piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 5





    Luna

   Przez cały kolejny dzień nie wychodziłam z domu, jednak już następnego postanowiłam , że przecież nie mogę siedzieć ciągle w pokoju i nie wychodzić, muszę coś robić. Postanowiłam zapomnieć o Damonie o tym jak się na nim zawiodłam. Ubrałam się cała na zielono, żeby jakoś się rozweselić i skierowałam swoje kroki do grilla.
Na miejscu  zauważyłam Tylera , który  zaraz do mnie podszedł, wyciągnął z uśmiechem rękę.
- Jestem Tyler - uścisnęłam ją
- Luna ja... - przerwał mi ruchem reki
- Wiem, dziewczyny wszystko mi powiedziały - uśmiechnęliśmy się.
- Amm... Tyler ? Masz czas ?
- Jasne - uśmiechnął się łobuzersko - może się czegoś napijemy?
- Chętnie, ale ty wybierasz, nie znam się na alkoholach.
- Nie ma sprawy, usiądź zaraz wracam.
Widziałam jak rozmawia z Mattem, po chwili obaj się na mnie spojrzeli.
Zamienili jeszcze parę słów z  i  Ty usiadł  z powrotem obok mnie.
- To jak się podoba MF ? - miałam zmieszaną minę w umyśle widziałam Damona, ale szybko zganiłam te myśli.
- Jest ekstra ciągle mam wrażenie, że to sen i zaraz się obudzę i puf - zrobiłam rękami eksplozje na co mój towarzysz się roześmiał. Trzeba przyznać, że jest przystojny i te jego dogłębne spojrzenie, nie dziwnie się, że Caroline się w nim zakochała. Zaraz przyszedł Matt, który postawił dwie szklanki jak się domyślam to martini.
- Jestem Matt - uścisnęłam jego dłoń.
- Luna miło mi, pewnie tez już wszystko o mnie wiesz - jego uśmiech to potwierdził.
- Nie gniewaj się na dziewczyny.
- Spoko to nawet lepiej, nie muszę opowiadać w kółko swojej historii, spory ruch jest dziś
- Nom tak i to bardzo, sorki wybaczcie, ale obowiązki wzywają.
Odszedł, a ja chwyciłam szklankę do reki i dotknęłam czubkiem języka napój, poczułam mocno słodkawy smak, nagle oprzytomniałam i spojrzałam na Tylera, który przygląda mi się rozbawiony, aż się zarumieniłam.
- Przepraszam - Tyler parsknął śmiechem
- Nie masz za co, to nawet przyjemny widok.
- Tyler ! - udałam obrażona, lecz po chwili oboje się śmialiśmy.
- Muszę już lecieć, na razie  ślicznotko - nachylił się i pocałował w policzek, przy nim czułam się rozpromieniona trochę posiedziałam bawiąc się, gdy chciałam już iść, podniosłam wzrok i zobaczyłam Damona, który się dosiadł. Mój dobry humor prysł, nic nie mówiłam , spojrzałam obojętnie i przerzuciłam wzrok na szklankę i znów się nią bawiłam. Ciągle się we mnie wpatrywał, czułam to.
- Czego chcesz ? - spytałam nie odwracając wzroku od szklanki.
Ja naprawdę szczerze cie przepraszam - prychnęłam, ale on ciągną dalej - wiem, że teraz mi nie wierzysz wiem, jestem zimnym dupkiem  i wiem, że przeprosiny nic nie zmienią, ale chce żebyś wiedziała ze naprawdę tego żałuje - spojrzałam w końcu w jego oczy wyglądał bardzo przekonująco, ale dalej miałam mieszane uczucia.
- Dlaczego? dlaczego ci zależy, żeby jakaś głupia dziewczyna miała ci wybaczyć ? - chciał choć powiedzieć, ale go uprzedziłam - wiem kaprys po prostu taki kaprys - uśmiechnęłam się ironicznie.
- Nie wiem czemu, ale to nie kaprys - patrzył poważnie
- Ta bo uwierzę - znów spojrzałam na szklankę - bawi cie to prawda ? Ludzie są słabi znów mi uwierzyła przebaczyła głupia dziewucha, pobawię się wypije krew i zabije.
- Nie ! - prawie krzyknął - to nie jest tak, musisz mi uwierzyć.
- Nic nie muszę.
- Proszę cie - złapał mnie za rękę, którą bawiłam się szklanką, spojrzałam mu w oczy - zrobię wszystko żebyś mi zaufała.
Nie wiedziałam co zrobić, okropnie bałam się powtórki z rozrywki, zamknęłam na chwile oczy i opuściłam głowę odetchnęłam głęboko i uścisnęłam jego dłoń, znów na niego spojrzałam.
- Naprawdę wszystko ? -  patrzył poważnie.
- Absolutnie wszystko.
- Nie spieprz  tego znowu, tak wybaczam ci - uśmiechnął się szeroko  i kleknął przede mną.
- Zobaczysz, nie zawiedziesz się na mnie.
- Dobra, wstawaj - roześmiałam się.

         Damon

    Próbowałem ją przeprosić, chociaż wiedziałem, że to mi nic nie da. Jednak ja dalej w to brnąłem, nie wiem dlaczego, ale chciałem mieć ją blisko siebie. Nie chciałem jej zranić, nie ją. Nagle powiedziała, że mi wybacza , momentalnie się rozpromieniłem, nie wiedziałem dlaczego , dlaczego mi znowu wybacza. Naprawdę jej nie doceniałem, miałem ochotę ją wycałować, ale się w porę opamiętałem.
- Skoro zrobisz absolutnie wszystko - o nie, zaczyna się - to...masz piękne oczy ciekawe jaki cień by do nich pasował - zatkało mnie, a ona po chwili się roześmiała - żartowałam idioto, żebyś widział swoją minę.
-Tak bardzo śmieszne - prychnąłem na co jeszcze bardziej zaczęła się śmiać.


- No już, nie gniewaj się - złapała mnie za rękę  i kciukiem ją potarła, po moim ciele rozeszły się przyjemne dreszcze, jej dotyk wprowadzał mnie w błogi stan.
- Nie gniewam - chciałem poprosić ją do tańca, ale nagle wstała.
- Pójdę już do siebie, jestem strasznie zmęczona - też wstałem
- Odprowadzić cię?
- Będzie mi miło.
Całą drogę powrotną rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Cieszyłem się, że mi wybaczyła, naprawdę nie mogę przestać się uśmiechać, przy niej czuje, że żyje. W końcu dotarliśmy pod motel.
- Dzięki za odprowadzenie.
- To ja dziękuje za wybaczenie - chwile wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Nachyliłem się i pocałowałem ją w policzek, zadrżała i się zarumieniła, co mnie ucieszyło - Do jutra  mała - dotknąłem jej włosów.
- Do jutra Damonie - ciągle na nią patrząc powoli się wycofywałem nie chciałem się od niej odwrócić. Chwile później zniknąłem i wróciłem do domu szczęśliwy jak nigdy dotąd.


              Luna

      Chwile tak stałam, po czym z uśmiechem weszłam do pokoju, rozpięłam włosy i wzięłam długą odprężającą kąpiel. Założyłam czarną satynową koszule nocną, gdy weszłam do pokoju zauważyłam na stoliku bukiet czerwonych róż i karteczkę ,powąchałam róże i przeczytałam kartkę ,, Odwróć się '' , zrobiłam jak pisało i zobaczyłam przed sobą Klausa roześmiany od ucha do ucha.
 Rzuciłam karteczkę na łóżko i wskoczyłam mu na ręce. Objął mnie mocno, oplotłam nogi wokół jego bioder.
- Widzę, że nie tylko ja się stęskniłem - powiedział z uśmiechem na ustach, a ja się jeszcze bardziej wtuliłam - uznam to za odpowiedź twierdzącą.
- Możesz mnie postawić? - spytałam, gdy się trochę odsunęłam wpatrywałam się wciąż w jego oczy.
- A co z tego będę miał? - uśmiechał się cwanie
- To, że cię nie zleje - roześmiał się i mnie postawił.
Usiadłam na łóżku i poklepałam miejsce obok siebie, po chwili był już obok mnie.
- To co robiłaś?
- Pff... - wypuściłam głośno powietrze - trochę zwiedzałam i poznawałam ludzi i nie ludzi , a ty?
- Miałem rodzinne interesy - trochę się zmieszał - strasznie nudne i cały czas myślałem  o tym, żeby wrócić - zlustrował mnie wzrokiem.
- Przestań !
- Ale co?
- Tak patrzeć.
- To znaczy jak ? - zbliżył swoją twarz tak, że dzieliło nas kilka centymetrów.
- Właśnie tak - odepchnęłam go, obawiając się tego co mogło dalej być, nie wiem co do niego czuje, wiem tylko, że to  Damona pragnę.
- Kiedy chcesz zacząć lekcje? - weszłam pod kołdrę.
- Jutro, może być o 11?
- Jasne, spotkamy się w Grillu, będziemy malować na zewnątrz.
- Naturę - szepnęłam.
- Ja bym wolał naturę, ale - przejechał palcem wzdłuż mojej szyi do zagłębienia piersi - twojego ciała.
- Bardzo śmieszne - delikatnie zabrałam jego dłoń - wiesz, że to nie ładnie tak bez pozwolenia kogoś dotykać ? - zrobił skruszoną minę - dobra już dobra, a teraz dobranoc chcę się wyspać.
- Dobranoc - szepnął i pocałował mnie w czoło  po czym  zniknął.