piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 7 część pierwsza




                   Luna


  Przez cały dzień chodziliśmy po sklepach, parku, robiliśmy głupie fotki. Tarzaliśmy się w lesie  i na polanie, rzucaliśmy szyszkami, po prostu byliśmy sobą z daleka od wszystkich problemów, z daleka od nadprzyrodzonych rzeczy, cieszyliśmy się z tego, łapiąc potrzebną energię na to co zastaniemy po powrocie. Pod wieczór poszliśmy do pobliskiego baru na zabawę, tańczyliśmy i wygłupialiśmy się cały czas.



Wróciliśmy do motelu dość późno, postanowiliśmy usiąść na ławce obok motelu, światło księżyca oświetlało wszystko dookoła.
- Bonnie pisała, że jutro jest bal szkolny - mruknęłam cicho patrząc na księżyc.
- Damon i Klaus pewnie będą się za tobą uganiać, chcesz z którymś iść ? - spytał też patrząc przed siebie.
- Nie, jeszcze nie jestem gotowa z którymkolwiek iść - nerwowo skubałam rękaw bluzy.
- Tak myślałem, pójdziesz ze mną ?  - spojrzałam na niego, wpatrywał się we mnie z tym swoim niebiańskim spojrzeniem.
- Tak ! - aż pisnęłam i rzuciłam się mu na szyje, normalnie go kocham, ale nie w ten sposób tylko jak brata, chociaż muszę przyznać, że jest bardzo przystojny. Hmmm...każdy praktycznie z serialu jest mega ciachem, ale i tak to Damon jest moim najwszystkim,  roześmiani wróciliśmy po paru minutach do swoich pokoi.

  Usłyszałam pukanie do pokoju, nie reagowałam, a pukanie ustało. Zagrzebałam się w kołdrze, układając się w kulkę. Nie chciało mi się wstawać, mój organizm wołał ,, zostaw mnie w spokoju człowieku ''.
- Jeszcze 5 minut - wymamrotałam i jeszcze bardziej zwinęłam się w kłębek, po chwili poczułam silne dłonie na moich biodrach, wygrzebałam się odwróciłam i zobaczyłam uśmiechniętego Tylera.
- Hej ślicznotko - uśmiechnęłam się tylko i wtuliłam w niego - musimy jechać, chyba, że nie chcesz iść na ten bal.
Momentalnie otworzyłam oczy, za nim ruszyliśmy to rozmawialiśmy parę minut , okazało się , że zeszli się z Caroline, wyjaśnili sobie wszystkie nieporozumienia , cieszę się z tego bo do siebie bardzo pasują. Po kilku godzinach wróciliśmy do MF, poszłam do Grilla, a Ty poleciał do ,,barbie '' , o boże zaczynam gadać jak Damon. Usiadłam przy stoliku i zamówiłam martini, upiłam łyk w ciszy, gdy kelner je przyniósł. Leniwie przesuwałam wzrokiem po całym barze, aż dostrzegłam pierwotnego , uśmiechnął się uwodzicielsko i już był obok mnie, a mnie ciarki przez to przeszły.
- Hej - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Tylko tyle ? - zmarszczyłam brwi - nie było cię 2 dni, mieliśmy mieć lekcje - walnęłam się w czoło dopiero przypominając sobie.
- Przepraszam, kompletnie zapomniałam ci powiedzieć - złapał mnie za rękę - przyjmę przeprosiny jeśli pójdziesz ze mną na bal.
Wzięłam głęboki oddech , miałam odpowiedzieć i powiedzieć co naprawdę czuje, ale ktoś mi przerwał, oczywiście Damon, nie wiem  skąd on się tu wziął.
- Ona na pewno z tobą nie pójdzie -warknął czułam, że robi się gorąco.
- A z kim ? - Klaus wstał i mierzyli się wzrokiem - z tobą ? - musiałam coś zrobić, bo inaczej będzie piekło.


- Właściwie to ze mną - o dziwo nie były to słowa Tylera, tylko drugiego pierwotnego, nie, nie Kola, gdyby to był on to już dawno w trójkę by się szarpali, ujrzałam twarz Eljahy. Damon i Klaus patrzeli na niego w zamyśleniu, natomiast pierwotny uśmiechnął się promienie, widziałam go po raz pierwszy, zdecydowanie na żywo wygląda lepiej. Stanął przede mną i wyciągnął rękę.
- Miło cię poznać, Elijaha Mikelson - wstałam, uścisnęłam rękę i dygnęłam.
- Mnie również - nie odrywałam od niego wzroku, w końcu puścił moją dłoń.
- Zechciałabyś pójść ze mną na bal ? Jestem w zastępstwie za wilkołaka - puścił mi oko, na co  jeszcze szerzej się uśmiechnęłam.
- Oczywiście, że się zgadzam, tylko nie wiem czy ze mną wytrzymasz.
- Czemu ? - patrzył na mnie zdziwiony.
- Jestem dość upierdliwa, gadatliwa, ckliwa, szczera, zbyt dużo empatii i się szybko wkurzam a i często ryczę - pierwotny się uśmiechnął i przejechał po mnie wzrokiem.
- Tyler miał racje - mruknął, potrząsnęłam głową chcąc go zrozumieć - nie można cie nie lubić. Pozwolicie, że porwę naszą przyjaciółkę.
Złapałam szybko jego dłoń i po chwili wyszliśmy zostawiając za sobą dwóch bijących się o mnie wampirów. Całe szczęście, że przyszedł, bo nie wiem co by się stało, nie wiedziałam i tak co mam zrobić z dwoma wampirami, którzy chcą skopać wzajemnie sobie tyłki z mojego powodu.


                Damon 

     Byłem wściekły najpierw na jednego, a potem na drugiego pierwotnego, ale złość szybko przeszła , Eliajha taki nie jest, po drugie nie robił nic takiego w stosunku do niej, ale za to Klaus tak. Poszedłem się upić, szedłem tak drogą mijając ludzi aż napotkałem jakiegoś faceta samotnie stojącego, od razu pomyślałem, że to będzie smaczny posiłek. Po kilku minutach byłem najedzony i wróciłem do domu , w którym zastałem zupełny chaos. Elena i barbie robiły jakieś dekoracje po środku salonu a mój braciszek stał z boku wycinając coś.
- A to niby co ? Trafiłem do specjalnego zoo czy na odział psychiatryczny ? - spytałem wchodząc i nalewając sobie szklankę alkoholu.
- Bardzo zabawne - burknęła blondi - to na szkolny bal i lepiej nie przychodź, przecież szkoła jest dla ciebie czymś durnym.
- Tak to prawda i to całe - machnąłem ręką na papiery itd - to też głupota, ale i tak przyjdę.
Usiadłem i rozwaliłem się na kanapie, czując, że wnerwiam tym barbie. Elena schowała część dekoracji do pudełka i spojrzała na mnie kątem oka.
- Jeśli masz nas wkurzać i dokuczać to sobie lepiej daruj - złapałem się za serce udając, że mnie to zabolało.
- Dobra dzieci zostawiam was z tym, bawcie się - mruknąłem wstając.
- Jakby ktoś chciał z tobą iść - mruknęła barbie czym mnie lekko wkurzyła, niestety plan by pójść z Luną padł, ale i tak mogę na nim z nią zatańczyć z uśmiechem zamknąłem się w pokoju czekając do wieczora i rozmyślając o mojej Lunie.



                 Luna

   Szłam ramie w ramie z pierwotnym, zerkając na niego co jakiś czas. Przechadzaliśmy się przez las , nagle wyminęłam go kawałek i odwróciłam się przodem do niego, idąc tyłem.
 - Mam coś na twarzy ? - spytał patrząc na mnie ciągle, przytaknęłam - a co ?
Dotknęłam jego ust i uniosłam je ku górze, palcami przejechałam po policzku, dalej się uśmiechał.
- Zdecydowanie lepiej, Tyler cie znalazł ?
- Nie, nie, podsłuchałem jego rozmowę z Caroline i zaproponowałem swoje towarzystwo.
- Dlaczego, przecież się nie znaliśmy.
- Właśnie dlatego, poznałaś każdego wliczając w to moich braci - powiedział z niesmakiem na co się roześmiałam.
- Nie są tacy źli, ale przy tobie są okropni, jesteś moim ulubionym pierwotnym - uśmiechnął się szeroko na to wyznanie.
- Dziękuje, mogę wiedzieć dlaczego ? - przystanęliśmy przed wielkim drzewem.
- Oczywiście Mr Mikelson - na co razem zachichotaliśmy - szarmancki, honorowy, rodzinny, zabójczo przystojny - zauważyłam jego błysk w oku i mi przerwał podchodząc bliżej.
- Uważasz mnie za zabójczo przystojnego ? - czułam się przy nim bardzo swobodnie i taka wolna.
- Jak najbardziej te twoje włosy , oczy ciemnej czekolady - przesuwałam dłonią przez włosy po nosie przez chwile patrzeliśmy sobie w oczy, pstryknęłam go lekko w nos.
- Dziwie się, że znów się nie zakochałeś, przepraszam nie powinnam o tym rozmawiać - odsunęłam się od niego i spojrzałam w dal.
- Nie ma sprawy, po prostu nie spotkałem nikogo takiego, wartego uwagi. A u ciebie, co z moim braciszkiem ? - westchnęłam.
- Jest niby dobry, dobry dla mnie, bo wiem jaki jest naprawdę.
- Ale ? - dobry jest i domyślny, że wyczuł, że coś jest nie tak.
- To nie to - odwróciłam się znów do niego - chciałam mu to powiedzieć, ale Damon...
- Jego kochasz - spojrzałam pytająco, jak on się o tym dowiedział, aż się zarumieniłam - powiedziałaś jego imię z dużym uczuciem. Może chcesz iść z nim ?
- Ale co z tobą ? - spojrzałam smutno nie chciałam go zostawiać, lubię go i to bardzo.
- Poradzę sobie - dalej wędrowaliśmy ścieżką wychodząc pomału z lasu.
- Nie, nie, nie, idę z tobą, chcę cię poznać jeszcze bardziej. Potem mogę pójść do niego, ale pierwszy taniec chcę mieć z tobą, chyba, że nie chcesz iść.



- Z przyjemnością pójdę, masz sukienkę ? - moja mina wyrażała duże zagubienie, kompletnie o tym zapomniałam, jak można iść na bal bez sukni. Pierwotny tylko pokręcił ze śmiechem głową i zabrał mnie na zakupy, trochę dziwnie się czułam, bo te wszystkie kiecki były strasznie drogie. Wybrałam długą niebieską sukienkę, lekko rozszerzaną u dołu bez ramiączek. Kolejnego dnia ubrałam się w zakupioną sukienkę, włosy lekko upięłam i podkręciłam, lekki make - up, srebrną bransoletą z głową kota i czarne szpilki. Czekałam w pokoju na pierwotnego , usłyszałam ciche puknięcie w parapet, podeszłam do okna i je otworzyłam, a moim oczom ukazał się śliczny wisiorek, podobny do tego co ma Elena tylko z niebieskim oczkiem. Schowałam go z uśmiechem do torebki, dalej czekając zaczęłam pisać w pamiętniku, po niedługim czasie usłyszałam pukanie i wstałam z łóżka otwierając drzwi zobaczyłam pierwotnego w smokingu, wyglądał bardzo seksownie.
- Pięknie wyglądasz - podziękowałam ukłonem, a już po paru minutach byliśmy przed szkołą.
- Gotowa by wejść i powalić na kolana ? - spojrzałam na niego, w świetle mroku wyglądał jeszcze lepiej.
- Gotowa chyba by wejść, ale to drugie zdecydowanie nie - uśmiechnęłam się patrząc znów przed siebie, a on nachylił się do mnie.
- Gdyby nie Salvatore... - mruknął , aż zerknęłam na niego, ale już odwrócił głowę i ruszyliśmy do środka.
Weszliśmy i zaraz potem zatańczyliśmy pierwszy kawałek, nawet zapomniałam o tym, że mogę spotkać tu kolejnego pierwotnego czy Damona. W tym momencie czułam się beztrosko, odcięta od problemów.


               Damon

   Pojawiłem się na balu razem z jakąś pierwszą lepszą dziewczyną, wydawała się doskonała na przekąskę, Jenny ? albo Lenny ? nie ważne, w sumie powinienem przestać tak się zabawiać. Chciałem się zmienić dla Luny, pokazać jej, że może mi ufać i w tym momencie oprzytomniałem i kazałem jej sobie iść.
Zauważyłem w tłumie Lunę, która tańczyła z Elijahą jednak po chwili skończyła i gdy tylko straszy pierwotny odszedł, dołączył do niej Klaus i zaczęła z nim tańczyć. Nie miała mojego naszyjnika, czyli wybrała jego, wkurzony wyszedłem stamtąd zostawiając ich samym sobie.


                Luna


  Tańczyłam z Klausem, w tle leciała piękna piosenka  do której tańczyliśmy. Nie chciałam, znaczy chciałam i musiałam mu to powiedzieć, nie lubiłam tego mówić, ale cóż poradzić, nie będę przecież udawać, że go kocham.
- Klaus ? - spojrzał w moje oczy z tą znaną mi bardzo dobrze głębią oczu - to bardzo miłe, że poświęcasz mi tyle uwagi i ...
- Robię to z ochotą - przerwał mi z  szarmanckim i kuszącym uśmiechem.
- Klaus chodzi o to, że ja ... ja nie odwzajemniam twoich uczuć - przestał się uśmiechać, puściłam go i pobiegłam przed siebie. Wpadłam na Tylera, spojrzałam na niego pokazując nieme pytanie, ten tylko wskazał ogród chciał coś powiedzieć, ale już pobiegłam wprost przed siebie. Zbiegłam po schodkach w ręku trzymając naszyjnik, szybkim krokiem i wielkim uśmiechem, zauważyłam sylwetkę Damona, stał bokiem zasłonięty przez drzewo.


Digital Daggers - The Devil Within


- Damon, kocham cię ! - gdy ominęłam drzewo zauważyłam piękną kobietę blondwłosą, którą on całował, słysząc moje słowa obrócił się, a do moich oczu napłynęły łzy, które momentalnie zaczęły spływać na sukienkę. Puściłam medalion, który odbił się głuchym echem.
- Poczekaj na swoją kolej, on jest mój - złapała go ta zdzira za garnitur. Damon wciąż się we mnie wpatrywał z rozpaczą, miłością i odrazą do samego siebie.
- To ja nie będę przeszkadzać - ledwo szepnęłam, czułam się zdradzona oszukana i nie potrzebna.
- To nie tak, Luna... -zaczął iść w moją stronę, a ja już dłużej nie wytrzymując uciekłam, u podnóża schodów wpadłam na Elijahę.
- Zabierz mnie stąd - wyszeptałam między łzami łapiąc oddech i zaraz nas nie było. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Jeszcze nie dawno tak walczył o mnie, a teraz stał tam z tą... z tą wywłoką i ją...nie dałam rady powstrzymać łez, nie chciałam płakać. On nie zasługuje bym przez niego płakała, nie mogę... nakazywałam sobie w myślach, przestań... mimo krzyków na samą siebie, nie mogłam przestać. Zaczynałam przegrywać z samą sobą, kiedyś mi się udawało, teraz nie, za bardzo boli. Chcę zniknąć stąd na zawsze, nie widzieć go, nie czuć nic, nie wrócić, najlepiej zginąć.


                Damon

    Co ja zrobiłem ? - złapałem medalik i w tej chwili podbiegł wilczek i mocno walną mnie z pięści. Czułem, że sobie na to w pełni zasłużyłem. Nie wiem sam co się dzieje, to jest jak zły sen, którego chcę się pozbyć za wszelką cenę.
- Jak mogłeś jej to zrobić ? ! - wyplułem krew z ust na ziemie.
- Myślałem, że wybrała jego - starałem się jakoś usprawiedliwić choć wiedziałem, że to było głupie.
- Idiota ! Trzeba było podsłuchać to byś wiedział, że mu dała kosza. Poza tym jesteś strasznie ślepy, że nie widzisz jak bardzo cię kocha. Przez całą naszą wycieczkę mówiła tylko o tobie kretynie, a teraz leć. Masz to odkręcić, chociaż nie wiem czy ci się uda.
   Dzieciak wie co gada, musiałem z nią porozmawiać. Zauważyłem przy drzwiach Lunę i pierwotnego, potem drzwi się zamknęły, wyszedłem parę sekund później lecz po nich ślad zniknął. Postanowiłem wrócić do jej motelu w nadziei, że tam ją spotkam i na spokojnie z nią porozmawiam. Jak mogłem być tak głupi ? Co mi strzeliło do tego łba ? Nie wiem, wiem, że będzie ciężko, możliwe, że straciłem ją na zawsze. Nie , to nie możliwe , muszę ją odzyskać, naprawdę jestem kretynem. Doszedłem w końcu do motelu i się wślizgnąłem do jej pokoju, nie tego oczekiwałem, powitała mnie pustka i cisza. Dokładnie to co teraz czułem, pogłębiającą się pustkę, ale zamiast ciszy wewnętrzny krzyk. Usiadłem na łóżku wpatrując się tępo w medalion, z myślami, że ten wieczór mógł się skończyć zupełnie inaczej.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz