wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 13 part 2


   Witajcie oto przed wami druga część rozdziału 13.  Nie będę się rozpisywać, miłego czytania :)

``````````````````````````````````````````````````

                 Ulice Mystic Falls

     Dziewczyny szły uliczkami i rozmawiały jak nakręcone o powrocie do domu. Luna najbardziej nie mogła się doczekać miny jak Damon zareaguje na cały jej świat. Alex skakała rozmawiając, nie dała rady przestać się śmiać. Przechodziły obok Grilla, z którego wyszedł niewielki tłum. Musiały zwolnić tempo i spokojniej rozmawiać, by nikt ich nie słyszał.
- Jak myślisz, ześwirują w naszym domu? - Alex spytała patrząc na siostrę.
- Pewnie nie mniej niż my.
- Hmm, a jak zareaguje tata jak się dowie, że kogoś masz? - zaśmiała się z miny siostry.
- O nie, tata go zabije. - powiedziała przerażona Luna. - To będzie katastrofa.
- Nie będzie tak źle, chyba. Tylko zatłucze twojego ukochanego i zrobi wywiad. - powiedziała i od razu oberwała od siostry. - Auć, no tak, na odwrót, najpierw wywiad, a potem zatłucze.
Luna ledwo wytrzymywała z siostrą, która jej stale dokuczała. Nie pomyślała, nawet o tym jak zareagują jej rodzice, gdy zobaczą Damona. Dochodziły do domu Alarica, gdzie Alex miała zostać na trening. Rozmawiały parę minut śmiejąc się i żartując. Nagle Alex przestała się śmiać i odwróciła do tyłu.
- Co jest? - Luna od razu szukała jakiegoś zagrożenia.
- Poczułam dziwne...coś na ramieniu. Może mi się zdawało.
- Na pewno z tobą dobrze?
- Tak, siostra. Nie panikuj, pewnie mi się zdawało. - obie się odwróciły i rozglądały dookoła. Jednak nic nie zauważyły i weszły do domu Alarica.


                      Luna 

   Po kilku minutach szłam drogą do domu pierwotnych. Ustaliliśmy wszyscy, że przeniesiemy się do naszego świata trochę później. Zostawiłam Alex u Alarica, który ją uczy sztuki walki i obrony przed stworzeniami magicznymi. Nie mogłam się doczekać momentu, aż razem z nimi się przeniesiemy i zobaczą nasz świat. Pewnie będą w szoku, tak jak ja kiedy się przeniosłam tutaj. Powoli dochodziłam do domu pierwotnych.  Nagle ktoś mnie objął w pasie, a ja odruchowo użyłam magii do odrzucenia przeciwnika.
- Zwariowałaś? - obróciłam się i zobaczyłam jak Kol wstaje z chodnika.
- Przepraszam. - zrobiłam skruszoną minkę - Chcę pożyczyć jakieś księgi twojej matki.
- Wiedziałem, że jeszcze się na coś przydam jak tu zostanę. - powiedział z uśmiechem na ustach i mnie prowadził do domu. Kol może i był czasem nieprzewidywalny, ale w gruncie rzeczy jest całkiem spoko. Zaprzyjaźniłam się też wcześniej z Bex, ale coś mi się zdaje, że to była, krótka znajomość. Blondynka ma ograniczone zaufanie do innych, a Klaus...o nim nawet nie chce mi się wspominać. Prychnęłam na myśli o nim. Nie wiem jak mogłam być tak głupia i mu zaufać. Klaus jest po bliższym poznaniu wrażliwy, ale zawsze władza będzie dla niego najważniejsza. Ciekawi mnie w jakie kłopoty się wpakował. Weszliśmy do wielkiej biblioteki Mikelsonów. Bez reszty z rodzeństwa jest tu strasznie cicho i pusto. Zapach książek unosił się wokoło, kocham to. Zauważyłam  na górze jedną czerwoną książkę, która mnie zaciekawiła wyglądem. Kiwnęłam palcem i książka z lewitowała na dół, aż do moich rąk. Złapałam ją i od razu otworzyłam.
- Częstuj się. - Kol zaśmiał się stojąc w progu. Kiwnęłam palcem i jedna z ksiąg walnęła go w głowę. Teraz ja się zaśmiałam.
- To nie jest śmieszne. - wystawiłam mu język. Przejrzałam kilka interesujących ksiąg i wybrałam z nich jedną, która mi się spodobała najbardziej.
- Chcesz się z nami zabrać?
- Lubię cię bardzo, ale jakoś nie mam ochoty. Poza tym ile was tam jedzie?
- No ja, Alex, Damon, Stefan i Elena. Caro i Tyler zostają.
- Może kiedy indziej się zabiorę, tak sam na sam z tobą. - objął mnie w tali, tak jakby chciał mnie uwieść. Wiem, że tylko żartuje.
- Czy pan chce mnie uwieść?
- Ależ skąd pani przyszła taka myśl?
- Nie ładnie odpowiadać pytaniem na pytanie. Ja mam kogoś.
- Ciekawe kogo? - zaśmialiśmy się i pomału tańczyliśmy.
- Takiego jednego pacana. - powiedziałam ledwo przez śmiech.
- To muszę mu to powiedzieć. - palnęłam go w głowę. - No co, pokochałem cię...jak siostrę oczywiście.
- To dobrze, że jak siostrę, bo inaczej byłoby po tobie.
Jeszcze tak chwilę rozmawialiśmy i zabrałam tą księgę ze sobą. Szłam teraz w kierunku domu Bonnie. Muszę poćwiczyć więcej zaklęć, bo z tego co mówił Aiden, to będę musiała stoczyć walkę z jakimś Diegiem. Tylko pojęcia nie mam jak on wygląda.


                  Alex 

    Jak tylko moja siostrzyczka zostawiła nas samych to od razu Ric zaczął uczyć mnie. Zaczęliśmy od postawy obronnej i wyposażenia przeciwko istotom nadprzyrodzonym. Ustałam w lekkim rozkroku z rękami zgiętymi w łokciach i zaciśniętymi pięściami. Ric stał na przeciwko mnie z rekawicami do ćwiczeń. Uderzyłam w to na przemian, po dość krótkim czasie czułam lekkie zmęczenie.
- Dobra koniec tej rozgrzewki. - powiedział rzucając rękawicę.
- To była rozgrzewka? - spytałam z niedowierzaniem na co mój nauczyciel się zaśmiał.
Następnym krokiem w szkoleniu było strzelanie z kuszy i broni palnej do celu. Jak zaczęłam strzelać to nie było słychać żadnych odgłosów zwierząt. Huk z broni roznosił się echem po okolicy.
- Od ilu lat umiesz to wszystko? - spytałam zaciekawiona, gdy zajął moje miejsce i strzelał.
- Sporo. - odgłos strzału lekko go zagłuszył.
- Wierzysz temu Aidenowi? - spojrzał na mnie nie przeniknionym wzrokiem.
- W swoim życiu nauczyłem się, żeby nikomu nie ufać.
- No tak, ale Damonowi zaufałeś. - zaśmiał się i odłożył broń.
- To inna sprawa, on...jest...to przecież Damon. - no tak to bardzo zrozumiałe. Nie mogłam zdusić śmiechu, Alaric tak samo.
- Wiesz Aiden, on znał twoją siostrę, to znaczy znał Hurrem, ale jest w nim coś takiego... - przytaknęłam, wiedziałam o czym mówi. - w każdym bądź razie mu nie ufam do końca.
- Mówił, że Diego jest zły i pragnął mocy Hurrem, a teraz chce mocy Luny.
- Może to być prawda, tak czy siak, trzeba być ostrożnym.
- Damonowi szajba odbija. - mruknęłam chowając nasze ,,zabawki''.
- Zazdrosny? - puścił mi oko. Dość szybko złapałam dobry kontakt z Rickiem. Jest dla mnie jak drugi ojciec. Jeszcze przez parę minut z nim rozmawiałam, a potem mimo prośby siostry, wracałam do domu sama. Przechodziłam przez las i słyszałam donośny śpiew ptaków, wdychałam powoli powietrze. Było tak spokojnie, że się cieszyłam, że szłam na samotny spacer. Niebieski motyl leciał przede mną od paru minut. Przyglądałam mu się uważnie i go goniłam, przyspieszał w momentach, gdy byłam blisko niego. Nagle jakiś pył z niego spadał i przede mną znikąd znalazł się Diego. Nie zdążyłam wyhamować i na niego wpadłam. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, ale szybko odskoczyłam w tył i zrobiłam postawę gotową do walki jak uczył mnie Ric. On się zaśmiał i pokręcił głową.
-  Ty chyba żartujesz. - powiedział i pstryknął palcami, wokoło mnie wytworzyła się szklana pułapka. Od razu zaczęłam w nią kopać. Ric nauczył mnie walki z wampirami i innymi, ale nie jak poradzić sobie z czarownikiem. Ehh... spojrzałam na niego z chęcią mordu, a on tylko się śmiał. Szklana zasłona opadła.
- Gdybym chciał cię zabić to zrobiłbym to już dawno, nie sądzisz.
- Aiden mówił, że udawałeś, by zdobyć moc Hurrem...
- Bzdura! - uciął jej gwałtownie - To on chciał jej mocy, oszukał was. Zaraz to ty jesteś kolejnym wcieleniem?
- Nie, jestem Alex, a moja siostra Luna to... - potrząsnęłam głową - nie mam pojęcia po co ci to mówię.
- Aiden, to on zdradził twoją siostrę, to znaczy Hurrem, a nie ja! Zrobi tak by mu zaufała.
- Niby czemu mam ci wierzyć?!
- A czemu wierzysz jemu? - staliśmy bardzo blisko na siebie patrząc. Miał całkowitą rację, nie miałam pojęcia komu wierzyć. Zrobiłam krok w tył, a on znowu się zbliżył.
- To ja pomagałem twojej siostrze, to znaczy Hurrem byłem jej...
- Nie chce tego słuchać! - zatkałam uszy i dalej szłam. Pociągnął mnie za ramię i odwrócił do siebie. Spojrzał na coś za mną i nagle został wystrzelony w powietrze, przeturlał się po betonie.
- Wszystko gra? - koło mnie stał Aiden, kiwnęłam głową całkiem zaskoczona. - A tobie to już chyba mówiłem, żebyś się tu nie pokazywał!
Diego powoli wstał, z jego ust leciała mała strużka krwi. Spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby się o mnie bał, a potem skupił się na Aidenie. To było coraz dziwniejsze.
- Nie uda ci się to co planujesz. Luna się dowie...
- O proszę, znasz jej imię. - blondyn się zaśmiał przerywając mu.
- Nie dam ci ich skrzywdzić. Alex nie martw się, będę w pobliżu jakby coś się działo. - w tym momencie moc Aidena zaczęła go dusić, dopiero jak złapałam blondyna za rękę, to przestał.
- Zabiorę cię do domu, zgoda? - spojrzałam na Diego i pewna część mnie chciała mu zaufać. Kiwnęłam głową i po chwili Aiden nas przeniósł przed dom Salvatore. Zrobił krok w tył i zniknął, zostawił mnie samą z przeróżnymi myślami.


                  Luna

     Szłam samotnie drogą, jednak co chwilę zerkałam za siebie. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Czułam na ramionach, zaczepiającą mnie ciemność. Może to tylko takie wrażenie, sama już nie wiem. Jestem przewrażliwiona, potrząsnęłam głową. Miałam potem zajść do Alarica po Alex, jednak czułam, że długo tam nie wytrzyma, albo padnie podczas treningu. No co, sama jego chciała. Doszłam w końcu do domu Bonnie. Zapukałam do środka, a po chwili drzwi się uchyliły. Jednak to nie ona mi otworzyła, weszłam do środka i zamknęłam drzwi.
- W ogrodzie! - usłyszałam głos Bonnie dobiegający z tamtego kierunku. Wyszłam z pokoju prosto do ogrodu. Zobaczyłam tam czarownicę, która siedziała po środku obok drzewa, wokół niej leżały rozłożone księgi.
- Nieźle się przygotowałaś. Ja mam tylko to. - pomachałam jej ręką, w której trzymałam księgę.
- Trzeba cię w końcu przygotować to walki.
- Z Diegiem? Nawet go nie znam. - usiadłam obok niej.
- Ale poznasz i musisz być gotowa do walki. Nie nauczę cię za dużo, tylko tego co znam sama i ewentualnie tego co jest zawarte w tym. - wskazała na księgi. Po kilku chwilach stałyśmy naprzeciwko siebie i rzucałyśmy różne zaklęcia. Ćwiczyłam razem z Bonnie, tak długo, aż dosłownie padałam. Nie miałam siły na nic. Po zakończonym treningu usiadłam z Bonnie na sofie i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Tak jak dwie przyjaciółki na plotkach.

               

                    Ulice Mystic Falls 

    Luna szła ulicami miasta prosto do domu Alarica, miała przyjść i zabrać stamtąd Alex. Była cały czas zamyślona, nad  wszystkim. Już nawet nie wiedziała o czym ma ona myśleć. Ustała nagle, nie wiedziała czemu. Po prostu się zatrzymała i przyglądała się spokojnie ludziom.
- Buu! - podskoczyła całkowicie zaskoczona i zobaczyła przed sobą Aidena.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęła wkurzona.
- Oj nie złość się. - ścisnął jej policzki palcami.
- Puść. - rękami odsunęła go od siebie. - Nie mam czasu na twoje gierki, muszę iść po siostrę.
- Już jest w domu, miała małą eskortę. - spojrzała na niego zdziwiona i zaskoczona. - Pomyślałem, że przyda jej się ochrona. - zbliżył się jeszcze bardziej, aż  zabrakło jej  powietrza.
- Powinnam wracać. - odwróciła się z zamiarem odejścia.
- Uczyłaś się zaklęć? - kiwnęła głową. - Pewnie z tą czarownicą, ehh..to nic ci nie da. Potrzebny ci ktoś, kto zna bardzo dobrze Diego i  jego sztuczki.
- Czyli ciebie. - uśmiechnęła się, tak samo jak on. Przyciągnął ją do siebie trzymając za talię, próbowała się uwolnić, ale trzymał ją mocno i szepnął, by mu zaufała. Gdy przestała się szarpać, poczuli dziwny skurcz. A już po chwili, byli zupełnie gdzieś indziej.
- Gdzie jesteśmy? - spytała i przyglądała się kwiatom, które rosły dookoła. Było jak w jakiejś bajce.
- Nie w Mystic Falls. - szepnął.
- Tyle też wiem. - podeszła do jednego z kwiatów, który otworzył swój pąk, gdy go tylko dotknęła. Dopiero zauważyła stojące kolumny, które wyglądały jak z czasów starożytnych.
- Odtworzyłem twój ogród, to znaczy ogród Hurrem. - gdy się do niego odwróciła dotknęła się z nim nosem. Zatrzymała oddech na chwilę, nie wiedziała czemu, ale czuła dziwne przyciąganie do niego. Już miała odwrócić głowę, ale ją nagle pocałował. Trzymał ją w tali mocno, tak by nie uciekła. Ale ona nawet nie próbowała, była zbyt zaskoczona. Całował pomału i delikatnie, a ona zaczęła oddawać jego pocałunki. Jednak, gdy wsunął w jej usta swój język, to zadziałało na nią jak kubeł zimnej wody. Odepchnęła go od siebie i walnęła go w twarz.
- Jak mogłeś?! - wrzasnęła, cała się trzęsła ze złości. Nie wierzyła, w jaki sposób mogła się na to zgodzić?
- Przepraszam, spokojnie. Pozwól mi wyjaśnić. - chciał by ona usiadła na ławce obok, ale była zbyt zła. I tylko na niego patrzała spod przy mrużonych oczu.
- Nie użyłem żadnego zaklęcia, żebyś to zrobiła. Kiedyś jako Hurrem byłaś we mnie zakochana.
- Byłam zakochana w Diego, a nie w tobie.
- Tak, ale...wymazał to z twojej pamięci, a potem spotkałaś jego i cię omamił. Przepraszam, miałem ci to powiedzieć wcześniej. Chciałaś tego pocałunku, bo twoja część, to znaczy część Hurrem, która jest w tobie, to ona mnie kocha.
- To istne szaleństwo. - pokręciła głową próbując to zrozumieć. Podszedł do niej blisko, aż za blisko.
- Ja cię nadal kocham. - chciał już ją pocałować, ale go mocno od siebie odsunęła.
- Nie jestem nią. Nie rób tego więcej i zabierz mnie do domu. - nie spojrzała już na niego. Teraz już wiedziała czemu  do niego lgnęła. Złapał ją za ręce i już po chwili byli przed domem Salvatore. Dopiero teraz na niego spojrzała. Patrzył na nią tak łagodnym wzrokiem, że zapominała, dlaczego się na niego złościła. Kolejny raz się do niej zbliżył.
- Proszę...zostań ze mną. - szepnął dotykając nosem jej nos. Odsunęła się i zrobiła parę kroków w tył. Nie odwróciła się już. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie. Odetchnęła parę razy, ale po chwili poczuła, że ktoś się jej przygląda. To był Damon, opierał się o framugę wejścia do salonu. Miał zimny wzrok, jakby był na nią zły.
- Coś się stało? - podeszła do niego i chciała go pocałować, ale ją odtrącił. Zrobił krok w tył. - Damon?
- Jakbyś nie wiedziała. - burknął. Domyśliła się, że musiał ją widzieć z Aidenem.
- Do niczego nie doszło i nie dojdzie. - powiedziała, chociaż właściwie to nie było prawdą. Doszło do pocałunku, o którym wolała zapomnieć.
- Właśnie widziałem. Podoba ci się on! Dlatego go ciągle bronisz, a obiecałaś mi!
- Że będę ostrożna i byłam i wcale mi się on nie podoba! Oszalałeś. - złapała go za ręce, jednak on zrobił kolejny krok w tył i wyszedł z domu zostawiając ją samą.


                 Damon

     Zimne wieczorne powietrze owiewało moje ciało. Czułem jak się we mnie wszystko gotuje. Od początku mi ten Aiden się nie podobał. Od pierwszej chwili jak go zobaczyłem. Widziałem jak Luna na  niego patrzy, jak go broni. Zacząłem się bać, że ją stracę.
- Taki romantyczny spacer we dwoje. - usłyszałem głos Katherine, która zaraz mnie złapała za rękę. Odtrąciłem ją i przyspieszyłem nie mówiąc ani słowa.
- Ej coś ty taki nie w humorze. Czyżby Luna już miała cię dość?
- Odpuść sobie. - warknąłem na nią nie patrząc.
- Czyli tak. Wiedziałam, że ją wcale nie interesujesz. Nie, to co mnie. - znowu poczułem jej dłoń na swojej. W końcu się odwróciłem. Patrzała na mnie uwodzicielsko i palcami wędrowała od mojej ręki w górę, aż do ust.
- Przecież mnie kochasz, przez tyle lat. Nie daj się prosić. - zbliżyła się, tak że dzieliło nas kilka centymetrów - Damon...przecież wiem, że tego chcesz.
  W ostatniej chwili przygwoździłem ją do drzewa i przez chwilę na nią patrzałem w zupełnej ciszy, a ona uśmiechnęła się uwodzicielsko. Znowu chciała mnie pocałować, ale ścisnąłem jej szyje, co ją zupełnie zaskoczyło.
- Nie wiesz czego chcę. Na pewno nie ciebie. I więcej tego nie próbuj, bo inaczej pogadamy.
Zostawiłem ją przy tym drzewie, a sam poszedłem znacznie dalej. Po paru minutach łażenia usiadłem na jakiejś ławce. Spojrzałem w niebo i rozmyślałem nad wszystkim.



                Kilka ulic dalej

   Brunetka stała i patrzała w dal. Była zła na to, że została odepchnięta. Nie kochała go, ale nie lubiła, jak ktoś ją odtrąca.
- Jak widzę twój plan się nie powiódł. - usłyszała za sobą głos, który poznała od razu. Cała się napięła.
- Mam coś zrobić? - spytała ze strachem co było dziwne jak na nią.
- Nie, jak na razie nie. - ręką złapał jej włosy i przeniósł na jeden bok. Głęboko wciągnął powietrze, aż poczuła to na swojej skórze. Drgnęła, bała się go.
- Wiesz co, niech twój plan się powiedzie. Wtedy Luna nie będzie się już tak opierać.
Odwróciła się, lecz jego już nie było. Wiedziała, że ma za dużą moc. Mógł ją zabić w każdym momencie. Bała się go bardziej niż pierwotnego. Będzie jej trudno wykonać to zadanie, ale wie, że nie ma innego wyjścia.
          

                      Ogród Salvatore 

    Kolejnego dnia Luna siedziała w ogrodzie i patrzyła  beznamiętnie w niebo. Od wczorajszej sprzeczki Damon jej unikał. Nie widziała go od tamtego czasu, a to było dla niej za długo. Setki myśli przechodziło jej przez głowę. Usłyszała głosy dochodzące z domu. Powoli weszła do środka i zobaczyła jak Alex wpadła w małą konwersację ze Stefanem i Eleną na temat ich świata, ale nigdzie nie widziała Damona.
- Zebrałaś manatki? - spytała ją siostra kładąc dłonie na biodrach.
- Tak jakby. Przecież my niczego nie potrzebujemy. - tylko to powiedziała i do salonu wpadł Damon.
- Gotowy na wycieczkę? - zagadnął go Stefan wyczuwając napiętą atmosferę, między jego bratem, a Luną.
- Nigdzie się nie wybieram. - powiedział cichym głosem i skierował się na górę.
- Ja z nim pogadam. - pokiwała głową i młodszy z braci poszedł na górę.
Zostały tylko we trójkę. Luna ciężko siadła na sofie, a Alex i Elena obok niej.
- Nie chcę cię bardziej martwić, siostra, ale mi też Aiden się nie podoba. - Luna na nią spojrzała krzywo.
- O co ci chodzi?
- Damon może i jest zazdrosny, ale Aiden... on jest, jest w nim coś takiego. Nie możesz mu ufać, tylko dlatego, że znał Hurrem.
- Tak, ale... - spojrzała na swoje ręce - Hurrem była zakochana też w Aidenie. Dlatego chce z nim przebywać i mu ufam.
- To już naprawdę szaleństwo. - powiedziała Elena.
- A co jeśli, Damon nie będzie chciał już ze mną gadać?
- Będzie, pamiętasz jak było ze mną i Stefanem. Kochałam obu, ale to na Stefanie mi bardziej zależy. Będzie dobrze. - przytuliły się pocieszając tym samym Lunę. Po chwili usłyszały kroki i do salonu weszli bracia. Stefan kiwnął głową na znak, że udało mu się przekonać brata. Damon spojrzał w końcu na Lunę, miał nie przenikniony wzrok. Przez sekundę zdawało jej się, że zauważyła na jego twarzy cień uśmiechu. Ustali w kręgu i złapali się za ręce. Luna była rozkojarzona nie mogła się skupić swoich myśli na powrocie do domu.



                    Gdzieś ulice miasta

   Po kilku sekundach, gdy otworzyli oczy to nie znajdowali się już w domu, ani też w domu Luny tylko pośrodku jakieś ulicy. Rozejrzeli się dookoła w poszukiwaniu jakiś poszlak, gdzie się teraz znajdują.
- No siostra, pomyliłaś się, gdzieś ty nas sprowadziła. Pewnie sama tego nie wiesz...
- Wiem.- przerwała jej, a wszyscy skupili na niej swój wzrok. - Jesteśmy po środku Atlanty. W miejscu gdzie kręcą VD.
- Cudnie, zaraz poznają aktorów. - mruknęła Alex szukając jakieś drogi ucieczki.
- Możemy spotkać, bardzo chętnie. - odpowiedział Damon czym zwrócił na siebie uwagę pozostałych. Zauważył idącą ulicą dziewczynę, gdy na niego spojrzała to jej pomachał. Podeszła do niego jak zaczarowana, od razu widać było, że jest fanką Damona.
- O matko, a myślałam, że was już nie spotkam. Elena i Stefan - spojrzała na nich, lecz potem szybko przerzuciła wzrok na Damona. - Ty jesteś boski, najlepszy ever!! Ugryziesz mnie? Zdjęcie mogę?? - mówiła jak nakręcona i skakała obok Damona jak wariatka. Luna zaczynała być zazdrosna, ale trzymała nerwy na wodze. Natomiast Damon wyglądał na lekkiego w szoku, ale cały czas się do niej uśmiechał szarmancko. Zrobił sobie zdjęcie z fanką, a ona zaczęła piszczeć z radości.
- A gdzie mieszkasz? - nie spodziewanie spytał ją.
- Nie daleko,  Besantstreet 34. Jak chcesz to możesz wpaść. - puściła do niego oko.
Poszła drogą do domu ciągle zerkając do tyłu. Wciąż się uśmiechając odwrócił się i napotkał smutne spojrzenie Luny. Wtedy jego uśmiech zgasł i dopiero dotarło do niego co zrobił. Ruszyła przed siebie, minęła Damona nawet na niego nie patrząc. Stefan tylko pokręcił głową , gdy ich spojrzenia się zetknęły i ruszyli za Luną.
- Wiesz dokąd idziemy? - Alex zrównała krok z siostrą .
- Nie. - odpowiedziała krótko, nie wiedziała co ma już robić czy myśleć.Pomyślała jak to musiało wyglądać z Aidenem. Zastanawiała się , czy poczuł dokładnie to samo, co ona teraz. Przeszli nie całe kilka metrów, aż Luna zatrzymała się i odwróciła do pozostałych. Spojrzała na swoje dłonie.
- Ok, może dam radę znów nas przenieść.
- Na pewno twoja moc się zregenerowała? - spojrzała na młodszego z braci.
- Nie wiem, ale nie mamy wyjścia. Nie możemy tu dłużej zostać, bo ktoś nas zauwa...
- Tu jesteście. - usłyszeli głos jakiegoś mężczyzny za sobą. Odwrócili się wszyscy jak na komendę.
- O nie... - cicho szepnęła Luna.
- Reżyser wszędzie cię szuka. - zwrócił się do Damona, a on w szoku nie wiedział co powiedzieć i dał się prowadzić. Szli tak za nim, aż doszli do wejścia na plan serialu.
- Słuchajcie - odezwał się cicho Stefan.
- Musimy stąd znikać, tak wiem. - mruknęła Alex.
- To też, ale nie jestem wampirem. - spojrzały na niego dziwnie. - Moje kły..nie mam ich i nie słyszę niczego z daleka.
Wyszli w końcu na jeden wielki plan, ludzi było pełno jak w mrowisku mrówek. Każdy był zajęty przygotowaniami do nagrywania. Nagle podeszło do nich kilku statystów i pociągnęli Stefana i Elenę w inną stronę co Damona. Alex pobiegła za nimi, a Luna poszła szukać Damona. Musiała uważać na ochroniarzy, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Szła prosto przed siebie i weszła między innych statystów.
- Zabierzcie sprzęt do budynku! - krzyknął do nich mężczyzna w kraciastej czerwonej koszuli. Luna wzięła w dłonie jedną z lamp i weszła za innymi osobami do środka. Gdy przechodziła obok ochroniarzy, była cała spięta. Rękoma ściskała mocniej lampę i wstrzymała oddech. Wypuściła powietrze dopiero jak miała ochroniarzy za sobą.Zostawiła sprzęt i schowała się w rogu, tak by jej nikt nie widział. Jak tylko wszyscy sobie poszli, to wyszła z ukrycia. Widziała jak do tego budynku wciągnęli Damona, teraz musiała  go szybko znaleźć. Szła korytarzem prosto, zobaczyła tabliczkę z napisem toalety, więc zawróciła i skręciła w kolejny zakręt. Ujrzała długi korytarz, rozejrzała się czy są jakieś kamery, a gdy je zobaczyła to serce zaczęło jej mocniej bić.
- Skup się, musisz go znaleźć. - przeszła przez korytarz, aż doszła do rozwidlenia.
- No to w lewo, prawo czy prosto? Ehh... - pokręciła głową i skręciła w lewo. Doszła do kolejnego skrętu i tym razem skręciła w prawo, ale gdy tylko to zrobiła to zauważyła trzech mężczyzn idących ku niej. Szybko się wycofała i zaczęła szukać jakiś otwartych drzwi. Kilka było zamkniętych przez co traciła nadzieję. W końcu znalazła jedyne otwarte drzwi, szybko weszła i je zamknęła. Miała nadzieję, że jej nie zauważyli. Usłyszała głosy i kroki, które przybierały na sile.  Jej serce biło zdecydowanie za szybko. Po kilku sekundach było słychać jak głosy cichnął. Oparła głowę o drzwi i głęboko odetchnęła.
- Hej?  - usłyszała za sobą i się z uśmiechem odwróciła.
- Damon. O matko wszędzie Cię szukam. - pocałowała co mocno - Przepraszam, naprawdę przepraszam.
- Ale...  - nim coś powiedział, drzwi się otworzyły i wpadł do środka mężczyzna podobny do tego co stoi w pokoju.
- Ian?  - spytała, a mężczyźni na siebie patrzyli w ciszy,  całkowicie się nie ruszając.
- Ułatwię ci to Luno. - powiedział prawdziwy Damon,  który wpadł przed chwilą do pomieszczenia.
- Damon,  myślałam, że to ty.  - podeszła do niego.
- Nie wiem jak mogłaś się pomylić. Jestem dużo seksowniejszy od tej marnej podróby. - teraz miała pewność który to który.
- Ktoś może mi wyjaśnić, o co tu chodzi? - usłyszeli głos Iana i na niego spojrzeli.
- Damon nie jesteś wampirem. - uprzedziła ukochanego, który się już szykował do hipnozy. Luna podeszła do Iana i zerknęła kątem oka na Damona.
- Jakimś cudem trafiłam do VD, a to prawdziwy Damon.  Jestem czarownicą i ściga mnie jakiś Diego. - skończyła, a Ian po chwili ciszy zaczął się śmiać.
- No dobra, to bardzo dobry żart.  - zaklaskał i w tym momencie wpadła Elena ze Stefanem.
- Musimy stąd spadać i to szybko, wow...  - uciął Stefan patrząc na Iana i Damona jak na duchy i do środka wpadła zdyszana Alex.
- Siostra naprawdę mamy kłopoty... - urwała i się przyglądała sobowtórom tak jak pozostali - idą tu ochroniarze. Elena natknęła się na Ninę i Josepha. Musiałam interweniować i Joseph dostał w głowę.
- Jego też powinniśmy uderzyć. - Damon zaczął do podchodzić do Iana.
- Ochrona zaraz was wyprowadzi. - odpowiedział mu Ian groźnie. Luna zatrzymała Damona w ostatnim momencie i pokręciła głową. Dała mu znak głową, że ona to załatwi.
- Posłuchaj Ian. - pociągnęła go w stronę biurka. - my tylko jesteśmy tu przejazdem i zaraz nas nie będzie.
Gdy skończyła mówić, popchnęła Iana na krzesło. Cicho wymawiała zaklęcie, a Ian zaczął zamykać oczy. Po kilku sekundach zasnął.
- Moja dziewczyna.  - powiedział z uśmiechem Damon. - Dlaczego my nie jesteśmy wampirami, a ty masz moce?
  Luna wzruszyła ramionami, a Alex pociągnęła ich w stronę wyjścia. Mieli coraz mniej czasu, by wyjść stąd nie zauważonymi. Luna po drodze używała nie wielkiej ilości magii do rozproszenia osób. Chciała już stąd wyjść. Zabawne kiedyś oddałaby życie, żeby tu asystować, a teraz chce znikać. Wyszli mijając ochronę i osoby pracujące. Wybiegli na zewnątrz budynku, biegli w stronę lasu. Minęli jeden z kamperów i wręcz wpadli, na nikogo innego jak na Nataniela Buzolica.
- Nie powinniście czasem być na planie? - zagadnął ich, gdy ich zauważył.
- Mamy przerwę. - odpowiedziała natychmiast Elena.
- To fajnie, chcecie coś zjeść? Właśnie się wybieram. - mówił trzymając telefon w ręce.
- Nie nie, musimy coś załatwić. To moje kuzynki Alex i Luna - powiedział Stefan.
- Hej, miło poznać. - zagadnął do dziewczyn. Alex zmiękły kolana, było widać jak on na nią działa. Ruszyli dalej w stronę lasu, gdy Nataniel się oddalił.
- Jakoś przy Kolu tak nie masz. - powiedziała szeptem Luna i zaczęła chichotać.
- Cicho bądź. - burknęła jej w odpowiedzi. Złapali się za ręce i Luna ponownie wymawiała zaklęcie przenoszące, modląc się w nadziei by starczyło jej na to mocy.


    W budynku Ian właśnie się przebudził, rozejrzał się dookoła. Pomyślał o dziewczynie, która go pocałowała i o swoim sobowtórze. Jednak po chwili namysłu doszedł, że to musiał być tylko sen. Za nim wyszedł ze swojej garderoby, to ktoś zapukał. Po chwili wszedł Kevin Williamson.
- Tak wiem, że powinienem już być na planie...
- Przecież byłeś i byłeś niesamowity. Naprawdę stu procentowy Damon, przeszedłeś sam siebie. Gratulacje. - Kevin skończył mówić i uścisnęli ręce. Ian został sam w pokoju, nie mogąc uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Wyszedł z bijąc się z myślami, aż doszedł na główny plan, gdzie stał Paul i nie daleko Nina. Byli zanurzeni w dyskusji.
- Hej, wiecie co miałem...  - zaczął Ian, gdy do nich podszedł.
- Dziwny sen z sobowtórami? - spytała Nina, spoglądając na Paula. Ten tylko przytaknął głową.
- Nie możliwe, że we trójkę to śniliśmy. - mówił Ian przystępując z nogi na nogę.
- We czwórkę, bo jeszcze Joseph. - dodał Paul i usłyszeli Nataniela, który się do nich zbliżał.
- I jak tam twoje kuzynki? - spytał Paula, a ten na niego dziwnie patrzał. - No Alex i Luna.
Paul pokręcił głową, kompletnie nie rozumiejąc tego, o co się pyta przyjaciel. Ian stał zamyślony w ciszy przez chwilę, zastanawiając się nad wszystkim. Usłyszał imię Luna z ust swojego sobowtóra. Jednak chciał myśleć, że to tylko sen. Pokręcił głową i zaczął się przygotowywać do kolejnej sceny.



             Na ulicy przed domem

   Znaleźli się przed domem. Luna od razu go poznała, serce jej zabiło dwa razy mocniej. Spojrzała na Alex, która się do niej uśmiechnęła. Wskazała głową na park nie daleko i szepnęła coś do Eleny i Stefana. Po chwili odeszli zostawiając ich samych. Spojrzeli znów na siebie od dłuższej chwili. Nie wiedziała co ma zrobić. Patrzał na nią nie przeniknionym wzrokiem, całkowicie chowając swoje uczucia. Ruszyła ulicą umiejąc nadzieję, że pójdzie za nią. Bała się, że nie chce więcej  z nią rozmawiać. Jednak już po chwili poczuła jego obok siebie. Zrównał z nią krok.
- Damon, nie chciałam całować Iana to był...
- Wypadek, wiem i rozumiem. I przepraszam za tamtą dziewczynę. - przerwał jej, ale nie powiedział nic więcej.
- Kocham cię baranie - zatrzymała się i złapała go za ręce. - Aiden nie jest dla mnie nikim ważnym.
- Jednak widzę jak na niego patrzysz. - unikał jej wzroku.
- To ciebie kocham, nie ważne co się stanie. Jesteś tylko ty. Nigdy nikogo nie kochałam, a mam już dwadzieścia lat. To dla ciebie moje serce bije, to z tobą chce spędzać czas. To z tobą chcę dzielić radości i smutki. Proszę, zaufaj mi. - w jej oczach czaiły się łzy, jednak szybko je odgoniła. Nie chciała by to wyglądało, że bierze go na litość. Chwilę stał nic nie mówiąc i patrząc w jej oczy, ścisnął ręce i pokręcił głową.
- Damon? - bała się coraz bardziej, miała wrażenie, że jej serce słychać na drugim końcu miasta. Przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował. To nie był zwykły pocałunek, tylko żarliwy i bardzo namiętny. Czuła się naprawdę najszczęśliwszą osobą. Uśmiechali się szeroko jak się od siebie oderwali i ruszyli przytuleni  w stronę domu, gdzie na nich czekali pozostali.
- Nom to teraz czas, żebyście poznali naszych rodziców. - powiedziała Alex, gdy do nich podeszli. - A ty się módl, żeby tatuś cię polubił. - zwróciła się do Damona, który przełknął ślinę. Mocno złapał Lunę za rękę i ruszyli w stronę drzwi.
- Nie trzęś się tak, tata jest fajny. - Luna zaczęła się śmiać z reakcji ukochanego. Zapukali do domu i chwilę czekali. Jednak im nikt nie otworzył. Znowu zapukali. Nic. Cisza.
- Może ich nie ma. - Elena rozglądała się dookoła.
- Nie możliwe, mama na pewno jest w domu o tej porze, a tata... - Luna nie skończyła mówić, pchnęła mocniej drzwi, aż się otworzyły. Cały czas były otwarte. Siostry wymieniły ze sobą spojrzenia i rzuciły się w głąb domu.
- Mamo?! Tato?! - krzyczały rozglądając się po pomieszczeniach. Każdy pokój był zdemolowany, szyby wybite, książki i inne rzeczy z półek leżały na podłogach. Firanki porwane od pazurów, a telewizor rozbity leżał po środku salonu. Wszystko wyglądało jak z horroru, szybkimi krokami weszły na górę. Luna podbiegła do leżącej na ziemi matki, wzięła jej głowę na kolana. Alex zrobiła to samo z ojcem. Próbowały ich wybudzić, ale nie mogły. Nie wyczuły pulsu. Po policzkach Luny spływały łzy, a jej ręce trzęsły się. Wymawiała zaklęcia, które znała do uleczania, ale nic nie pomagało. Luna nie poddawała się wymawiała zaklęcia dalej.
- Kurwa! - zaklęła z braku sił. Jej łzy skapywały na matczyne policzki i usta. Wzięła głęboki oddech i zaczęła resuscytację, 30 uciśnięć i 2 wdechy. Robiła to przez parę minut, bez rezultatu. Nie mogła się poddać. Musiała im przywrócić życie. Alex w końcu wstała i próbowała odciągnął Lunę, jednak ta ją odtrąciła. Wytarła nos i wróciła do tego co robiła. To nie mogła być prawda, nie może ich stracić. Damon patrzał na nią z bólem wypisanym na twarzy. Wiedział co to znaczy, stracić kogoś bliskiego, a widząc Lunę w takim stanie to mu sprawiało ból. Dostrzegł jej determinację i wolę walki. Podszedł do niej wolnym krokiem i oderwał od matki. Wyrywała się, jednak on ją przytulił. Łzy kapały na jego koszulę i robiły coraz większą plamę. Ugryzła go i pobiegła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi. Chciała być sama, kompletnie sama...

           

piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 13 part 1

Hej, oto kolejny rozdział.  Do spisu tego bloga dodałam postać Alex i Diega.
Troszkę krótszy, ale coś jest. :)  Miłego czytania.

``````````````````````````````````
                  Salon Salvatore

    Ten dzień był nieco chłodniejszy od pozostałych. Powoli kończyło się lato. Luna siedziała w salonie razem z Eleną i braćmi Salvatore. Powiedziała im całą prawdę o spotkaniach z Aidenem, o wizjach, ale nie wspominała ani słowem o dziwnej sytuacji z szafą. Nie chciała jeszcze bardziej niepokoić Damona, który już teraz był nieco na nią zły za ukrywanie prawdy.
- Jeśli wierzyć w to co mówi Aiden, to jesteś kolejnym wcieleniem, ale dlaczego z nami walczył? - zaczęła Elena patrząc na pozostałych.
- Nie wiem, chyba sądził, że jesteście źli i mi zagrażacie, albo, że... pojęcia nie mam. - Luna była wyraźnie zagubiona w tym. Stefan zerknął ukradkiem na brata i skierował swoje słowa do Luny.
- Mówił , że chce klejnot Nilu czyli ciebie. Po co?
- Nie mówił.
- Nie można mu ufać. - nagle usłyszeli głos Damona, który od kilku minut milczał z wzorkiem wbitym w jeden punkt. Luna czuła w nim rosnące napięcie, bała się, że nie chce jej znać. Nagle spojrzał na nią przeszywając wzorkiem.
- Nie spotkasz się z nim już.
- Ale...
- Żadnego ale, nie spotkasz i już. - nie dał jej dojść do słowa i szybko wyszedł z pokoju zostawiając ich. Wiedziała, że powinna mu o tym powiedzieć.
- Spokojnie będzie dobrze. - brunetka próbowała ją pocieszyć. - a co z tymi wizjami, masz je jeszcze?
- Nie, to znaczy czasem, ale od wczoraj nie.
- Na wszelki wypadek, nie chodź sama.  - w Stefanie obudził się troskliwy brat.
- Mam moc Stef, dam sobie radę. - uśmiechnęła się i weszła na górę. Otworzyła pomału drzwi sypialni, ale nie zastała tam jego.Firanka w oknie machała się w rytm wiatru. Wszedł na dach, pomyślała i już chwilę później wchodziła na dach. Ostrożnie stąpała, robiła małe kroki. Nagle jej noga się obsunęła, nim spadła w dół, Damon ją złapał w pasie i tak  obejmując uniósł ją i usadził bezpiecznie na dachu. Usiadł obok niej i razem spoglądali w przestrzeń. Słońce przyjemnie grzało, jednak nie było za gorąco.
- Wiem, że jesteś na mnie zły. - zaczęła nie spoglądając na niego.
- Nie jestem. -spojrzeli na siebie w tym samym momencie i przewrócił oczami - ok jestem, masz się z nim nie zadawać.
- On może coś więcej wiedzieć o mnie, a te wizje, raczej same nie zniknął. Damon, proszę. - chwyciła go za rękę.
- On mi się nie podoba.
- Czy ty jesteś zazdrosny?
- O niego? W życiu. Nie o to chodzi.
- Ty naprawdę jesteś zazdrosny. - zaśmiała się, spojrzał na nią z posępną miną, po czym tylko pokręcił głową.
- Obiecaj, że będziesz ostrożna. - miał bardzo poważny wzrok.
- Obiecuje. - pocałowała go delikatnie i mocno przytuliła. Damon czuł od samego początku, że coś jest nie tak z Aidenem, że coś ukrywa.

                Ogród za domem Eleny

   Cisza się roznosiła po całym ogrodzie. Elena razem ze Stefanem poszli do niej, żeby nie słyszeć ewentualnej kłótni Damona z Luną. Siedzieli na schodach i czekali, aż Caroline i Tyler przyjdą. Chcieli im powiedzieć to czego się dowiedzieli.
- Dobrze, że stamtąd poszliśmy. - na słowa Eleny, Stefan wybuchnął śmiechem. Znał brata na tyle dobrze, że czuł jego złość z oddali. Tylko, że przy Lunie on się zaczął zmieniać i bardziej starać. Nagle usłyszeli dźwięk otwieranej furtki, a już po chwili do ogrodu weszła blondynka, a za nią Tyler.
- To co jest takiego ważnego, biorą ślub? - Tyler nie mógł się powstrzymać przed żartowaniem ze zmiany Damona.
- Jeszcze nie. - odpowiedział Stef i przybili żółwika, na co dziewczyny przekręciły oczami. Chwilę później zaczęli już rozmawiać całkiem poważnie. Z każdą chwilą chęć na żarty znikała. Nie wiedzieli co mają zrobić.
- Trzeba przyznać, że odkąd Luna się tu znalazła to przestał nas atakować. - Ty mówił zamyślony.
- Może myślał, że my ją no wiecie, zabiliśmy czy coś. - szepnęła blondynka poprawiając włosy.
- Nie mam pojęcia. Luna mówiła, że on powie jej więcej, ale kiedy... - wzruszył ramionami Stefan.
- Dobra, tak naprawdę nie wiemy nic, oprócz wizji i wcieleń. - zaczęła blondynka wstając ze schodów. - dopóki Aiden niczego nie powie to jesteśmy w dupie, więc panowie wybaczą, ale my się będziemy przygotowywać na bal.
Nie czekając na żadne protesty, zaciągnęła Elenę na górę, gdzie zaczęły przygotowania na bal.

              Sypialnia Damona 
   

    Luna szykowała się w pokoju. Specjalnie nałożyła na siebie koronkową czerwoną bieliznę. Stała przed lustrem i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Usłyszała za sobą gwizd, a potem ujrzała w odbiciu lustra jak Damon ją obejmuje.
- Cudnie wyglądasz, brakuje tylko jednej rzeczy. - zmarszczyła brwi, a już po chwili ukochany nałożył na jej szyje naszyjnik z niebieskim oczkiem, który dostała przed ostatnim balem.
- Nie ucieknij mi teraz. - szepnął ze strachem w oczach.
Nie mogła się oprzeć i musnęła jego usta swoimi. Ubrala sukienkę czując na sobie jego wzrok. Wystawił swoje ramie, które objęła, ale nie ruszyli. Spojrzała na niego pytająco, a on ją wziął na ręce i tak ją zabrał do samochodu. Zapiął pasy i już po chwili jechali. Alex zabrała się ze Stefanem i Eleną, którzy pojechali trochę wcześniej.
  W samochodzie panowała kompletna cisza. Damon całkowicie był skupiony na prowadzeniu auta, miał włączony instynkt ochronny. Luna oparła głowę tak by móc mu się przyglądać wygodnie.
- Mam coś na twarzy? - spytał ją czując jej wzrok na sobie.
- O czym myślisz?
- O tym, żeby nikt  na nas nie zapolował. - rzucił okiem w lusterko wsteczne.
- O Adiena nie musisz się martwić. - powiedziała bez myślenia. Teraz Damon trzymał kierownicę mocniej. Jego wzrok zrobił się twardszy, a jego ciało wyraźnie się napięło.
- Przepraszam, tak wiem co myślisz o nim. Obiecałam i dotrzymam obietnicy. - spojrzał na nią już łagodniejszym wzrokiem. Pocałowała go lekko.
- Uważaj na drogę lepiej. -- usiadła znów na swoje miejsce.
      Po kilku minutach weszli do sali. Po raz pierwszy była na balu w szkole MHS. Damon najpierw zabrał ją do budynku i oprowadzał, a ona mówiła o niektórych fragmentach serialu. Cieszyła się jak małe dziecko mogąc zobaczyć te wszystkie miejsca. Mimo, że była w tym mieście już tyle czasu to dalej ją to wszystko ciekawiło.Weszli boczną stroną do sali. Muzyka głośno pobrzmiewała im w uszach. Rozejrzała się po sali i zobaczyła kątem oka Elenę ze Stefanem. Damon pokazał na drugą część sali gdzie bawił się wilczek z barbie. Jednak nigdzie nie mogła dostrzec swojej siostry.

             Alex

   Miałam na sobie białą sukienkę z czarnymi wzorami. Przyjechałam z Eleną i Stefanem, którzy się uparli, że chcą mnie zabrać ze sobą. Chciałam jechać z nowo poznanymi przyjaciółkami, ale bali się mnie puścić bez obstawy osoby nadprzyrodzonej. Od kiedy pojawił się Aiden to rzadko co chodzę sama, ok właściwie jestem tu jak on już tu był. Ale odkąd dowiedzieli się o wizjach itp to zaczęli mnie chronić na masakrę. Miałam tańczyć blisko Eleny, ale nie chciałam. Nie lubię się podporządkowywać. Chcę być wolna i robić co chce. Polubiłam Damona jest odpowiedni dla mojej siostry. Leciały nawet fajne kawałki, czułam muzykę, każdą cząstką ciała. Zauważyłam moją siostrę, która się rozglądała. Szybko wtopiłam się w tłum. Nie chciałam by mnie znalazła. Od razu by kazała mi się pilnować i takie tam. Przecisnęłam się między ludźmi, aż doszłam do ponczu. Chwyciłam szklankę i w tym samym czasie ktoś inny ją złapał. Podniosłam głowę i zobaczyłam tego samego chłopaka o ciemnych oczach co na ulicy.
- Przepraszam - puścił szklankę.
- Bierz ją, nie będę z niej pić. - mruknęłam i wzięłam inną, a on mi nalał ponczu. Odstawiłam szklankę, nawt nie pijąc nic. Odwróciłam się tyłem do niego.
- Przecież nie otrułem tego.- ustał obok mnie.
- Kłóciłeś się z Aidenem. - powiedziałam mrużąc oczy.
- Nie można mu ufać. - nagle zrobił się całkiem poważny.
- A tobie niby tak? - przejechałam wzorkiem po nim i weszłam w tłum. Zaczęłam tańczyć z jakimś chłopakiem, nagle poczułam jak ktoś mnie przyciągnął do siebie. Zobaczyłam go po raz kolejny tego wieczoru. Miał boski uśmiech, pokręciłam głową odganiając głupie myśli.
- Zapomniałem się przedstawić, jestem Diego.
- Nie chce rozmawiać o tobie. - burknęłam.
- Dobrze. - zaśmiał się i przyciągnął bliżej siebie. Chciałam go odsunąć od siebie, ale mi to uniemożliwił.
- Zatańcz ze mną chwilę. - nie ufałam mu, ale nie wiedząc czemu się zgodziłam. Nie odrywał ode mnie wzroku. Czułam się przy nim dziwnie. Zauważyłam na jego ramieniu tatuaż. Chciałam o niego spytać, ale gdy spojrzałam na niego, wiedziałam, że coś jest nie tak. Patrzył pustym wzrokiem w tłum. Spojrzałam tam, ale nic nie zauważyłam i znowu na niego spojrzałam, a on na mnie.
- Muszę iść. - puścił mnie i zrobił krok w tył. - uważaj na siebie.
Zaraz potem zniknął, a ja nie wiedziałam co o tym myśleć. Przepchałam się przez tłum, aż doszłam do toalety, gdzie spotkałam przyjaciółki.

             Luna

   Tańczyłam od jakiegoś czasu z Damonem na parkiecie, który pokazywał mi różne triki taneczne. Patrząc na niego mogłam się zapaść pod ziemie ze swoimi umiejętnościami. Jednak Damon stale mnie przekonywał, że nie jest źle. Zrobił ten sam trik ze mną, co w odcinku z Eleną. Pochylił mnie do tyłu.
- Jej...
- Twoje jej jest cudowne. -zaśmiał się z tego. Bo to było głupie stwierdzenie.
Zaczęliśmy tańczyć do kolejnej piosenki. Cały wystrój sali jaki przygotowaliśmy, był idealny. Nagle poczułam szarpnięcie i  wylądowałam w ramionach Aidena.
- Odbijany. - powiedział i poprowadził mnie dalej w głąb sali. Widziałam, że Damon się wścieka, ale nakazałam mi miną, by się nie martwił.
- Twój chłopak jest niezwykle zazdrosny i się wcale nie dziwie. - zrobił słodkie oczy, jakby próbował mnie poderwać. Zbliżył swoją twarz do mojej, a ja speszona odwróciłam wzrok. Czułam jego oddech na swojej skórze. Wdychał mój zapach, czułam jego kciuk na plecach, który delikatnie masował moje plecy.
- Miałam albo sen albo to była prawda - spojrzałam na niego - ciemność w szafie chciała mnie wciągnąć.
- To niestety była prawda. - spojrzałam przerażona.
- Ale potem nie było nic, żadnego śluzu.
- On chce ciebie.
- Kto? - przestaliśmy tańczyć.
- Ciemność i mężczyzna nim władający, Diego. Chcą cię przeciągnąć na swoją stronę. Nie możesz mu ufać.
- Nie wiem kim jest.
- Chodź.  - rozejrzałam się dookoła, ale złapałam go za rękę i dałam się mu prowadzić.
Wyszliśmy na korytarz szkolny, puściłam jego rękę. Aiden zajrzał do jakiejś sali, a ja zrobiłam krok do przodu.
- Po co my tu...Aiden? - odwróciłam się, ale go nie było. Usłyszałam szelest w sali. Pewnie tam wszedł. Powoli skierowałam się w tamtą stronę. Uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Jednak jego tam nie było. Drzwi nagle trzasnęły, aż podskoczyłam. Podbiegłam do nich szybko.
- Zamknięte, cholera! - na szafie z tyłu sali wytworzył się czarny wir. Nie wiedziałam co się dzieje. Patrzyłam jak zahipnotyzowana, jednak zrobiłam parę kroków w tył jak zobaczyłam, wychodzącego z wiru czarnego stwora z którego skapywała duża ilość szlamu i śluzu.
- Aiden! - moje serce biło jak oszalałe.
- Ok dam radę. - wyciągnęłam ręce przed siebie i się skupiłam by zebrać swoją moc. Stwór dalej szedł w moją stronę. Używając zaklęć rzucałam w niego wszystkim co mam w zasięgu wzorku. Jednak wszystkie przedmioty zostały przez niego pochłonięte. Kończyły mi się już pomysły na zaklęcia. Jedna z wielkich długich macek złapała mnie za kostkę, próbowałam się wyrwać jednak na marne.
      Ciągnęła mnie to tego stwora, który szedł w stronę wiru. Rzucałam w nim zaklęciami, jednak one odbijały się od niego. Moja noga zatapiała się w tym dziwnym wirze, czułam zimno przeszywające moją skórę. Kopałam bez skutecznie, myślałam, że zaraz mnie wir wciągnie, jednak nagle nastał huk i do sali wszedł Damon razem z Bonnie, która od razu zaczęła wymawiać zaklęcia. Damon szybko znalazł się obok mnie i ciągnął w swoją stronę. Taka walka trwała parę minut. Potwór zorientował się, że coś jest nie tak i znów wyszedł z wiru. W tym samym momencie udało się mi uwolnić od tej macki. Stwór zawył przeraźliwie, aż szyby pękły.Damon mnie osłonił przed kawałkami szkła. I używając swojej prędkości i magii Bonnie oraz mojej wepchneliśmy go do wiru.
- Damon! - zanurzył się w czarnym wirze tak, że było widać tylko jego nogę. Nie mogłam go stracić. Rzuciłam się w jego stronę i pomyślałam o tym, że chce go wyciągnąć. Z mojej ręki wystrzeliła jakaś złota poświata. Błysnęło białe światło, które nas oślepiło. Gdy je otworzyłam zobaczyłam, że wiru już nie ma, a Damon siedzi na podłodze.
- To było niezłe. - uśmiechnął się do niej.
- Ale czemu wcześniej moja magia nie zadziałała? - stałam jak słup patrząc na puste miejsce, gdzie wcześniej znajdował się wir.
- Bo musiałaś mieć ważniejszy powód od siebie. - usłyszałam śmiech w głosie Bonnie, która patrzała to na mnie to na Damona. Wyszliśmy na korytarz i od razu zobaczyłam idącego Aidena. Miał liczne rany na ciele i cały był w czarnym śluzie. Podbiegłam natychmiast do niego.
- W porządku? - nie wiem czemu, ale bałam się o niego.
- Tak, tak... - nie skończył mówić, gdyż Damon przyparł go do ściany.
- Jej się mogło coś stać!! Gdzie ty byłeś?! - szarpał nim jak nakręcony. Nie sądziłam, że zobaczę Damona jeszcze w takim stanie.
- Damon dość! - próbowałam go odsunąć od Aidena, aż w końcu dał mi to zrobić.
- Chciałem jej pomóc. To nadle. - spojrzeliśmy na niego dziwnie, o czym on mówi. - Nadle to ten stwór, inaczej ciemność. Służy takiemu jednemu, którego znałaś kiedyś - spojrzał na mnie, odwrócił się i szedł w kierunku wyjścia, ale Damon go pociągnął, aż upadł na ziemie.
- Nie tak prędko, najpierw powiesz nam co wiesz.
- To zrobię kolejnego dnia. - Aiden wstał i wciąż patrzył na Damona.
- Nie wywiniesz się. Myślisz, że tak łatwo dasz nogę.
- Nie, myślę, że Lunie przyda się odpoczynek. - zerknął na mnie.- Dopiero co o mało nie została zabita, a ty chcesz, żeby słuchała o swojej przeszłości i niebezpieczeństwie. Co z ciebie za facet? - czułam jak Damon już się szykuje do walki. Złapałam go za ramię nim zdążył to zrobić. Spojrzał na mnie i już wiedziałam, że podjął decyzje o powrocie. W tym czasie Aiden, jak to on, zniknął nie zauważony.

                  Za budynkiem szkoły

  Było już dość ciemno, zimne powietrze wiało. Mężczyzna szybkim krokiem szedł w kierunku drugiego. Wyciągnął rękę i rzucił w niego zaklęcie. Brunet padł na ziemie, a blondyn miał posępną minę.
- Aiden. - warknął brunet.
- Spróbuj się chociaż do nich zbliżyć, Diego. - blondyn mówiąc to się do niego zbliżył.
- Zobaczysz, dowiedzą się prawdy. - na te słowa blondyn się zaśmiał.
- Ciekawe jakiej prawdy. Powiem im prawdę, ty jesteś złem i  nie próbuj nawet się do nich zbliżać, ostrzegam, będzie źle.
Diego już nie wytrzymał i rzucił w niego zaklęcie. Jednak Aiden użył jednego zaklęcia, które przeniosło bruneta gdzieś daleko. Pokręcił głową i wszedł znowu do budynku.

              Dom Salvatore

   Kolejnego dnia Luna wychodząc się przejść spotkała Aidena, który tak jak obiecał powiedzieć im o poprzednim wcieleniu Luny. Weszli wszyscy do salonu, Damon od momentu jak go zobaczył to miał minę jakby chciał go zabić na miejscu.
- Ok, może opowiem to od początku. Hurrem poznała czarownika, z którym się zaprzyjaźniła, ale okazał się być tym złym. Chciał wykorzystać jej moc, przeciągnąć na złą stronę i podbić świat.
- A kto ją uwięził ojciec? Faraon?
- Nie, to był ten czarownik, zabił ojca Hurrem, ale nikt o tym nie wiedział. Wszystkie podejrzenia rzucił na jej sługę Nelopisa. Jej brat umarł, to też jego sprawka. Do tronu została tylko ona, pobrali się, a później dowiedziała się o wszystkim. Zamknął ją i używając magii próbował wymazać jej to z głowy. Hurrem była bardzo sprytna udała, że zapomniała. Walczyła u jego boku, mordowała i zbierała moc by go zabić. Jednak czarna magia wsysała ją powoli.
- Jak zginęła? - spytał Damon, ściskając jej rękę.
- W ostatecznej walce z nim, z Diegiem. Próbowałem pomóc Hurrem jednak miałem słabszą moc od niego i zawiodłem. Przepraszam...
- To nie twoja wina. - szepnęła Luna.
- Musisz uważać na Diega, wszyscy musicie. Będzie próbował wam wmówić, że jest dobry. Jednak to jest zwykłe kłamstwo.
Alex patrzała i słuchała tego co mówi Aiden i myślała o Diegu. Jak to możliwe, że jest, aż tak zły i perfidny. Musi nauczyć się walczyć. Gdy Aiden wyszedł z domu to Alex zaciągnęła siostrę na bok.
- Chcę się nauczyć walczyć.
- Alex..
- Przestań mówić, że jestem za młoda. - chwile patrzyły sobie intensywnie w oczy.
- Dobrze. Zabiorę cię do Alaricka. ale to potem...
- Co?
- A co powiesz, na wizytę w domu? - obie się uśmiechnęły porozumiewawczo.
Weszły z powrotem do salonu. Luna spojrzała na Damona i pozostałych i chrząknęła , czym zwróciła uwagę wszystkich zebranych w salonie.
- Wiem, że teraz jest pełno niebezpieczeństwa, ale co powiecie na to by - spojrzała na siostrę i złapały się na ręce - zobaczyć nasz świat, dom i zobaczyć serial?