sobota, 10 grudnia 2016

Rozdział 19

      

  Oto kolejny rozdział, trochę się w nim inspirowałam najnowszym sezonem serialu. Przepraszam za możliwe błędy.

           ~~~~~~~~~~~~

            

                Przed motelem

 

    Chłopaki już siedzieli w samochodzie czekając, aż dziewczyny się zbiorą. Słońce dopiero wschodzilo. Pięknie oswietlało krajobraz lasu przed motelem. Luna czuła się bardziej wypoczeta niż poprzedniego dnia. Wierzyła, że znajdą tą kartkę i uda im się ocalić jej siostrę. Rozmawiała z Caroline o małych nie istotnych blahostkach związanych z motelem i otoczeniem. Dzięki temu nie myślała jak wariatka o ratowaniu siostry. Weszły do samochodu i aż była zaskoczona widząc obu wampirów na przodzie. Usiadła obok Diego a przy niej po chwili znalazła się blondynka, która posłała jej lekki uśmiech. Wczorajsza lekcja od Caroline dała im do myślenia. Zarówno Enzo jak i Damon nie klocili się ze sobą, a co lepsze współpracowali. Rozmawiali o najkrotszej drodze do Waszyngtonu. Była z tego bardzo zadowolona. Nie wiedziała co miała począć z dwoma wampirami, którzy jej się podobali. Wyrzucała tą myśl w najgłębsze zakamarki umysłu. Teraz od jej sercowych wyborów była ważniejsza siostra. Patrzala na drogę, drzewa, znaki, które mijali jadąc. Nagle poczuła jak jej żołądek się skręca. Próbowała spokojnie oddychać, ale z każdą chwilą nie dawała sobie rady. Ból stawał się coraz większy i ostrzejszy. Blondynka spojrzała na nią uważnie.
- Dobrze się czujesz? - jedno pytanie sprawiło, że każdy spojrzał na nią. Damon w lusterku obserwował ją uważnie. Chciał zjechać na bok, ale jadące co rusz auta mu to uniemozliwialy. Zamiast odpowiedzieć jej cokolwiek, że jest z nią dobrze to krzyknęła. Nie radziła sobie z tym. Krzyczała coraz głośniej lapiac się za brzuch. Zginajac w przód. Diego używał mocy by złagodzić jej ból, ale nie dawał z tym rady. Damon w końcu zaparkowal samochód na poboczu. Odpial pas i spojrzeli na nią.
- Co z nią? - nawet nie słyszała jego głosu. Nie słyszała nikogo. Tylko ból. I własny krzyk.
- Nie wiem, próbuje zabrać jej ból, złagodzić, ale coś blokuje mnie. - wampir chciał rzucić w niego przekleństwem ale się powstrzymał. Blondynka szukała w torebce jakiś leków, ale nie mogła znaleźć. Samochód wypełniały krzyki Luny. Krzyki jej cierpienia i bólu. Enzo razem z Damonem spojrzeli po sobie.
- Spróbuj ją uśpić, może to coś...- zaczął Enzo zwracając się do Diega, ale przestał gdy nagle zrobiło się cicho. Luna nadal była zgieta, ale już nie krzyczała.
- Luna? -blondynka dotknęła jej pleców, ale jej nie odpowiedziała nic. Tylko opadła na kolana Diega.

                Gdzieś w mroku

   Obudziła się z lekkim bólem głowy. Rozejrzala dookoła i zobaczyła tylko ciemne i puste korytarze. Oswietlane jedynie przez małe płomienie świec. Otulila się ramionami i wstała. Nie było przy niej nikogo. Dostrzegła większe światło na końcu jednego z korytarzy. Wzięła głębszy oddech. Poczuła jak zimne powietrze wlecialo do jej płuc. Ruszyła w kierunku tego światła. Po kilku chwilach znalazła się w wielkiej sali. Naokoło przy ścianach plonely płomienie. Spojrzała na podłogę i dopiero zobaczyła że stoi w samym środku narysowanego pentagramu.
- Witaj Luno. - uslyszala czyjś głos i na niego spojrzała. Zrobiła odruchowo trzy kroki w tył.
- Kim jesteś? - nic nie odpowiedział tylko się uśmiechnął. Poczuła, że nie może zrobić żadnego ruchu. Nie mogła ruszyć nawet głową, czy powiedzieć czegokolwiek. Ruszył w jej kierunku. Z każdym jego krokiem, czuła jakby umierala. Czuła chłód na ciele, ale w środku czuła palace gorąco. Dotknął opuszkami palców jej twarzy. Poczuła żar w tych miejscach.
- Kim jestem? - uśmiechnął się - Twoim panem. Nareszcie będziesz moja. - opuścił rękę, a ona pocZuła, że znów może się ruszyć. Zrobiła dwa kroki w tył i wyciągnęła rękę. Chciała przywołać magię, ale nie potrafiła. Na co jej towarzysz się zasmial.
- Twoja magia...zniknęła, puf - zrobił rękoma gest zniknięcia - jeszcze żadna wcześniej wersja Rosalie nie była tak smutna. Żadna nie miała rodzeństwa, dlatego nie mogłem. Ach.. - uśmiechał się szatansko - a ty, twój smutek dał mi wreszcie te dojście do twojej mocy. Jest moja. Tak jak ty będziesz niedługo. - Chciała coś powiedzieć, ale nie czuła się za dobrze. Zaczęło jej wirowac w głowie. Słyszała jego śmiech, który się odbijal od ścian wielkim echem. Upadła i zapadła się w ciemność.

           Pokój w motelu

   Powoli otworzyła oczy, czuła zimno na czole. Podniosła rękę i dotknęła go. Po dotyku poznała, że to zimny ręcznik. Spojrzała w bok i zobaczyła śpiącego Damona w fotelu. Mała lampka na stoliku przy łóżku oświetlala mrok panujący dookoła. Złapała ukochanego za rękę, czym sprawiła, że się obudził.
- Jak się czujesz? - patrzył na nią uważnie.
- Tak, znacznie lepiej. - uśmiechnęła się, ale on i tak nie był do końca przekonany. -która godzina?
- Trzecia w nocy. - usiadła z wrażenia.
- Straciliśmy dzień?! - patrzyła przerażona. Usiadł obok niej.
- Nie mogliśmy jechać. Miałaś wysoką gorączkę i co chwilę wymiotowalas. - złapał ją za ręce.
- Musimy jechać, teraz. - pokiwal głową. Powoli wstała dzięki jego pomocy. Spojrzała w jego błękitne oczy. Tak bardzo za nim tęskniła. Za jego uśmiechem, dotykiem. Przez chwilę była jak zahipnotyzowana, ale się ocknela, przypominając sobie o uplywajacym czasie. Czasie, którego mieli coraz mniej.

                Główna droga do Waszyngtonu

    Po kilku chwilach byli w drodze. Dopytywali się jej co chwilę jak się czuje. Ona tylko kiwala głową z lekkim uśmiechem, że jest dobrze. Jednak Damon wyczuwal, że coś jest nie tak. Nie odzywala się słowem. Ciągle w głowie miała to spotkanie z tym człowiekiem. Chociaż to nie był człowiek. Nie miała pojęcia kim był. Straciła całą pewność siebie, że kiedyś wróci do Damona, że pokonają Aidena i będzie miała swoje ciało. Oparła głowę i spojrzała przez okno. Ciągle bijąc się z myślami nie zauważyła nawet kiedy dojechali do celu swojej podróży. Wyszli z auta i skierowali się w stronę biblioteki.
- To jak to zrobimy? - spytał Enzo idąc na przodzie z Damonem.
- Diego zaczaruje strażników, dasz radę? - wampir zwrócił się do czarownika, który pokiwal głową.
- Tylko musicie się spieszyć. Zajme się kamerami.
- A my w razie czego zahipnotyzujemy tych co się napatocza. - mówiąc to blondynka złapała przyjaciółkę za rękę.
- Tylko, żadnego zabijania. Przynajmniej nie tutaj. - gdy Luna to mówiła to spojrzała na dwóch wampirów, którzy pokiwali zgodnie głowami. To się zaczęło Luna próbowała zachować spokój, jednak sama myśl, że wlamia się do rządowej biblioteki przyprawiala ją o ciarki. Aiden tak jak mówił zajął się kamerami i przekonał strażników, że są z gwardii narodowej prosto od prezydenta. Został i czuwał, żeby nikt inny nie szedł w tamtą strone, gdzie przyjaciele. Wampiry zajęły się strażnikami, którzy już po chwili zostały marionetkami. Weszli do tajnego pokoju. Luna nie patrząc na nikogo wzięła drabinke i wzrokiem odszukala regał z wizji. Już po kilku chwilach weszła po drabince i wyjela książki, które widziała jak wyjmuje dziewczyna z wizji.
- Nie ma. - szepnela cicho.
- Co? - Damon spojrzał na nią i dostrzegł w jej oczach łzy. To był ostatni dzień, mieli czas do północy, a właśnie jedyny możliwy trop się urwał.
- To koniec... - Nie mogła uwierzyć, że to się właśnie dzieje. Zawiodła Alex, zawiodła ją. Łzy zaczęły splywac po jej policzkach.
- Tego szukacie? - usłyszeli obcy głos. Przy drugich drzwiach stał mężczyzna, który trzymał w ręku kartkę. Damon już chciał się na niego rzucić, ale mężczyzna wyjął rękę, w której coś trzymał.
- Ona zginie, więc nie radzę. - jego słowa powstrzymaly wampira przed jakimkoliwkek ruchem.  - Nacisne przycisk, a to uruchomi ostrza ukryte przy regale.
- Kim jesteś? - blondynka strala się mówić spokojnym głosem mając nadzieję, że dzięki temu jako na niego wpłynie.
- Wiedziałem, że to co tu jest - pomachal kartką, tą kartką którą tak bardzo pragnęła dostać - to jest prawda. Nikt mi nie wierzył nawet prezydent. Kim, a raczej czym wy jesteście? - nikt nie spieszyl się z mówieniem jednak on był zdolny do wszystkiego, zeby wydobyć informacje. Udał, że naciska przycisk.
- Wampirami. - Damon nie wytrzymał tego. Czuł jakby jego serce właśnie się zatrzymało. Nie mógł jej stracić. Mężczyzna zasmial się.
- Pokaż zęby - zerknął na Lune - pokaż albo będzie po niej.
- Ten pan chce znać prawdę o istotach nadprzyrodzonych - zaczęła Luna patrząc na przyjaciół - pokażcie mu zęby. Widzi pan jestem człowiekiem, więc wiem jakie to jest niesamowite na samym początku.
- Jednak ktoś mnie rozumie - uśmiechnął się do niej - słyszeliście przyjaciółkę. - Luna kiwnela głową do nich. Wiedziała, że teraz ryzykuje tym co chce zaraz zrobić. Jednak musiała dostać tą kartke. Mężczyzna był tak skupiony i zafascynowany wampirzymi zębami, że praktycznie nie zobaczył jak Luna schodzi z drabinki. Już prawie zeszła, jednak mężczyzna to zauważył i przycisnąl przycisk. Damon rzucił się na niego i wyrwał mu serce. Spojrzał w stronę ukochanej. Caroline pomogła jej wstać. Strzała otarla się o jej ramię, raniąc ją.
- Luna? - podszedł do niej, a ona uśmiechnęła się lekko po czym spojrzała na jego ręce, ktore były całe we krwi.
- Przepraszam, ale jeśli ktoś ci grozi to...
- Wiem, Damonie wiem. - Spojrzała na Enzo, który wziął kartkę od zmarłego mężczyzny.
- To chyba możemy wracać. - pomachał kartką w stronę wyjścia.
- No chyba zartujesz - mówiąc to blondynka wskazała ręką na trupa. Po kilku minutach sprzątania wyszli z budynku. Teraz patrząc przez okno wiedziała, że jej się uda. Alex będzie bezpieczna. Będzie żyć. Dziś Damon pokazał jej, że wciąż będzie dla niego najważniejsza. Ta myśl dawała jej siłę do zmierzenia się z nieuniknionym losem.


                      Droga prowadząca do Mystic Falls

      Jechali drogą prosto do domu na skraju lasu, w którym mieszkał Aiden. Już dawno było po zachodzie słońca. Ich czas się kurczył coraz bardziej. Wiedziała co musi zrobić. Wiedziała co ją czeka. Bała się tego, ale była pewna, że jeśli tego nie zrobi to jej siostra przyplaci za to życiem. Nie było innego wyjścia. Tylko tak mogła ją ocalić. Zatrzymali się kawałek przed domem Aidena. Wyszli na zewnątrz, chłopaki ją wyprzedzili. Ona zaczęła coraz wolniej iść, aż się zatrzymała.
- Stójcie. - powiedziała patrząc w ziemię. Damon patrzył na nią z niepokojem. Zrobił krok w jej stronę, a ona szybko spojrzała na przyjaciółkę i do niej podeszła.
- Wiem, że zostalas bliską przyjaciółką mojej siostry. Mam nadzieję, że zawsze będzie mogła na ciebie liczyć. - blondynka chciała coś powiedzieć ale Luna nie dała jej dojść do głosu - Dziękuję za to, że mną pojechalas. Za to że mnie wspieralas zawsze. Diego...- spojrzała teraz na chłopaka - wiem, że czujesz coś do mojej siostry. Wiem, że będziesz ją strzec tak jak strzegles mnie i Hurrem. Dziękuję za wszystko.
- Chronilem i będę nadal. Was obie. - uśmiechnęła się smutno i spojrzała na Enzo.
- Znajdziesz swoją siostrę jestem tego pewna. - zaczęła i złapała go za ręce.
- Uratujemy Alex, a potem razem moją siostrę. Tak jak być powinno.
- Dziękuję za wszystko - nie Wiedziała co ma powiedzieć - i pamiętaj jesteś dobrą osobą. Nie jesteś taki zły jak myślisz. - chciał coś powiedzieć, ale ona już się odwróciła do Damona.
- Dlaczego mam wrażenie, że to pożegnanie? - spytał drzacym głosem patrząc w jej oczy.
- Mam prośbę...zajmij się Alex. Jak starszy brat, proszę. - głos powoli zaczął jej się łamać.
- Dlaczego...Dlaczego nie razem? Przecież tu będziesz, prawda? - nic nie powiedziała tylko patrzala w błękit jego oczu, nie mogła uwierzyć, że się rozstali - Luna? - złapał ją za ręce.
- Aiden chce nie tylko zaklęcia, ale też mnie za życie Alex. - mówiła jednym tchem - Obiecaj, że zajmiesz się nią.
- Jak mógłbym nie zrobić tego? Oczywiście, że się nią zajmę, ale...
- Nie ma innego wyjścia. Myślałam o tym od kilku godzin. - widziała w jego oczach cały swój smutek a także jego smutek. Pocalowala go delikatnie, tak jakby miał zaraz zniknąć. Oddał ten pocałunek z pełnym zaangażowaniem i delikatnością jakby trzymał w ramionach motyla, którego bał się uszkodzić. Odsunela się od niego lekko i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
- Byłem idiotą, że dałem ci odejść. Byłem cholernym idiotą. - zasmiala się słysząc to co pragnęła usłyszeć dawno. Zrobiła krok w tył i spojrzała na Diego.
- Gdy Aiden otrzyma zaklęcie i mnie...to przywola swoją ukochaną. Będą chcieli zabić wszystkich. - spojrzała po przyjaciołach - Będziecie musieli ich powstrzymać i zabić.
- Zrobimy co się da, ale nie zostawimy cię. Odzyskamy twoją duszę. - kiwnela głową na słowa Diega. Przyjeciele zaczęli jeden przez drugiego mówić to samo. Czuła, że ma w nich oparcie. Dzięki temu bała się znacznie mniej tego co miało nadejść. To był jej dom. Jej rodzina. Jej serce napelnilo się szczęściem, tyle ile mogło w tej sytuacji.
- Kiedy Aiden...- zaczął Damon patrząc na nią i na Diega - przywola tą swoją, to gdzie będzie dusza Luny?
- Kiedy to się stało z Hurrem to ona była wciąż w swoim ciele. Odzyskała władzę nad ciałem i się zabiła. - gdy tylko to powiedział to Damon spojrzał z przerażeniem na ukochaną.
- Nie zabije się, ale będziecie musieli to zrobić pierwsi. - jej słowa go wzburzyły.
- Oszalalas! Wrócisz, nie pozwolę cię zabić. - Damon nie mógł znieść tej myśli.
- Będziecie musieli. - chciał coś znowu powiedzieć ale mu nie dała dojść do głosu - Nie wiem czy wciąż będę w tym ciele! - krzyknęła zamykając oczy. Nastała cisza jakiej się nie spodziewała. Słyszała jedynie szybki oddech Damona. Otworzyla pomału oczy i spojrzała na przyjaciół.
- Jak to? - myślała, że powie to Damon, jednak usłyszała głos Enzo.
- Pamiętacie jak osłabłam w drodze? - nie czekała na odpowiedź - Wtedy nie widziałam Aidena, to nie on mnie zaatakował.
- To kto? - blondynka zebrała się w sobie i przykula uwagę pozostałych, którzy zaczęli się zastanawiać nad tym pytaniem. 
- Człowiek potezniejszy od Aidena. Powiedział, że moja dusza jest jego. To dzięki niemu Aiden ma moce, więc gdy przyzwie swoją dziewczynę to moja dusza nie wiem ile czasu będzie w moim ciele. Jeśli nie znajdziecie sposobu na odzyskanie mojej duszy, to musicie zabić moje ciało. Obiecajcie, nie chce by ludzie myśleli, że ich zabijam. - gdy tylko skończyła to przyjaciele pokiwali smutno głowami.
- Znajdę...znajdziemy sposób, obiecuje. - Damon mówiąc to przytulil ją mocno do siebie. Nagle usłyszeli jak ktoś klaszcze. Odsunela się od niego i spojrzała w tamtą  stronę. Zobaczyła Aidena, który z wielkim usmiechem podszedł do nich.
- Jakiesz to wzruszające i smutne, bo niestety to wasze ostatnie chwile. Cade ma wobec ciebie plany moja droga. - wzrocil się do Luny - Zawsze ciebie chciał, to przez niego Rosalie została przeklęta. Jednak nie w taki sposób jaki chciał, dlatego cały czas pragnie twojej duszy, która miała być jego od czasu narodzin Rosalie. To nie ja wybrałem Hurrem, to nie ja wybrałem ciebie. Tylko Cade. No, ale cóż. Przejdźmy do interesów. Zaklęcie? - Luna wyjęła z kieszeni zgieta kartkę i zrobiła krok w przód.
- Moja siostra najpierw. - powiedziała stanowczo na co Ajden się zasmial. Pstryknal palcami i obok niego pojawiła się jej siostra.
- Alex? - Lu chciała do niej podbiec, ale Aiden trzymał jej siostrę  za szyję.
- Podejdź, a ja ją puszczę. - patrzyła prosto w jego zimne oczy.
- Skąd mam mieć pewność, że to zrobisz? - Ona nie jest mi potrzebna, a ty tak. Jeśli ją zabije to przestaniesz współpracować. Chyba brzmi logicznie? - pokiwala głową i ostatni raz spojrzała smutno na przyjaciół. Chciała podbiec do Damona i utonac w jego ramionach. Jednak wiedziała, że już nie ma drogi powrotnej. To był koniec. Koniec dla niej. Wzięła głęboki oddech i ruszyła w jego stronę. Nie patrzyła na niego tylko na siostrę, która miała smutek w oczach, które blagaly by tego nie robiła. Jednak ona tylko poruszyła smutno ustami mówiąc przepraszam. Gdy już była obok nich to Aiden puścił Alex tak, że zatoczyła się w stronę przyjaciół i upadła. Diego szybko zjawił się obok niej i pomógł jej wstać. Gdy tylko wstała to jej wzrok od razu powędrował w stronę siostry, która się lekko do niej uśmiechała. Aiden nie czekał na możliwy atak i przeniósł siebie i Lune daleko stąd. Damon stal jak wryty nie mogąc oderwać wzroku od miejsca gdzie była Luna. Czuł, że pustka, która powstała przy ich zerwaniu powiększa się z każdą kolejną chwilą. Nie słuchał już nikogo. Nie potrafił w tym momencie racjonalnie myśleć. Ruszył prosto drogą nie patrząc nawet gdzie idzie.