niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 7 część 2



     Witajcie, dziś kolejny rozdział, a raczej druga część rozdziału siódmego. Wyszedł dłuższy niż pozostałe i tak jak pisałam, rozdział ósmy zacznie się jako kolejny etap przygód Luny. Do tej pory pisałam krótsze rozdziały, teraz postanowiłam ten blog bardziej zmodyfikować i urozmaicać. Opowiadanie powstało jakieś dwa lata temu, ale było dużo gorsze. Pisząc na blogu zmieniam je i staram się przedstawić w bardziej ciekawy sposób bo to co mam spisane w zeszycie nie powala :) Pisałam kiedyś mnóstwo opowiadań, ale jak patrze na nie z biegiem czasu, są całkowitą klapą i trzeba wnieść dużo poprawek. No to chyba tyle z moje strony, miłego czytania   ; )

````````````````````````````````````````````````````````````````````````````



                  Luna

  Cały czas płakałam, usiadłam na kanapie w wielkim domu, który Elijaha wynajął. Znajdował się  na skraju miasta, otoczony lasem. Pierwotny zaraz  przyszedł i podał mi mi piżamę, nie pytałam go skąd ją ma, z resztą nie obchodziło mnie to. Poszłam do wielkiej łazienki i zrobiłam sobie długą kąpiel. Już nie płakałam, ale czułam się pusta w środku , nic mnie już nie obchodziło. Wytarłam się ręcznikiem i założyłam piżamę, po czym spojrzałam w lustro.

   Miałam cały rozmazany makijaż, który zmyłam zimną wodą , rozpuściłam włosy, lecz nadal wyglądałam jakbym była zombie. Gdy wyszłam zauważyłam siedzącego pierwotnego na łóżku, miał smutną minę, szybko do niego podeszłam i usiadłam mu na kolanach, a ten mocno mnie przytulił do siebie.
- Mogę spać z tobą ? - spytałam cicho wtulona twarzą w jego szyje, tylko mnie podniósł i ułożył w łóżku przykrywając szczelnie kołdrą, potem sam się położył obok mnie, automatycznie się w niego wtuliłam. Czułam się przy nim bezpiecznie i ciepło, następny dzień  przeleżeliśmy w łóżku, nie chciałam wstać ani jeść. Jedynie na prośbę pierwotnego co nie co zjadłam, nie chciałam go martwić swoją osobą.



               Elijaha

  
   Nie rozumiem Damona, jak mógł coś takiego jej zrobić, a niby ją kocha. To nie do pomyślenia, szkoda, że to nie w kimś innym się zakochała, może by tak nie cierpiała. Nie wiem co zrobić, chciałbym żeby się uśmiechała zobaczyć jej uśmiech wesołe spojrzenie. Pieprzony Salvatore !
Kolejnego dnia obudziłem się i zobaczyłem nad sobą twarz Luny, która była już na nogach i się lekko uśmiechała.
- Kiedy wstałaś ? - spytałem się przeciągając a ona usiadła obok mnie.
- Dawno już - szepnęła patrząc mi w oczy była naprawdę piękną dziewczyną.
- Widzę, że już lepiej - mruknąłem ciesząc się z tego.
- Nie potwierdzę nie zaprzeczę - powiedziała tajemniczo - ale żałoba po tym dupku skończona i dziękuje.
- Przecież nie masz za co - oparłem się na łokcie przyglądając się jej.
- Za to, że jesteś i mi pomagasz - kiwnąłem głową rozumiejąc ją całkowicie.
Po kilku minutach zjedliśmy śniadanie, ubrałem się, a następnie spędziliśmy przed południe w ogrodzie z basenem. Złapałem ją za ręce i porwałem do tańca. Cały czas się śmialiśmy i wygłupialiśmy , w ułamku sekundy nie spodziewając się kompletnie pociągnęła mnie do basenu.
- Zwariowałaś ? - spytałem wynurzając głowę.
- Trochę - mruknęła ochlapując mnie wodą postanowiłem się zemścić i pociągnąłem ją pod wodę z zaskoczenia, gdy już się wynurzyliśmy byliśmy blisko siebie.
- Możemy dziś wrócić - powiedziałem wciąż patrząc w jej oczy - jesteś gotowa ?
- Chyba nigdy nie będę, ale muszę żyć dalej.



                 Damon - noc balu

  Czekałem już dobrą godzinę, lecz nikt nie nadchodził, traciłem nadzieję że ją tu zobaczę. Z nudów zacząłem przeglądać jej rzeczy, miała tylko parę kosmetyków, trochę biżuterii, ciuchów też nie dużo, wszystko zmieściło by się do małej torebki. Na pewno strasznie tęskni za rodziną. Cały czas myślałem ostatnio jak ją zdobyć, że nawet nie spytałem jak znosi rozłąkę. Jestem debilnym egoistą, usiadłem na łóżku zauważyłem pamiętnik pod poduszką. Nie chciałem go czytać, ale ciekawość  wygrała.


    ,, Kochany pamiętniku 

  Tęsknie za domem za rodziną, moim pokojem i wiedzą , że jestem kochana. Tu w tym świecie jest cudownie, Tyler okazał się być super kumplem, poznałam Elijahe, który jest moim ulubionym pierwotnym , honorowy rodzinny. Jest jeszcze Damon, chociaż mnie ranił ja i tak nie potrafię być na niego zła, za bardzo go kocham. 
Boje się tylko, że któregoś dnia powie, że nic dla niego nie znaczę.
( kilka kropel łez na papierze ) że znajdzie inną. Prawda jest taka, że nigdy nie uważałam się za piękność, a Damon to moja pierwsza miłość, wiem to szalone, w końcu u mnie w świecie jest tylko bohaterem serialu, a ja go poznałam naprawdę. Dziś idę na bal z Elijahą potem muszę wyjaśnić Klausowi, że nic do niego nie czuje i powiedzieć Damonowi, że to jego kocham, nie mogę się doczekać i zobaczyć jego minę. 
Dostałam od niego naszyjnik, ale go nie założę, chcę żeby to on to zrobił, chcę poczuć jego chłodne dłonie na mojej skórze. Ups...Elijaha już tu jest to papa :* ''

Jaki ja jestem głupi, co ja narobiłem. Położyłem się bijąc się z myślami aż zasnąłem.




               Luna


   Właśnie wracamy do mojego motelu, Elijaha mnie odwiózł i pojechał sprawdzić co się dzieje w domu , podobno jego siostrzyczka ma jakiś problem. Przeszłam się po mieście, idąc tak rozmyślałam i przyglądałam się przechodniom, byłam blisko Grilla i niestety na moje nieszczęście trafiłam na nikogo innego jak na sprawcę mojego złego nastroju.
- Poczekaj - krzyknął, gdy chciałam go wyminąć spojrzałam na niego obojętnie. Mimo tego jak mnie zranił moje serce zawsze przy nim przyspiesza.
- Tak ? - spytałam kompletnie obojętna, jednak tylko tak wyglądałam za zewnątrz.
- To nie było jak myślisz, myślałem, że jesteś z Klausem - zaczął się tłumaczyć w bardzo kiepski sposób.
- Myślisz, że cię to usprawiedliwia ? ! Dlaczego ze mną nie pogadałeś tylko od razu się rzuciłeś na tą wywłokę, jakbyś tylko na to czekał ! - wybuchłam nie mogąc powstrzymać wypływającej ze mnie złości.


- Kocham cię - wyglądał jak zbity pies, ale nie miałam serca mu wybaczyć, nie teraz, nie po tym co się stało. Zawiodłam się na nim i to tym razem chyba najbardziej.
- O proszę i tak wg ciebie okazuje się uczucia, bardzo fajnie, tylko wiesz co ? To nie moja bajka, teraz tylko czuje obrzydzenie do ciebie.
Wiem co teraz zrobisz, napijesz się, zabawisz z inną, skręcisz jej kark, będziesz dawnym sobą, ale wiesz co...mnie to już nie obchodzi... rób co chcesz, jesteś wolny. W końcu byłam tak jak każda, tylko zabawką.
- Nie to nie tak ! Proszę cię porozmawiajmy na spokojnie - złapał mnie za nadgarstki mocno i przycisnął do drzewa, gdy chciałam się wyrwać i iść. Ścisnął mnie tak, aż syknęłam, dopiero mnie puścił.
- Widzisz ?! Coś ci się nie podoba i jesteś dawnym sobą. Po drugie dla ciebie liczy się tylko Elena, tak było zawsze, a ja głupia myślałam, że jednak o niej zapomnisz.
- Liczysz się tylko ty - widziałam czające się w jego oczach łzy.
- Nie potrafię ci już ufać, to koniec, nigdy nie będziemy razem, za dużo to mnie kosztuje, za dużo się wydarzyło. A teraz wybacz idę do przyjaciół, a ty lepiej się zajmij nią - wskazałam idącą długonogą blond dziewczynę - podobno wolisz blondynki.
Zostawiłam go i weszłam do Grilla, chcą jak najszybciej zapomnieć o tym idiocie.


                        Damon

   W pierwszej chwili chciałem zrobić tak jak mówiła, ale nie mogłem. Chociaż powiedziała że to koniec ja nie potrafię robić tego co kiedyś, czułem, żebym ją zdradził ponownie w sumie bo wczoraj zrobiłem to bez skrupułów. Muszę o nią walczyć, wiem jestem egoistą, ale chcę się zmienić. Pokazać jej, że może mi naprawdę zaufać. Zniknąłem z powrotem do domu, gdzie zacząłem obmyślać plan na odzyskanie ukochanej.

                     
                         Luna 


    Weszłam do baru i od razu wychaczyłam Ty  i Matta gawędzących ze sobą. Podbiegłam zakrywając Tylerowi oczy, a Mattowi pokazałam na migi, żeby nic nie mówił. Ty zaczął macać moje ręce.
- Kto to może być ? Elena... nie...Bonnie...nie...April...nie
- Nosz kurde - bąknęłam nie mogąc się powstrzymać.
- Przecież wiem, że to ty Luno - pacnęłam go w łeb i zamówiłam martini - gdzie byłaś tyle czasu ?
- Z Elijahą nie gniewaj się, że się nie odzywałam - siedzieliśmy pijąc nasze drinki.
- Nie gniewam, tylko byłem ciekaw czy nie strzeliłaś sobie w łeb przez tego pacana.
- Aż taka szalona nie jestem - uśmiechnęłam się spoglądając na niego - poza tym muszę żyć dalej bez tego dupka.
- Jakby co mogę go ugryźć - kusiła mnie ta opcja, ale jednak tylko pokręciłam głową.
- Dobra wilczku, a co u ciebie ? - odwróciłam się do niego trzymając w ręce szklankę.
- Caro zadręcza mnie balem - wzdychnął i odczytał smsa którego dostał - no o wilku, a raczej wampirzycy mowa, mam pomóc jej przy dekoracjach.
- Ona cię wykończy - zaśmialiśmy się i zaraz go nie było. Jednak długo sama nie siedziałam bo do baru wpadł Stefek, który podszedł do mnie.
- Hej, dawno się nie widzieliśmy - zagadnęłam
- Tak zwłaszcza po akcji z moim bratem - przypomniało mi się wszystko co się zdarzyło, widząc moją minę zaczął przepraszać.
- To co tam słychać ? Elena cię nie męczy ?
- W jakim sensie ? - spytał, a ja się zrobiłam czerwona.
- Nie o tym co myślisz - zaśmiał się - faceci wy tylko o jednym, nie ważne wampir czy człowiek, tylko seks wam w głowie. Caro męczy Tylera balem - wyjaśniłam moje pytanie.
- Z Eleną tego problemu nie mam.

   Chwile jeszcze tak rozmawialiśmy, wiem czemu Elka pokochała Stefana jest naprawdę uroczy i błyskotliwy. Potrafi w pięć minut poprawić humor, miałam numery telefonów prawie do każdego z tego świata, oczywiście wszystkich znanych mi osób. Po kilkunastu minutach zostałam znowu sama, napawałam się spokojem i ciszą, jednak kolejny raz ktoś mi przerwał, jak na złość to był Klaus. Dlaczego jak tylko wróciłam to każdego spotykam.
- No czy wszyscy muszą teraz - wymamrotałam.
- Salvatore jak widzę cię zranił - powiedział dosiadając się.
- I ? - chciałam się go pozbyć.
- Ja dalej jestem - prychnęłam.
- Ja nic do ciebie nie czuje - spojrzałam w końcu na niego - niech to do ciebie dotrze.
- Kto powiedział, że musisz mnie kochać - stał teraz za mną i wyszeptał do ucha - możemy się zabawić.
Mówiąc to przejechał po wewnętrznej stronie mojego uda, mimowolnie zadrżałam, kierował się w górę w końcu oprzytomniałam i złapałam jego dłoń zatrzymując ją.
- Nie chce tego - cofnął się, a moje serce waliło z lekkiego strachu.
- Wiesz gdzie mnie szukać jak zmienisz zdanie.
Odwróciłam się i już go nie było, niestety niektórzy nigdy się nie zmienią, oparłam czołem o blat stołu i poczułam, że znowu się ktoś dosiadł.
- O Boże ! - wymamrotałam waląc się w stół.
- Na razie to tylko ja - powiedział ze śmiechem Kol.
- Mam dość pierwotnych - spojrzałam na niego znudzona i lekko wkurzona - chce mieć spokój.
- Poczekaj, nie chciałem cię wkurzać - złapał mnie za ramię , gdy chciałam już iść - napijesz się ze mną ? proszę.

  Spojrzałam na niego już zupełnie inaczej, nie brzmiał tak jak on, to było takie dziwne on mnie o coś prosi. Usiadłam znowu, zamówiliśmy butelkę whisky, rozmawialiśmy całkiem spokojnie. Lubię go naprawdę, może nie powinnam mu ufać, ale jednak ufam, uwielbiam go w serialu. Po jakieś godzinie takiego picia, oczywiście piłam mniej nie chciałam się upić, mój towarzysz uznał, że musi zapolować bo brak mu hemoglobiny.
Siedziałam tym razem sama, przypomniałam sobie wszystkie chwile od początku przybycia do tego świata. Wszystko co się wydarzyło było takie magiczne i nie prawdopodobne. Chciałam jednak z kimś porozmawiać, nie mogę długo siedzieć sama, bo po jakimś czasie znowu myśli idą ku Damonowi.
Jak na zawołanie do baru weszły dziewczyny, od razu do nich podeszłam, a one momentalnie się na mnie rzuciły.
- Martwiłyśmy się - wyszeptała Elka ściskając mnie, usiadłyśmy przy stoliku - dobrze się czujesz ?
- Tak, tak, teraz już tak - uśmiechnęłam się promiennie chociaż w środku nadal czułam się połamana.
- Ja bym jemu nogi z tyłka wyrwała - wściekała się blondynka.
- Caroline - upomniała ją Bonnie, a Elena jej przyznała rację, czuje, że mam w nich oparcie choćby nie wiem co się działo.
- Ok spoko, to dla mnie zamknięty rozdział, teraz zaczynam na nowo - powiedziałam poprawiając się na krześle. Rozmawiałyśmy o całym moim pobycie u pierwotnego o jego pomocy, przez parę minut śmiałyśmy się z niczego. Naprawdę dobrze się czułam w ich towarzystwie.
- Zapomniałam całkiem o twoim domu - wymamrotała w końcu czarownica, a ja pogroziłam jej palcem udając złą.
-  Nie martw się, poza tym chcę się nacieszyć tym, że tu się znalazłam - uspokoiłam ją.

 Rozmawialiśmy dalej o balu, który ma się odbyć i co nałożymy na niego. Piłyśmy i wygłupialiśmy się tak do wieczora. Wróciłam późno do motelu i o mało co nie dostałam zawału po środku pokoju stał Elijaha.
- Co tu robisz? - spytałam zamykając drzwi
- Przepraszam, ale nie mógłbym zasnąć nie wiedząc jak się czujesz - uśmiechnął się lekko.
- O niebo lepiej - weszłam do łóżka, a on usiadł tuż obok - gadałam też z Kolem, całkiem fajny jest na żywo.
- Ale dalej jestem twoim ulubionym pierwotnym ? czy mój braciszek już mnie wygryzł ? - wpatrywałam się w jego oczy.
- No ... Kol...on jest...omm...jest...- rozejrzałam się po pokoju i jeszcze bardziej zbliżyłam się - tylko mu tego nie mów, ale dalej jest na drugim miejscu - wyszeptałam i się zaśmialiśmy.
Jego uśmiech się poszerzył jeszcze bardziej, ciągle wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Czułam takie dziwne przyciąganie, bardzo go polubiłam jeszcze bardziej odkąd tu jestem.
- Śpij dobrze - pocałował mnie w policzek.
- Elijaha ? dziękuje - powiedziałam, gdy się obejrzał na mnie.
- Już to zrobiłaś - powiedział lekko się uśmiechając.
- Wiem, ale jestem pokręcona, mówiłam to już ? - przykryłam się bardziej.
- Nie raczej nie, ale to widać - mrugnął okiem - jesteś nie zwykła.
- Czy ty mnie podrywasz ? - widocznie się zmieszał, czy on serio ? nie możliwe.
- Chodziło mi o to, że jesteś silna, ładna i bardzo wytrwała, nie poddajesz się - uśmiechnął się i zaraz go nie było. Już chciałam się całkiem przekręcić i zakopać w kołdrze, ale usłyszałam coś na parapecie jakiś szelest. Wstałam i zobaczyłam kruka siedzącego na parapecie, to musiał być Damon, czarne jego oczy wpatrywały się we mnie, zrobiłam krok w przód, lecz po chwili odleciał. Otworzyłam okno i zabrałam medalik, który zostawił, położyłam się znów ściskając medalion w dłoni, przypominając sobie wszystko. Nie dałam rady powstrzymać łzy, która spłynęła po moim policzku.




    Kolejnego dnia , gdy tylko się obudziłam dostałam smsa od Bonnie z wiadomością, żebym natychmiast wpadła do Salvatorów. Nie chciałam tam iść, dlaczego akurat tam, postanowiłam być obojętna dla niego i go zwyczajnie olewać. Po kilku minutach już siedziałam u nich w salonie, nawet nie spojrzałam na Damona, ale przez cały czas czułam na sobie jego wzrok. W salonie siedziała jeszcze Elka razem z Stefanem i Bonnie, która siedziała z jakąś księgą w dłoni.
- I jak, co się stało ? - spytałam jej, mulatka przeniosła wzrok z księgi na mnie.
- Właściwie tak, mam coś, ale... - zachęciłam ją gestem dłoni
- Jest legenda, o której mało kto słyszał o Serafinie i o Ericku bogu, który zakochał się w wiedźmie. Połączyła ich miłość, która była zakazana, doprowadziła do spłodzenia dziecka. Oboje ukrywali to przed innymi ważniejszymi bogami i po paru miesiącach na świat przyszła ich córka. Eric zapomniał o swoich boskich obowiązkach i stał się nie ostrożny. Pewnego dnia nie dopełnił jednego z obowiązków , zapomniał stworzyć zaklęcie niewidzenia tak by inni bogowie się nie dowiedzieli o istnieniu jego córki. Jeden z najpotężniejszych bogów przez jego niedopatrzenie dowiedział się, rada potężnych bogów uwięziła skazując go na wieczne męczarnie.  Natomiast Serafina została przeklęta, zapomniała o córce i ukochanym, a ich córka Rosalie miała odradzać się przez tysiące lat i w każdym życiu doświadczać bólu. Zrodziła się z miłości zakazanej, więc jest w niej ziarno dobra i ziarno zła, sama musi wybrać drogę.  Ma potężną moc, której obawiali się bogowie...

   Tu Bonnie skończyła mówić i zaczęła się we mnie wpatrywać. Nie wiem czemu, ale dziwnie się czułam. Stałam się nerwowa , przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na resztę , każdy mi się przyglądał z dziwną miną.
- Nie sądzicie , chyba , że niby ja jestem tą Rosalie ? - roześmiałam się nerwowo - ja przecież ma rodzinę , mam dwadzieścia lat do cholery !
- Luna spokojnie - zaczął Stefan próbując mnie uspokoić.
- To jest chore , to po prostu zwykły sen i zaraz się obudzę ! - zauważyłam, że Damon do mnie podchodzi - Chce do domu ! - zacisnęłam pięści i oczy i powtarzałam te słowa kilka razy coraz szybciej i szybciej. Poczułam się dziwnie, Damon powinien już mnie objąć, cokolwiek, a ja powinnam go walnąć. Pomału otworzyłam oczy i zobaczyłam swój pokój, byłam w domu i oglądałam pamiętniki, ale leciały napisy. Nie było mnie tu parę minut, to był sen przeszło mi przez głowę. Nie.. nie  chce, żeby to był sen. Pomacałam kieszenie czując coś twardego i wyciągnęłam naszyjnik, ten naszyjnik, który dostałam od niego. Więc to nie sen, ale jak ja ...? Nagle do pokoju weszła moja siostra Alex.
- Skończyłaś już ? - spytała biorąc parę rzeczy.
- Tak , chyba tak - ledwo co to powiedziałam , wciąż nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Schowałam medalik i poszłam pod prysznic zostawiając oglądającą telewizję siostrę.
Stałam pod prysznicem i myślałam co teraz, chłodna woda sprawiała, że się odprężyłam i trochę ochłonęłam. Postanowiłam sobie dziś darować szukania odpowiedzi, musiałam od tego odpocząć.

   Kolejnego dnia zaczęłam szukać w necie i w bibliotece czegoś co mi pomoże, ale nic nie było. Siedziałam przed kompem i piłam kawę, chciałam właśnie złapać kubek, lecz nagle się odsunął, ponowiłam próbę i znów to samo. Przecież to nie możliwe, skupiłam się jeszcze bardziej i tym razem go złapałam, a raczej sam wpadł w moje ręce. Teraz to się przeraziłam, ale mimo to ćwiczyłam przy każdej nadarzającej się okazji. Zawsze mnie to fascynowało, a teraz sama mam moc. Tworzyłam sama zaklęcia i o dziwo wszystkie wychodziły, mniej lub bardziej. Pewnego dnia ćwiczyłam z płomieniem , nie usłyszałam kiedy moja siostrzyczka weszła do pokoju.
- Jak to zrobiłaś ? - spytała czym mnie wystraszyła, chciałam jakoś udawać, że to nic, ale nie dała się zbyć. Powiedziałam jej wszystko co się wydarzyło, włącznie z tą legendą. Była w szoku, ale chyba mi jakoś uwierzyła.

- Tęsknisz za nimi ? - tylko pokiwałam głową.
- To stwórz zaklęcie i wracaj - powiedziała poprawiając się na łóżku.
- Sama nie wiem czy tego chcę, znaczy chcę, ale chyba jeszcze nie teraz, po za tym tęskniłam za domem i tobą.
- Jasne - walnęła mnie poduchą śmiejąc się - a weźmiesz mnie ze sobą ? - zrobiła smutną minkę psiaczka.
- To niebezpieczne - zaczęłam bojąc się tego.
- Masz magię, będziesz ćwiczyć i będziesz silniejsza i mnie obronisz - powiedziała z nadzieją, gdy chciałam się już sprzeczać - też chcę to zobaczyć, proszę, proszę,proszę ...
- Dobra - zgodziłam się - ale trzymasz się mnie i omijasz z daleka Damona i Klausa.
- Oczywiście, to kiedy wracamy ? - przytuliłyśmy się
- Nie wiem, jeszcze nie wiem... - powiedziałam wzdychając.
Naprawdę nie wiedziałam co mam zrobić, po części chciałam tam wrócić, ale z drugiej strony nie. Miałam tylko jeden plan jak na razie, nacieszyć się powrotem do domu, uspokoić i nabrać siły. Jeszcze nie przetrawiłam tej legendy, która okazuje się prawdą. Odgoniłam myśli związane z nadprzyrodzonymi rzeczami i skupiłam się na swoim codziennym zwykłym życiu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz