciła do tyłu.
- Co jest? - Luna od razu szukała jakiegoś zagrożenia.
- Poczułam dziwne...coś na ramieniu. Może mi się zdawało.
- Na pewno z tobą dobrze?
- Tak, siostra. Nie panikuj, pewnie mi się zdawało. - obie się odwróciły i rozglądały dookoła. Jednak nic nie zauważyły i weszły do domu Alarica.
Luna
Po kilku minutach szłam drogą do domu pierwotnych. Ustaliliśmy wszyscy, że przeniesiemy się do naszego świata trochę później. Zostawiłam Alex u Alarica, który ją uczy sztuki walki i obrony przed stworzeniami magicznymi. Nie mogłam się doczekać momentu, aż razem z nimi się przeniesiemy i zobaczą nasz świat. Pewnie będą w szoku, tak jak ja kiedy się przeniosłam tutaj. Powoli dochodziłam do domu pierwotnych. Nagle ktoś mnie objął w pasie, a ja odruchowo użyłam magii do odrzucenia przeciwnika.
- Zwariowałaś? - obróciłam się i zobaczyłam jak Kol wstaje z chodnika.
- Przepraszam. - zrobiłam skruszoną minkę - Chcę pożyczyć jakieś księgi twojej matki.
- Wiedziałem, że jeszcze się na coś przydam jak tu zostanę. - powiedział z uśmiechem na ustach i mnie prowadził do domu. Kol może i był czasem nieprzewidywalny, ale w gruncie rzeczy jest całkiem spoko. Zaprzyjaźniłam się też wcześniej z Bex, ale coś mi się zdaje, że to była, krótka znajomość. Blondynka ma ograniczone zaufanie do innych, a Klaus...o nim nawet nie chce mi się wspominać. Prychnęłam na myśli o nim. Nie wiem jak mogłam być tak głupia i mu zaufać. Klaus jest po bliższym poznaniu wrażliwy, ale zawsze władza będzie dla niego najważniejsza. Ciekawi mnie w jakie kłopoty się wpakował. Weszliśmy do wielkiej biblioteki Mikelsonów. Bez reszty z rodzeństwa jest tu strasznie cicho i pusto. Zapach książek unosił się wokoło, kocham to. Zauważyłam na górze jedną czerwoną książkę, która mnie zaciekawiła wyglądem. Kiwnęłam palcem i książka z lewitowała na dół, aż do moich rąk. Złapałam ją i od razu otworzyłam.
- Częstuj się. - Kol zaśmiał się stojąc w progu. Kiwnęłam palcem i jedna z ksiąg walnęła go w głowę. Teraz ja się zaśmiałam.
- To nie jest śmieszne. - wystawiłam mu język. Przejrzałam kilka interesujących ksiąg i wybrałam z nich jedną, która mi się spodobała najbardziej.
- Chcesz się z nami zabrać?
- Lubię cię bardzo, ale jakoś nie mam ochoty. Poza tym ile was tam jedzie?
- No ja, Alex, Damon, Stefan i Elena. Caro i Tyler zostają.
- Może kiedy indziej się zabiorę, tak sam na sam z tobą. - objął mnie w tali, tak jakby chciał mnie uwieść. Wiem, że tylko żartuje.
- Czy pan chce mnie uwieść?
- Ależ skąd pani przyszła taka myśl?
- Nie ładnie odpowiadać pytaniem na pytanie. Ja mam kogoś.
- Ciekawe kogo? - zaśmialiśmy się i pomału tańczyliśmy.
- Takiego jednego pacana. - powiedziałam ledwo przez śmiech.
- To muszę mu to powiedzieć. - palnęłam go w głowę. - No co, pokochałem cię...jak siostrę oczywiście.
- To dobrze, że jak siostrę, bo inaczej byłoby po tobie.
Jeszcze tak chwilę rozmawialiśmy i zabrałam tą księgę ze sobą. Szłam teraz w kierunku domu Bonnie. Muszę poćwiczyć więcej zaklęć, bo z tego co mówił Aiden, to będę musiała stoczyć walkę z jakimś Diegiem. Tylko pojęcia nie mam jak on wygląda.
Alex
Jak tylko moja siostrzyczka zostawiła nas samych to od razu Ric zaczął uczyć mnie. Zaczęliśmy od postawy obronnej i wyposażenia przeciwko istotom nadprzyrodzonym. Ustałam w lekkim rozkroku z rękami zgiętymi w łokciach i zaciśniętymi pięściami. Ric stał na przeciwko mnie z rekawicami do ćwiczeń. Uderzyłam w to na przemian, po dość krótkim czasie czułam lekkie zmęczenie.
- Dobra koniec tej rozgrzewki. - powiedział rzucając rękawicę.
- To była rozgrzewka? - spytałam z niedowierzaniem na co mój nauczyciel się zaśmiał.
Następnym krokiem w szkoleniu było strzelanie z kuszy i broni palnej do celu. Jak zaczęłam strzelać to nie było słychać żadnych odgłosów zwierząt. Huk z broni roznosił się echem po okolicy.
- Od ilu lat umiesz to wszystko? - spytałam zaciekawiona, gdy zajął moje miejsce i strzelał.
- Sporo. - odgłos strzału lekko go zagłuszył.
- Wierzysz temu Aidenowi? - spojrzał na mnie nie przeniknionym wzrokiem.
- W swoim życiu nauczyłem się, żeby nikomu nie ufać.
- No tak, ale Damonowi zaufałeś. - zaśmiał się i odłożył broń.
- To inna sprawa, on...jest...to przecież Damon. - no tak to bardzo zrozumiałe. Nie mogłam zdusić śmiechu, Alaric tak samo.
- Wiesz Aiden, on znał twoją siostrę, to znaczy znał Hurrem, ale jest w nim coś takiego... - przytaknęłam, wiedziałam o czym mówi. - w każdym bądź razie mu nie ufam do końca.
- Mówił, że Diego jest zły i pragnął mocy Hurrem, a teraz chce mocy Luny.
- Może to być prawda, tak czy siak, trzeba być ostrożnym.
- Damonowi szajba odbija. - mruknęłam chowając nasze ,,zabawki''.
- Zazdrosny? - puścił mi oko. Dość szybko złapałam dobry kontakt z Rickiem. Jest dla mnie jak drugi ojciec. Jeszcze przez parę minut z nim rozmawiałam, a potem mimo prośby siostry, wracałam do domu sama. Przechodziłam przez las i słyszałam donośny śpiew ptaków, wdychałam powoli powietrze. Było tak spokojnie, że się cieszyłam, że szłam na samotny spacer. Niebieski motyl leciał przede mną od paru minut. Przyglądałam mu się uważnie i go goniłam, przyspieszał w momentach, gdy byłam blisko niego. Nagle jakiś pył z niego spadał i przede mną znikąd znalazł się Diego. Nie zdążyłam wyhamować i na niego wpadłam. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, ale szybko odskoczyłam w tył i zrobiłam postawę gotową do walki jak uczył mnie Ric. On się zaśmiał i pokręcił głową.
- Ty chyba żartujesz. - powiedział i pstryknął palcami, wokoło mnie wytworzyła się szklana pułapka. Od razu zaczęłam w nią kopać. Ric nauczył mnie walki z wampirami i innymi, ale nie jak poradzić sobie z czarownikiem. Ehh... spojrzałam na niego z chęcią mordu, a on tylko się śmiał. Szklana zasłona opadła.
- Gdybym chciał cię zabić to zrobiłbym to już dawno, nie sądzisz.
- Aiden mówił, że udawałeś, by zdobyć moc Hurrem...
- Bzdura! - uciął jej gwałtownie - To on chciał jej mocy, oszukał was. Zaraz to ty jesteś kolejnym wcieleniem?
- Nie, jestem Alex, a moja siostra Luna to... - potrząsnęłam głową - nie mam pojęcia po co ci to mówię.
- Aiden, to on zdradził twoją siostrę, to znaczy Hurrem, a nie ja! Zrobi tak by mu zaufała.
- Niby czemu mam ci wierzyć?!
- A czemu wierzysz jemu? - staliśmy bardzo blisko na siebie patrząc. Miał całkowitą rację, nie miałam pojęcia komu wierzyć. Zrobiłam krok w tył, a on znowu się zbliżył.
- To ja pomagałem twojej siostrze, to znaczy Hurrem byłem jej...
- Nie chce tego słuchać! - zatkałam uszy i dalej szłam. Pociągnął mnie za ramię i odwrócił do siebie. Spojrzał na coś za mną i nagle został wystrzelony w powietrze, przeturlał się po betonie.
- Wszystko gra? - koło mnie stał Aiden, kiwnęłam głową całkiem zaskoczona. - A tobie to już chyba mówiłem, żebyś się tu nie pokazywał!
Diego powoli wstał, z jego ust leciała mała strużka krwi. Spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby się o mnie bał, a potem skupił się na Aidenie. To było coraz dziwniejsze.
- Nie uda ci się to co planujesz. Luna się dowie...
- O proszę, znasz jej imię. - blondyn się zaśmiał przerywając mu.
- Nie dam ci ich skrzywdzić. Alex nie martw się, będę w pobliżu jakby coś się działo. - w tym momencie moc Aidena zaczęła go dusić, dopiero jak złapałam blondyna za rękę, to przestał.
- Zabiorę cię do domu, zgoda? - spojrzałam na Diego i pewna część mnie chciała mu zaufać. Kiwnęłam głową i po chwili Aiden nas przeniósł przed dom Salvatore. Zrobił krok w tył i zniknął, zostawił mnie samą z przeróżnymi myślami.
Luna
Szłam samotnie drogą, jednak co chwilę zerkałam za siebie. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Czułam na ramionach, zaczepiającą mnie ciemność. Może to tylko takie wrażenie, sama już nie wiem. Jestem przewrażliwiona, potrząsnęłam głową. Miałam potem zajść do Alarica po Alex, jednak czułam, że długo tam nie wytrzyma, albo padnie podczas treningu. No co, sama jego chciała. Doszłam w końcu do domu Bonnie. Zapukałam do środka, a po chwili drzwi się uchyliły. Jednak to nie ona mi otworzyła, weszłam do środka i zamknęłam drzwi.
- W ogrodzie! - usłyszałam głos Bonnie dobiegający z tamtego kierunku. Wyszłam z pokoju prosto do ogrodu. Zobaczyłam tam czarownicę, która siedziała po środku obok drzewa, wokół niej leżały rozłożone księgi.
- Nieźle się przygotowałaś. Ja mam tylko to. - pomachałam jej ręką, w której trzymałam księgę.
- Trzeba cię w końcu przygotować to walki.
- Z Diegiem? Nawet go nie znam. - usiadłam obok niej.
- Ale poznasz i musisz być gotowa do walki. Nie nauczę cię za dużo, tylko tego co znam sama i ewentualnie tego co jest zawarte w tym. - wskazała na księgi. Po kilku chwilach stałyśmy naprzeciwko siebie i rzucałyśmy różne zaklęcia. Ćwiczyłam razem z Bonnie, tak długo, aż dosłownie padałam. Nie miałam siły na nic. Po zakończonym treningu usiadłam z Bonnie na sofie i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Tak jak dwie przyjaciółki na plotkach.
Ulice Mystic Falls
Luna szła ulicami miasta prosto do domu Alarica, miała przyjść i zabrać stamtąd Alex. Była cały czas zamyślona, nad wszystkim. Już nawet nie wiedziała o czym ma ona myśleć. Ustała nagle, nie wiedziała czemu. Po prostu się zatrzymała i przyglądała się spokojnie ludziom.
- Buu! - podskoczyła całkowicie zaskoczona i zobaczyła przed sobą Aidena.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęła wkurzona.
- Oj nie złość się. - ścisnął jej policzki palcami.
- Puść. - rękami odsunęła go od siebie. - Nie mam czasu na twoje gierki, muszę iść po siostrę.
- Już jest w domu, miała małą eskortę. - spojrzała na niego zdziwiona i zaskoczona. - Pomyślałem, że przyda jej się ochrona. - zbliżył się jeszcze bardziej, aż zabrakło jej powietrza.
- Powinnam wracać. - odwróciła się z zamiarem odejścia.
- Uczyłaś się zaklęć? - kiwnęła głową. - Pewnie z tą czarownicą, ehh..to nic ci nie da. Potrzebny ci ktoś, kto zna bardzo dobrze Diego i jego sztuczki.
- Czyli ciebie. - uśmiechnęła się, tak samo jak on. Przyciągnął ją do siebie trzymając za talię, próbowała się uwolnić, ale trzymał ją mocno i szepnął, by mu zaufała. Gdy przestała się szarpać, poczuli dziwny skurcz. A już po chwili, byli zupełnie gdzieś indziej.
- Gdzie jesteśmy? - spytała i przyglądała się kwiatom, które rosły dookoła. Było jak w jakiejś bajce.
- Nie w Mystic Falls. - szepnął.
- Tyle też wiem. - podeszła do jednego z kwiatów, który otworzył swój pąk, gdy go tylko dotknęła. Dopiero zauważyła stojące kolumny, które wyglądały jak z czasów starożytnych.
- Odtworzyłem twój ogród, to znaczy ogród Hurrem. - gdy się do niego odwróciła dotknęła się z nim nosem. Zatrzymała oddech na chwilę, nie wiedziała czemu, ale czuła dziwne przyciąganie do niego. Już miała odwrócić głowę, ale ją nagle pocałował. Trzymał ją w tali mocno, tak by nie uciekła. Ale ona nawet nie próbowała, była zbyt zaskoczona. Całował pomału i delikatnie, a ona zaczęła oddawać jego pocałunki. Jednak, gdy wsunął w jej usta swój język, to zadziałało na nią jak kubeł zimnej wody. Odepchnęła go od siebie i walnęła go w twarz.
- Jak mogłeś?! - wrzasnęła, cała się trzęsła ze złości. Nie wierzyła, w jaki sposób mogła się na to zgodzić?
- Przepraszam, spokojnie. Pozwól mi wyjaśnić. - chciał by ona usiadła na ławce obok, ale była zbyt zła. I tylko na niego patrzała spod przy mrużonych oczu.
- Nie użyłem żadnego zaklęcia, żebyś to zrobiła. Kiedyś jako Hurrem byłaś we mnie zakochana.
- Byłam zakochana w Diego, a nie w tobie.
- Tak, ale...wymazał to z twojej pamięci, a potem spotkałaś jego i cię omamił. Przepraszam, miałem ci to powiedzieć wcześniej. Chciałaś tego pocałunku, bo twoja część, to znaczy część Hurrem, która jest w tobie, to ona mnie kocha.
- To istne szaleństwo. - pokręciła głową próbując to zrozumieć. Podszedł do niej blisko, aż za blisko.
- Ja cię nadal kocham. - chciał już ją pocałować, ale go mocno od siebie odsunęła.
- Nie jestem nią. Nie rób tego więcej i zabierz mnie do domu. - nie spojrzała już na niego. Teraz już wiedziała czemu do niego lgnęła. Złapał ją za ręce i już po chwili byli przed domem Salvatore. Dopiero teraz na niego spojrzała. Patrzył na nią tak łagodnym wzrokiem, że zapominała, dlaczego się na niego złościła. Kolejny raz się do niej zbliżył.
- Proszę...zostań ze mną. - szepnął dotykając nosem jej nos. Odsunęła się i zrobiła parę kroków w tył. Nie odwróciła się już. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie. Odetchnęła parę razy, ale po chwili poczuła, że ktoś się jej przygląda. To był Damon, opierał się o framugę wejścia do salonu. Miał zimny wzrok, jakby był na nią zły.
- Coś się stało? - podeszła do niego i chciała go pocałować, ale ją odtrącił. Zrobił krok w tył. - Damon?
- Jakbyś nie wiedziała. - burknął. Domyśliła się, że musiał ją widzieć z Aidenem.
- Do niczego nie doszło i nie dojdzie. - powiedziała, chociaż właściwie to nie było prawdą. Doszło do pocałunku, o którym wolała zapomnieć.
- Właśnie widziałem. Podoba ci się on! Dlatego go ciągle bronisz, a obiecałaś mi!
- Że będę ostrożna i byłam i wcale mi się on nie podoba! Oszalałeś. - złapała go za ręce, jednak on zrobił kolejny krok w tył i wyszedł z domu zostawiając ją samą.
Damon
Zimne wieczorne powietrze owiewało moje ciało. Czułem jak się we mnie wszystko gotuje. Od początku mi ten Aiden się nie podobał. Od pierwszej chwili jak go zobaczyłem. Widziałem jak Luna na niego patrzy, jak go broni. Zacząłem się bać, że ją stracę.
- Taki romantyczny spacer we dwoje. - usłyszałem głos Katherine, która zaraz mnie złapała za rękę. Odtrąciłem ją i przyspieszyłem nie mówiąc ani słowa.
- Ej coś ty taki nie w humorze. Czyżby Luna już miała cię dość?
- Odpuść sobie. - warknąłem na nią nie patrząc.
- Czyli tak. Wiedziałam, że ją wcale nie interesujesz. Nie, to co mnie. - znowu poczułem jej dłoń na swojej. W końcu się odwróciłem. Patrzała na mnie uwodzicielsko i palcami wędrowała od mojej ręki w górę, aż do ust.
- Przecież mnie kochasz, przez tyle lat. Nie daj się prosić. - zbliżyła się, tak że dzieliło nas kilka centymetrów - Damon...przecież wiem, że tego chcesz.
W ostatniej chwili przygwoździłem ją do drzewa i przez chwilę na nią patrzałem w zupełnej ciszy, a ona uśmiechnęła się uwodzicielsko. Znowu chciała mnie pocałować, ale ścisnąłem jej szyje, co ją zupełnie zaskoczyło.
- Nie wiesz czego chcę. Na pewno nie ciebie. I więcej tego nie próbuj, bo inaczej pogadamy.
Zostawiłem ją przy tym drzewie, a sam poszedłem znacznie dalej. Po paru minutach łażenia usiadłem na jakiejś ławce. Spojrzałem w niebo i rozmyślałem nad wszystkim.
Kilka ulic dalej
Brunetka stała i patrzała w dal. Była zła na to, że została odepchnięta. Nie kochała go, ale nie lubiła, jak ktoś ją odtrąca.
- Jak widzę twój plan się nie powiódł. - usłyszała za sobą głos, który poznała od razu. Cała się napięła.
- Mam coś zrobić? - spytała ze strachem co było dziwne jak na nią.
- Nie, jak na razie nie. - ręką złapał jej włosy i przeniósł na jeden bok. Głęboko wciągnął powietrze, aż poczuła to na swojej skórze. Drgnęła, bała się go.
- Wiesz co, niech twój plan się powiedzie. Wtedy Luna nie będzie się już tak opierać.
Odwróciła się, lecz jego już nie było. Wiedziała, że ma za dużą moc. Mógł ją zabić w każdym momencie. Bała się go bardziej niż pierwotnego. Będzie jej trudno wykonać to zadanie, ale wie, że nie ma innego wyjścia.
Ogród Salvatore
Kolejnego dnia Luna siedziała w ogrodzie i patrzyła beznamiętnie w niebo. Od wczorajszej sprzeczki Damon jej unikał. Nie widziała go od tamtego czasu, a to było dla niej za długo. Setki myśli przechodziło jej przez głowę. Usłyszała głosy dochodzące z domu. Powoli weszła do środka i zobaczyła jak Alex wpadła w małą konwersację ze Stefanem i Eleną na temat ich świata, ale nigdzie nie widziała Damona.
- Zebrałaś manatki? - spytała ją siostra kładąc dłonie na biodrach.
- Tak jakby. Przecież my niczego nie potrzebujemy. - tylko to powiedziała i do salonu wpadł Damon.
- Gotowy na wycieczkę? - zagadnął go Stefan wyczuwając napiętą atmosferę, między jego bratem, a Luną.
- Nigdzie się nie wybieram. - powiedział cichym głosem i skierował się na górę.
- Ja z nim pogadam. - pokiwała głową i młodszy z braci poszedł na górę.
Zostały tylko we trójkę. Luna ciężko siadła na sofie, a Alex i Elena obok niej.
- Nie chcę cię bardziej martwić, siostra, ale mi też Aiden się nie podoba. - Luna na nią spojrzała krzywo.
- O co ci chodzi?
- Damon może i jest zazdrosny, ale Aiden... on jest, jest w nim coś takiego. Nie możesz mu ufać, tylko dlatego, że znał Hurrem.
- Tak, ale... - spojrzała na swoje ręce - Hurrem była zakochana też w Aidenie. Dlatego chce z nim przebywać i mu ufam.
- To już naprawdę szaleństwo. - powiedziała Elena.
- A co jeśli, Damon nie będzie chciał już ze mną gadać?
- Będzie, pamiętasz jak było ze mną i Stefanem. Kochałam obu, ale to na Stefanie mi bardziej zależy. Będzie dobrze. - przytuliły się pocieszając tym samym Lunę. Po chwili usłyszały kroki i do salonu weszli bracia. Stefan kiwnął głową na znak, że udało mu się przekonać brata. Damon spojrzał w końcu na Lunę, miał nie przenikniony wzrok. Przez sekundę zdawało jej się, że zauważyła na jego twarzy cień uśmiechu. Ustali w kręgu i złapali się za ręce. Luna była rozkojarzona nie mogła się skupić swoich myśli na powrocie do domu.
Gdzieś ulice miasta
Po kilku sekundach, gdy otworzyli oczy to nie znajdowali się już w domu, ani też w domu Luny tylko pośrodku jakieś ulicy. Rozejrzeli się dookoła w poszukiwaniu jakiś poszlak, gdzie się teraz znajdują.
- No siostra, pomyliłaś się, gdzieś ty nas sprowadziła. Pewnie sama tego nie wiesz...
- Wiem.- przerwała jej, a wszyscy skupili na niej swój wzrok. - Jesteśmy po środku Atlanty. W miejscu gdzie kręcą VD.
- Cudnie, zaraz poznają aktorów. - mruknęła Alex szukając jakieś drogi ucieczki.
- Możemy spotkać, bardzo chętnie. - odpowiedział Damon czym zwrócił na siebie uwagę pozostałych. Zauważył idącą ulicą dziewczynę, gdy na niego spojrzała to jej pomachał. Podeszła do niego jak zaczarowana, od razu widać było, że jest fanką Damona.
- O matko, a myślałam, że was już nie spotkam. Elena i Stefan - spojrzała na nich, lecz potem szybko przerzuciła wzrok na Damona. - Ty jesteś boski, najlepszy ever!! Ugryziesz mnie? Zdjęcie mogę?? - mówiła jak nakręcona i skakała obok Damona jak wariatka. Luna zaczynała być zazdrosna, ale trzymała nerwy na wodze. Natomiast Damon wyglądał na lekkiego w szoku, ale cały czas się do niej uśmiechał szarmancko. Zrobił sobie zdjęcie z fanką, a ona zaczęła piszczeć z radości.
- A gdzie mieszkasz? - nie spodziewanie spytał ją.
- Nie daleko, Besantstreet 34. Jak chcesz to możesz wpaść. - puściła do niego oko.
Poszła drogą do domu ciągle zerkając do tyłu. Wciąż się uśmiechając odwrócił się i napotkał smutne spojrzenie Luny. Wtedy jego uśmiech zgasł i dopiero dotarło do niego co zrobił. Ruszyła przed siebie, minęła Damona nawet na niego nie patrząc. Stefan tylko pokręcił głową , gdy ich spojrzenia się zetknęły i ruszyli za Luną.
- Wiesz dokąd idziemy? - Alex zrównała krok z siostrą .
- Nie. - odpowiedziała krótko, nie wiedziała co ma już robić czy myśleć.Pomyślała jak to musiało wyglądać z Aidenem. Zastanawiała się , czy poczuł dokładnie to samo, co ona teraz. Przeszli nie całe kilka metrów, aż Luna zatrzymała się i odwróciła do pozostałych. Spojrzała na swoje dłonie.
- Ok, może dam radę znów nas przenieść.
- Na pewno twoja moc się zregenerowała? - spojrzała na młodszego z braci.
- Nie wiem, ale nie mamy wyjścia. Nie możemy tu dłużej zostać, bo ktoś nas zauwa...
- Tu jesteście. - usłyszeli głos jakiegoś mężczyzny za sobą. Odwrócili się wszyscy jak na komendę.
- O nie... - cicho szepnęła Luna.
- Reżyser wszędzie cię szuka. - zwrócił się do Damona, a on w szoku nie wiedział co powiedzieć i dał się prowadzić. Szli tak za nim, aż doszli do wejścia na plan serialu.
- Słuchajcie - odezwał się cicho Stefan.
- Musimy stąd znikać, tak wiem. - mruknęła Alex.
- To też, ale nie jestem wampirem. - spojrzały na niego dziwnie. - Moje kły..nie mam ich i nie słyszę niczego z daleka.
Wyszli w końcu na jeden wielki plan, ludzi było pełno jak w mrowisku mrówek. Każdy był zajęty przygotowaniami do nagrywania. Nagle podeszło do nich kilku statystów i pociągnęli Stefana i Elenę w inną stronę co Damona. Alex pobiegła za nimi, a Luna poszła szukać Damona. Musiała uważać na ochroniarzy, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Szła prosto przed siebie i weszła między innych statystów.
- Zabierzcie sprzęt do budynku! - krzyknął do nich mężczyzna w kraciastej czerwonej koszuli. Luna wzięła w dłonie jedną z lamp i weszła za innymi osobami do środka. Gdy przechodziła obok ochroniarzy, była cała spięta. Rękoma ściskała mocniej lampę i wstrzymała oddech. Wypuściła powietrze dopiero jak miała ochroniarzy za sobą.Zostawiła sprzęt i schowała się w rogu, tak by jej nikt nie widział. Jak tylko wszyscy sobie poszli, to wyszła z ukrycia. Widziała jak do tego budynku wciągnęli Damona, teraz musiała go szybko znaleźć. Szła korytarzem prosto, zobaczyła tabliczkę z napisem toalety, więc zawróciła i skręciła w kolejny zakręt. Ujrzała długi korytarz, rozejrzała się czy są jakieś kamery, a gdy je zobaczyła to serce zaczęło jej mocniej bić.
- Skup się, musisz go znaleźć. - przeszła przez korytarz, aż doszła do rozwidlenia.
- No to w lewo, prawo czy prosto? Ehh... - pokręciła głową i skręciła w lewo. Doszła do kolejnego skrętu i tym razem skręciła w prawo, ale gdy tylko to zrobiła to zauważyła trzech mężczyzn idących ku niej. Szybko się wycofała i zaczęła szukać jakiś otwartych drzwi. Kilka było zamkniętych przez co traciła nadzieję. W końcu znalazła jedyne otwarte drzwi, szybko weszła i je zamknęła. Miała nadzieję, że jej nie zauważyli. Usłyszała głosy i kroki, które przybierały na sile. Jej serce biło zdecydowanie za szybko. Po kilku sekundach było słychać jak głosy cichnął. Oparła głowę o drzwi i głęboko odetchnęła.
- Hej? - usłyszała za sobą i się z uśmiechem odwróciła.
- Damon. O matko wszędzie Cię szukam. - pocałowała co mocno - Przepraszam, naprawdę przepraszam.
- Ale... - nim coś powiedział, drzwi się otworzyły i wpadł do środka mężczyzna podobny do tego co stoi w pokoju.
- Ian? - spytała, a mężczyźni na siebie patrzyli w ciszy, całkowicie się nie ruszając.
- Ułatwię ci to Luno. - powiedział prawdziwy Damon, który wpadł przed chwilą do pomieszczenia.
- Damon, myślałam, że to ty. - podeszła do niego.
- Nie wiem jak mogłaś się pomylić. Jestem dużo seksowniejszy od tej marnej podróby. - teraz miała pewność który to który.
- Ktoś może mi wyjaśnić, o co tu chodzi? - usłyszeli głos Iana i na niego spojrzeli.
- Damon nie jesteś wampirem. - uprzedziła ukochanego, który się już szykował do hipnozy. Luna podeszła do Iana i zerknęła kątem oka na Damona.
- Jakimś cudem trafiłam do VD, a to prawdziwy Damon. Jestem czarownicą i ściga mnie jakiś Diego. - skończyła, a Ian po chwili ciszy zaczął się śmiać.
- No dobra, to bardzo dobry żart. - zaklaskał i w tym momencie wpadła Elena ze Stefanem.
- Musimy stąd spadać i to szybko, wow... - uciął Stefan patrząc na Iana i Damona jak na duchy i do środka wpadła zdyszana Alex.
- Siostra naprawdę mamy kłopoty... - urwała i się przyglądała sobowtórom tak jak pozostali - idą tu ochroniarze. Elena natknęła się na Ninę i Josepha. Musiałam interweniować i Joseph dostał w głowę.
- Jego też powinniśmy uderzyć. - Damon zaczął do podchodzić do Iana.
- Ochrona zaraz was wyprowadzi. - odpowiedział mu Ian groźnie. Luna zatrzymała Damona w ostatnim momencie i pokręciła głową. Dała mu znak głową, że ona to załatwi.
- Posłuchaj Ian. - pociągnęła go w stronę biurka. - my tylko jesteśmy tu przejazdem i zaraz nas nie będzie.
Gdy skończyła mówić, popchnęła Iana na krzesło. Cicho wymawiała zaklęcie, a Ian zaczął zamykać oczy. Po kilku sekundach zasnął.
- Moja dziewczyna. - powiedział z uśmiechem Damon. - Dlaczego my nie jesteśmy wampirami, a ty masz moce?
Luna wzruszyła ramionami, a Alex pociągnęła ich w stronę wyjścia. Mieli coraz mniej czasu, by wyjść stąd nie zauważonymi. Luna po drodze używała nie wielkiej ilości magii do rozproszenia osób. Chciała już stąd wyjść. Zabawne kiedyś oddałaby życie, żeby tu asystować, a teraz chce znikać. Wyszli mijając ochronę i osoby pracujące. Wybiegli na zewnątrz budynku, biegli w stronę lasu. Minęli jeden z kamperów i wręcz wpadli, na nikogo innego jak na Nataniela Buzolica.
- Nie powinniście czasem być na planie? - zagadnął ich, gdy ich zauważył.
- Mamy przerwę. - odpowiedziała natychmiast Elena.
- To fajnie, chcecie coś zjeść? Właśnie się wybieram. - mówił trzymając telefon w ręce.
- Nie nie, musimy coś załatwić. To moje kuzynki Alex i Luna - powiedział Stefan.
- Hej, miło poznać. - zagadnął do dziewczyn. Alex zmiękły kolana, było widać jak on na nią działa. Ruszyli dalej w stronę lasu, gdy Nataniel się oddalił.
- Jakoś przy Kolu tak nie masz. - powiedziała szeptem Luna i zaczęła chichotać.
- Cicho bądź. - burknęła jej w odpowiedzi. Złapali się za ręce i Luna ponownie wymawiała zaklęcie przenoszące, modląc się w nadziei by starczyło jej na to mocy.
W budynku Ian właśnie się przebudził, rozejrzał się dookoła. Pomyślał o dziewczynie, która go pocałowała i o swoim sobowtórze. Jednak po chwili namysłu doszedł, że to musiał być tylko sen. Za nim wyszedł ze swojej garderoby, to ktoś zapukał. Po chwili wszedł Kevin Williamson.
- Tak wiem, że powinienem już być na planie...
- Przecież byłeś i byłeś niesamowity. Naprawdę stu procentowy Damon, przeszedłeś sam siebie. Gratulacje. - Kevin skończył mówić i uścisnęli ręce. Ian został sam w pokoju, nie mogąc uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Wyszedł z bijąc się z myślami, aż doszedł na główny plan, gdzie stał Paul i nie daleko Nina. Byli zanurzeni w dyskusji.
- Hej, wiecie co miałem... - zaczął Ian, gdy do nich podszedł.
- Dziwny sen z sobowtórami? - spytała Nina, spoglądając na Paula. Ten tylko przytaknął głową.
- Nie możliwe, że we trójkę to śniliśmy. - mówił Ian przystępując z nogi na nogę.
- We czwórkę, bo jeszcze Joseph. - dodał Paul i usłyszeli Nataniela, który się do nich zbliżał.
- I jak tam twoje kuzynki? - spytał Paula, a ten na niego dziwnie patrzał. - No Alex i Luna.
Paul pokręcił głową, kompletnie nie rozumiejąc tego, o co się pyta przyjaciel. Ian stał zamyślony w ciszy przez chwilę, zastanawiając się nad wszystkim. Usłyszał imię Luna z ust swojego sobowtóra. Jednak chciał myśleć, że to tylko sen. Pokręcił głową i zaczął się przygotowywać do kolejnej sceny.
Na ulicy przed domem
Znaleźli się przed domem. Luna od razu go poznała, serce jej zabiło dwa razy mocniej. Spojrzała na Alex, która się do niej uśmiechnęła. Wskazała głową na park nie daleko i szepnęła coś do Eleny i Stefana. Po chwili odeszli zostawiając ich samych. Spojrzeli znów na siebie od dłuższej chwili. Nie wiedziała co ma zrobić. Patrzał na nią nie przeniknionym wzrokiem, całkowicie chowając swoje uczucia. Ruszyła ulicą umiejąc nadzieję, że pójdzie za nią. Bała się, że nie chce więcej z nią rozmawiać. Jednak już po chwili poczuła jego obok siebie. Zrównał z nią krok.
- Damon, nie chciałam całować Iana to był...
- Wypadek, wiem i rozumiem. I przepraszam za tamtą dziewczynę. - przerwał jej, ale nie powiedział nic więcej.
- Kocham cię baranie - zatrzymała się i złapała go za ręce. - Aiden nie jest dla mnie nikim ważnym.
- Jednak widzę jak na niego patrzysz. - unikał jej wzroku.
- To ciebie kocham, nie ważne co się stanie. Jesteś tylko ty. Nigdy nikogo nie kochałam, a mam już dwadzieścia lat. To dla ciebie moje serce bije, to z tobą chce spędzać czas. To z tobą chcę dzielić radości i smutki. Proszę, zaufaj mi. - w jej oczach czaiły się łzy, jednak szybko je odgoniła. Nie chciała by to wyglądało, że bierze go na litość. Chwilę stał nic nie mówiąc i patrząc w jej oczy, ścisnął ręce i pokręcił głową.
- Damon? - bała się coraz bardziej, miała wrażenie, że jej serce słychać na drugim końcu miasta. Przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował. To nie był zwykły pocałunek, tylko żarliwy i bardzo namiętny. Czuła się naprawdę najszczęśliwszą osobą. Uśmiechali się szeroko jak się od siebie oderwali i ruszyli przytuleni w stronę domu, gdzie na nich czekali pozostali.
- Nom to teraz czas, żebyście poznali naszych rodziców. - powiedziała Alex, gdy do nich podeszli. - A ty się módl, żeby tatuś cię polubił. - zwróciła się do Damona, który przełknął ślinę. Mocno złapał Lunę za rękę i ruszyli w stronę drzwi.
- Nie trzęś się tak, tata jest fajny. - Luna zaczęła się śmiać z reakcji ukochanego. Zapukali do domu i chwilę czekali. Jednak im nikt nie otworzył. Znowu zapukali. Nic. Cisza.
- Może ich nie ma. - Elena rozglądała się dookoła.
- Nie możliwe, mama na pewno jest w domu o tej porze, a tata... - Luna nie skończyła mówić, pchnęła mocniej drzwi, aż się otworzyły. Cały czas były otwarte. Siostry wymieniły ze sobą spojrzenia i rzuciły się w głąb domu.
- Mamo?! Tato?! - krzyczały rozglądając się po pomieszczeniach. Każdy pokój był zdemolowany, szyby wybite, książki i inne rzeczy z półek leżały na podłogach. Firanki porwane od pazurów, a telewizor rozbity leżał po środku salonu. Wszystko wyglądało jak z horroru, szybkimi krokami weszły na górę. Luna podbiegła do leżącej na ziemi matki, wzięła jej głowę na kolana. Alex zrobiła to samo z ojcem. Próbowały ich wybudzić, ale nie mogły. Nie wyczuły pulsu. Po policzkach Luny spływały łzy, a jej ręce trzęsły się. Wymawiała zaklęcia, które znała do uleczania, ale nic nie pomagało. Luna nie poddawała się wymawiała zaklęcia dalej.
- Kurwa! - zaklęła z braku sił. Jej łzy skapywały na matczyne policzki i usta. Wzięła głęboki oddech i zaczęła resuscytację, 30 uciśnięć i 2 wdechy. Robiła to przez parę minut, bez rezultatu. Nie mogła się poddać. Musiała im przywrócić życie. Alex w końcu wstała i próbowała odciągnął Lunę, jednak ta ją odtrąciła. Wytarła nos i wróciła do tego co robiła. To nie mogła być prawda, nie może ich stracić. Damon patrzał na nią z bólem wypisanym na twarzy. Wiedział co to znaczy, stracić kogoś bliskiego, a widząc Lunę w takim stanie to mu sprawiało ból. Dostrzegł jej determinację i wolę walki. Podszedł do niej wolnym krokiem i oderwał od matki. Wyrywała się, jednak on ją przytulił. Łzy kapały na jego koszulę i robiły coraz większą plamę. Ugryzła go i pobiegła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi. Chciała być sama, kompletnie sama...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jaaaaaaaaaa ryczeeee oł jee
OdpowiedzUsuńNie wyszło mi przedstawienie uczuć na koniec i wyszło jak wyszło. Jestem pewna, że mogłam końcówkę napisać lepiej, ale trudno. :)
UsuńSuuuuuuupe!!! I ta wpadka na planie po prostu bąba . Rozdział MEGA. Już nie mogę się doczekać nexta. Weny.
OdpowiedzUsuńZ tą wpadką to wyszło przypadkiem. :) Bo nie planowałam tego, na początku myślałam, żeby spotkali fanki, a potem wyszedł plan. Cieszę się, że się podobało. :)
UsuńHej, zapraszam do zgłoszenia się w nowo otwartym Spisie -> http://spis-seriale.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńJak nie napiszesz kolejnego ZARAZ to przyjdę do ciebie i zabiję własnoręczne :D Taki żart :) Ogółem super. Koniec mrożący krew w żyłach ;D
OdpowiedzUsuńJa chyba zaraz zniosę jako z którego wykluje się mały Damon. XD. To czekanie mnie dobija. Bardzo bym chciała żeby ten rozdział pojawił się w najbliższym czasie. Nie..! Ja o tym marzę. Weny, weny, i jeszcze raz WENY. Czekam i nie mogę się doczekać.... ^*^ *~* ^¥^
OdpowiedzUsuńJajo* =>
UsuńPrzepraszam że spamuję ale mam pytanie. Kiedy dodasz nowy rozdział? ^…^
OdpowiedzUsuńnie wiem co się z tobą dzieje, ale czekam na kolejny rozdział u ciebie bo na prawde szkoda byś zaprzestawala pisac tak fajne opowiadanie, a tymczasem ponawiam zaproszenie do siebie na www.mikaelson-family.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOgółem to mało czasu na pisanie i masa spraw rodzinnych wpłynęła na moje zniknięcie. Dziękuje ze ciągle ktoś czeka. :) Daje to miłe uczucie i motywację.
UsuńTracę powoli nadzieję, że wrócisz :(
OdpowiedzUsuńProszę, daj jakikolwiek znak życia! :D
Wracam Wracam, niestety długo mi zajęło żeby tu wrócić. Jeśli nadal chce ktoś to czytać to mi da dużą motywację. Jak narazie mam na drugim blogu pomysły.
Usuń