piątek, 10 kwietnia 2015
Rozdział 8
Kolejny rozdział przed wami, szczerze mówiąc nie wiem czy udało mi się go dobrze poprawić. Jakoś mnie nie powala, ale lepiej raczej nie zrobię tego rozdziału, to taki wstęp, jest też krótki, ale to jest w wyniku tego, że chcę jeszcze przemyśleć sprawę z Klausem. Zastanawiam się czy całkiem przerobić to co pisałam kiedyś i pisać zupełnie inaczej następne rozdziały, więc już teraz nad dwoma swoimi blogami myślę. Chciałabym zrobić tego bloga w taki sposób , żeby przyciągał wzrok jak drugi blog. Naprawdę potrzebuje chwili do namysłu .Głównie napisany jest z perspektywy Luny. Miłego czytania.
```````````````````````````````````````````````````````````````````````
Luna
Minęło zaledwie kilka dni, które wykorzystałam na ćwiczenia zaklęć, zamykałam się w pokoju i ćwiczyłam. Uczyłam Alex nie których chwytów, chociaż sama dużo nie umiałam, ale chciałam by była bezpieczna w tamtym świecie. Siedziałyśmy w pokoju wieczorem, gdzie ćwiczyłam magię, jak skończyłam ćwiczenia siedziałyśmy jeszcze tak chwile i rozmawiałyśmy.
- Pojutrze - powiedziałam skupiona patrząc w płonący płomień.
- Ale co pojutrze ? - spytała mnie zerkając na mnie.
- Jedziemy do MF - spojrzałam na nią poprawiając się na łóżku, uśmiechała się szeroko - musimy się przygotować, jutro zwolnisz się wcześniej z zajęć i zaczniemy przygotowania.
- Może o 11 ? - wsunęła się pod kołdrę ja zrobiłam to samo.
- Ok może być, a teraz spać - zgasiłyśmy świeczki i jeszcze tak rozmawiając zasypiałyśmy.
Wciąż miałam w głowie myśli co zrobię jak spotkam jego. Nie miałam żadnej sensownej odpowiedzi. Chciałam bardzo to wymazać ze wspomnień, niestety im bardziej się staram tym gorzej się czuje.
Kolejnego dnia Alex poszła do szkoły, a ja zajęłam się pakowaniem swoich rzeczy, wzięłam nie wiele, bo dzięki Elenie mam tam co nie co. Ale chcę mieć też coś swojego, spakowałam parę bluzek, bieliznę, nie mogłam się powstrzymać, żeby nie wziąć chociaż jedną płytę z serialem i oczywiście telefon. Dostałam tam telefon od Stefana, ale i tak tęskniłam za swoim, z przyzwyczajenia. Włączyłam ten ostatni raz swój komputer, włączyłam muzykę i zaczęłam się przechadzać po pokoju a potem całym domu. Będzie mi znowu brakować mojego rodzinnego kącika, ale i tak chcę tam wrócić. Wyjrzałam przez okno, myśląc co by było, gdyby Damon nie zachował się jak dupek, gdyby był tutaj ze mną. Pokręciłam głową i zaczęłam oglądać coś na kompie, od razu nie myśląc włączyłam Pamiętniki Wampirów. Jakoś nie mogłam się powstrzymać, teraz jak oglądam jest tak dziwnie, dziwnie wiedzieć, że tam się było i przeżyło swoją własną przygodę. Jak tylko skończyłam oglądać do domu weszła moja siostra, rzuciła torbę na podłogę co było słychać w całym domu. Weszła do pokoju ze śmiechem prosto z jakiegoś horroru, aż się zaśmiałam.
- Pakuj się, tylko niedużo, resztę rzeczy załatwi się na miejscu i jeszcze możemy iść na zakupy - mówiłam między śmiechem.
Po kilku minutach ruszyłyśmy na zakupy, łaziłyśmy tak bez celu , kupiłam jeszcze farbę do włosów w kolorze wiśniowej czerwieni. W sumie to taka szamponetka , nie wiedziałam czy zmienić kolor na dłużej. Wróciłyśmy po kilku godzinach do domu, jak rodzice już byli w domu, udawałyśmy, że nic się nie dzieje. Musiałyśmy się wzajemnie uspokajać, bo euforia nas roznosiła, na myśl o pobycie w Mistic Falls. Zamknęłyśmy się w pokoju i tam dopiero zaczęłyśmy się śmiać jak opętane.
- Jutro to już jutro - krzyczała Alex przez śmiech skacząc po łóżku.
- Nom - nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa dopiero teraz do mnie dochodzi, że naprawdę już jutro tam będziemy o ile dam radę przenieść nas magią. Muszę zapomnieć o Damonie raz na zawsze i stawić czoła tej legendzie, ale chyba nie jestem gotowa na żadne z wyzwań i chyba nigdy nie będę gotowa.
- Dobra, a teraz udawać, że to był zwykły normalny dzień i nic się nie dzieje - powiedziałam, gdy szłyśmy do pokoju rodziców. Udawałyśmy że coś robimy, ale obie nie mogłyśmy przestać myśleć o jutrzejszym dniu. Po kilkunastu minutach ochłonęłam, a Alex dalej była nakręcona, poszłam z mamą malować włosy, mogłam sama, ale chciałam spędzić z nią trochę czasu. Wieczorem zajęłam się sobą, czyli wieczorna toaletka i taki wieczór pielęgnacyjny. Następnie siedziałyśmy z rodzicami oglądając jakiś film i rozmawiając o głupotach, żal mi serce ściska, że jutro już ich nie zobaczę, ale nie zrezygnuje z powrotu do Mistic tam czuje się wyjątkowo i to na swoim miejscu.
Późnym wieczorem wróciłyśmy do pokoju, wyciągnęłam tylko przygotowane cichy na wierzch i od razu się położyłam, po kilku chwilach nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Wstałam po 8, zrobiłam nam śniadanie i razem je zjadłyśmy. Jeszcze kilka chwil postanowiłyśmy spędzić w domu wyjść na krótki spacer z naszym psem. Gdy wróciłyśmy spojrzałyśmy po sobie ze znaczącymi minami. To ta chwila, zaraz znowu tam będę, złapałam torbę na ramiona, nie była ciężka, było tam tylko parę naszych rzeczy. Chciałam tam chociaż mieć coś z domu, złapałam siostrzyczkę za ręce i szeptałam zaklęcie z nadzieją, że się uda i nas przeniesie. Nie otwierałam oczu, złapałam głęboki wdech i poczułam zapach lasu, pomału je otworzyłam rozglądając się i puszczając ręce siostry. Nie mogłam się przestać uśmiechać.
- Udało się - szepnęła ciągle w szoku Alex . Byłyśmy w lesie, nie daleko jakieś drogi, dokładnie nie wiem gdzie. Wyciągnęłam telefon i wybrałam bardzo dobrze znany mi numer.
- Co teraz ? - spytała siostrzyczka spoglądając na mnie.
- Czekamy na podwózkę - słyszałam w telefonie klasyczną wygrywaną melodię na co się uśmiechnęłam - Czy to mój ulubiony pierwotny ? - spytałam gdy ktoś odebrał.
- Luna ? ! - słyszałam jak nie mógł się nadziwić.
- No to ja ja, mam prośbę możesz po nas przyjechać ?
- Po was ?
- Mnie i moją siostrę, jesteśmy gdzieś jakieś 300 metrów od głównej drogi pasu 78. Nie wiem jak daleko od miasteczka.
- Dobra, zaraz będę czekajcie - powiedział chyba wychodząc z domu, słyszałam tylko pikniecie samochodu i się rozłączył.
Gadałyśmy i rozglądałyśmy się dookoła, szłyśmy do tej drogi. Ja to bardziej wyszukiwałam ewentualnego zagrożenia a Alex patrzała z fascynacją. W końcu jest w ulubionym serialu, no głównie moim ulubionym. Nasze rozmowy ucichły, gdy podjechał czarny samochód. Wysiadł oczywiście Elijaha, który szybki krokiem zmierzał ku nam, ja nie wytrzymując rzuciłam się mu w ramiona śmiejąc się, on też nie mógł powstrzymać uśmiechu szczęścia.
- Och Elijaha tęskniłam - postawił mnie z powrotem
- Też tęskniłem nawet nie wiesz jak bardzo - spojrzał na moją siostrę - ty musisz być Alex.
Uścisnęli sobie ręce, wciąż nie dowierzała w to co widzi.
- Jak wrażenia bycia w serialu ? - zagadną jak wsiadaliśmy do auta usiadłam oczywiście obok kierowcy czyli ukochanego pierwotnego.
- Nieziemskie - na co w trójkę się roześmialiśmy.
- Elijaha mam kolejną prośbę ... - zaczęłam nie pewnie - czy możemy się ...
- Oczywiście - powiedział z uśmiechem prowadząc auto.
- Ale skąd ty wiedziałeś ? - dosłownie wiedział o czym myślę, znał mnie praktycznie na wylot.
- Jesteśmy przyjaciółmi stąd wiem, że nie chcesz wracać do motelu, pierwsze miejsce gdzie Salvatore będzie cię szukać. Jedziemy do mnie.
- Ale przecież... - nim powiedziałam to mi przerwał wyjaśniając.
- Spokojnie Bex nie ma, wyjechała do Paryża, no a Klaus pojechał do Nowego Orleanu, pojęcia nie mam kiedy wróci, ale jak narazie możecie mieszkać ze mną i Kolem, chyba, że wam to nie pasuje to...
- Oczywiście, że pasuje ! - krzyknęłam śmiejąc się i pocałowałam go w policzek - dziękuje jesteś kochany.
- No mój braciszek pewnie zaciągnie cię od razu - zerknął w lusterku na Alex - do kielicha.
- Czemu zrobiłeś taką przerwę ? - patrzyłam na niego uważnie, ale on jak zwykle wszystko dobrze ukrywa.
- Nic nic, on się strasznie za tobą stęsknił, powiedział, że tylko z tobą dobrze mu się pije - zaśmiał się - o mało co nie przebił Damona kołkiem, sam bym chętnie to zrobił.
No to dużo się wydarzyło jak mnie nie było, jechaliśmy tak dalej rozmawiając, naprawdę tęskniłam za tym miejscem. Dojechaliśmy w końcu pod dom pierwotnych, weszliśmy do niego idąc za Eliajhą, który zaprowadził nas do pokoi na górze. Przypominałam sobie, gdzie był czyj pokój, ale trochę się pogubiłam.
- Rebecki obok Alex, mój na końcu, Klausa to wiesz gdzie - bąknął, a ja się odrobinę zaczerwieniłam - a Kola obok twojego - powiedział Elijaha domyślając się o czym myślę.
Moje serce cieszyło mieć się tego pajaca obok siebie, czyli będę słyszeć codziennie rocka. Weszłyśmy do pokoi i się rozpakowałyśmy. Lekko się odświeżyłam, a już po chwili zeszłyśmy na dół do kuchni, gdzie Elijaha przygotował nam tosty.
- To ile czasu minęło ? - spytałam zaciekawiona jak skończyłyśmy jeść.
- U nas dwa miesiące, a u was? - powiedział opierając się dłońmi o stół, a mnie zatkało, że tyle czasu mnie tu nie było.
- U nas trochę mniej, trochę ponad tydzień.
Jeszcze tak rozmawialiśmy, ale nie długo, czułam się zmęczona i wyczerpana, pragnęłam iść zaraz spać.
- Potrzebuje werbeny dla siostry - powiedziałam splatając palce.
- Najszybciej to będzie pójść do Salvatorów a i lepiej będzie jak będzie w jakimś naszyjniku czy bransoletce.
Na mnie hipnoza nie działa, to chyba wynik tego kim jestem. Nagle drzwi się otworzyły, wstałam i szybko się schowałam. Alex była zdezorientowana, gdy Kol wszedł do salonu, gdzie siedzieliśmy. Patrzył na nią a ona na niego, a potem on swój skierował na Eliajhę.
- Braciszku czyżbyś zszedł na złą drogę ? - spytał go z lekkim drapieżnym uśmiechem.
- To jest nasz gość, Alex, masz jej nie skrzywdzić - powiedział starszy przyglądając się jemu.
- Kol Mikelson - zwrócił się do niej, a mnie się chciało śmiać - spoko braciszku, ale możesz wyjaśnić o co chodzi.
- To jest siostra naszego drugiego gościa - starszy dalej mu się przyglądał tym razem z szerokim uśmiechem.
- Możesz przestać mówić zagadkowo - powiedział już zdenerwowany Kol, więc postanowiłam wyjść z ukrycia i odchrząknęłam, czym zwróciłam jego uwagę i na mnie spojrzał nie dowierzając , widziałam jak jego oczy dosłownie się rozszerzyły, a dopiero po chwili wpłynął na jego twarz uśmiech.
- Myślałam, że się bardziej ucieszysz - gdy to powiedziałam w wampirzym tempie podbiegł do mnie i złapał na ręce. Przytuliłam się do niego mocno i tak okręciliśmy się dookoła, aż w końcu postawił mnie i pocałował w policzek.
- No od razu lepiej - powiedziałam ciesząc się jak dziecko.
- Trzeba to uczcić, w końcu mam z kim pić - mówił przez śmiech, naprawdę tęskniłam za tym pacanem.
- Mówiłem - bąknął starszy poprawiają się w fotelu i się zaczęliśmy śmiać jak opętani.
- Ale co ? - spytał Kol lekko zdezorientowany
- Nic, nic, nalewaj - pchnęłam go w stronę barku z alkoholem i zajęłam miejsce na kanapie naprzeciwko siostrzyczki , ustawił szklanki na stolikach nalewając.
- A młoda też pije ? - miałam minę jakbym chciała go zabić - no przecież żartuje, mała soczku dostanie - i mrugnął do Alex co nas wszystkich rozbawiło. Usiadł obok mnie obejmując ramieniem a ja się automatycznie w niego wtuliłam, czułam się naprawdę dobrze. Zaczął bawić się moimi włosami. Pokrótce opowiedziałam im wszystko co robiłyśmy w domu, jak się dowiedziałam o magii i jak wróciłyśmy. Jak skończyłam czułam, że powoli odpływam.
- To może skoczymy do Grilla ? - spytał Kol patrząc na Alex - młoda zostanie w domu, bo jest już późno .
- Nie jestem młoda - bąknęła lekko się złoszcząc.
- Dla mnie tak - pokazała jemu język - no naprawdę brak kultury wśród dzisiejszej młodzieży. To jak idziemy ? - spojrzał na Lunę i dopiero zauważył, że już śpi.
Elijaha złapał ją na ręce i zaniósł na górę do pokoju, układając ją wygodnie w łóżku. Poprawiał każdy detal, by nie czuła się źle. Usiadł obok niej na chwile patrząc tak na nią jak śpi. Nie mógł się powstrzymać i położył się obok dalej jej się przyglądając pozwalając by sen go zabrał ze sobą.
Luna
Obudziłam się i pierwsze co zobaczyłam to twarz Elijahy będącą blisko mojej. Pewnie mnie przyniósł i sam zasnął, słodko wygląda jak śpi. Chciałam go pocałować w policzek, ale jak na złość się obrócił i pocałowałam go w usta, szybko się cofnęłam i zarumieniłam, spojrzał na mnie zdziwiony, a po chwili oboje się śmialiśmy.
- Nic się nie stało, smaczne masz usta - powiedział przez śmiech, a ja go walnęłam. Poszłam do łazienki się przebrać, a potem zapukałam do pokoju Kola. Byłam ciekawa co robi, weszłam i zobaczyłam jak leży i słucha muzyki patrząc w sufit. Przyłączyłam się i tak rozmawialiśmy o wszystkim.
- Chce dziś pokazać siostrze miasteczko muszę iść do Eleny , Salvatorów - od razu się najeżył.
- Chcesz tam naprawdę iść po tym co ci zrobił ?! - spytał wpatrując się we mnie intensywnie
- Kol - szepnęłam, ale był cały zdenerwowany.
- Nie Koluj mi tutaj - warknął - nie powinnaś się z nim widywać.
- Myślisz, że chce ? Musze zabrać werbenę od Stefana, mam nadzieje, że na jego brata się nie natknę - powiedziałam zupełnie inaczej niż czułam.
- Sam to zrobię, chcesz tam iść po tym jak cie zdradził ! - poczułam ukucie w sercu i wtedy skończył się denerwować widząc, że wprowadził mnie znowu w to wspomnienie. Wyszłam szybkim krokiem z pomieszczenia, prosto do łazienki, patrzyłam w swoje odbicie z ciężkim oddechem, zaczerpnęłam kilka oddechów, jestem silniejsza niż wcześniej. Niedługo będę całkiem obojętna na to co się stało.
Kol
Dlaczego peplam tym jęzorem, doskonale wiem, że to ją dalej boli, a ja jeszcze robię jej taką awanturę. Co mi strzeliło do łba ? Wkurza mnie to , ale ona chce tylko chronić siostrę. To trudne, ale mimo to ona robi to dla niej. Jestem strasznie ślepy ! Stałem przed drzwiami łazienki oparty o ścianę. Nagle otworzyły się drzwi, wyglądała jeszcze piękniej.
- Przepraszam - padłem na kolana - przepraszam jestem totalnym idiotą, nie wiem co mi strzeliło. Jesteś fantastyczna i to nie jest fair, żeby on cie co rusz krzywdził.
Minęła mnie i powoli kierowała się do schodów, patrzyłem smutny jak odchodzi - Wybaczam - szepnęła cicho na co się uśmiechnąłem jak wariat.
Luna
Byłam trochę zła na Kola, ale rozumiem jego wybuch, chroni mnie i tyle. Zeszliśmy na dół gdzie Elijaha rozbawiał Alex. Chwile tak posiedzieliśmy i wyciągnęłam siostrę z domu. Obeszliśmy pół miasta, włącznie z Grillem, na szczęście nie wpadłam na Damona. Potem szliśmy drogą do Eleny, do tej pory humor mnie nie opuszczał, ale gdy doszliśmy pod jej dom, zniknął bardzo szybko. Zobaczyłam go, Damon stał razem ze swoim bratem patrząc w kierunku domu. Miłość, gniew smutek, żal wstrząsnęły mną naraz.
- Tylko nie on - szepnęłam, jak na komendę rozmowy ucichły i obaj się obrócili.
niedziela, 5 kwietnia 2015
Rozdział 7 część 2
Witajcie, dziś kolejny rozdział, a raczej druga część rozdziału siódmego. Wyszedł dłuższy niż pozostałe i tak jak pisałam, rozdział ósmy zacznie się jako kolejny etap przygód Luny. Do tej pory pisałam krótsze rozdziały, teraz postanowiłam ten blog bardziej zmodyfikować i urozmaicać. Opowiadanie powstało jakieś dwa lata temu, ale było dużo gorsze. Pisząc na blogu zmieniam je i staram się przedstawić w bardziej ciekawy sposób bo to co mam spisane w zeszycie nie powala :) Pisałam kiedyś mnóstwo opowiadań, ale jak patrze na nie z biegiem czasu, są całkowitą klapą i trzeba wnieść dużo poprawek. No to chyba tyle z moje strony, miłego czytania ; )
````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
Luna
Cały czas płakałam, usiadłam na kanapie w wielkim domu, który Elijaha wynajął. Znajdował się na skraju miasta, otoczony lasem. Pierwotny zaraz przyszedł i podał mi mi piżamę, nie pytałam go skąd ją ma, z resztą nie obchodziło mnie to. Poszłam do wielkiej łazienki i zrobiłam sobie długą kąpiel. Już nie płakałam, ale czułam się pusta w środku , nic mnie już nie obchodziło. Wytarłam się ręcznikiem i założyłam piżamę, po czym spojrzałam w lustro.
Miałam cały rozmazany makijaż, który zmyłam zimną wodą , rozpuściłam włosy, lecz nadal wyglądałam jakbym była zombie. Gdy wyszłam zauważyłam siedzącego pierwotnego na łóżku, miał smutną minę, szybko do niego podeszłam i usiadłam mu na kolanach, a ten mocno mnie przytulił do siebie.
- Mogę spać z tobą ? - spytałam cicho wtulona twarzą w jego szyje, tylko mnie podniósł i ułożył w łóżku przykrywając szczelnie kołdrą, potem sam się położył obok mnie, automatycznie się w niego wtuliłam. Czułam się przy nim bezpiecznie i ciepło, następny dzień przeleżeliśmy w łóżku, nie chciałam wstać ani jeść. Jedynie na prośbę pierwotnego co nie co zjadłam, nie chciałam go martwić swoją osobą.
Elijaha
Nie rozumiem Damona, jak mógł coś takiego jej zrobić, a niby ją kocha. To nie do pomyślenia, szkoda, że to nie w kimś innym się zakochała, może by tak nie cierpiała. Nie wiem co zrobić, chciałbym żeby się uśmiechała zobaczyć jej uśmiech wesołe spojrzenie. Pieprzony Salvatore !
Kolejnego dnia obudziłem się i zobaczyłem nad sobą twarz Luny, która była już na nogach i się lekko uśmiechała.
- Kiedy wstałaś ? - spytałem się przeciągając a ona usiadła obok mnie.
- Dawno już - szepnęła patrząc mi w oczy była naprawdę piękną dziewczyną.
- Widzę, że już lepiej - mruknąłem ciesząc się z tego.
- Nie potwierdzę nie zaprzeczę - powiedziała tajemniczo - ale żałoba po tym dupku skończona i dziękuje.
- Przecież nie masz za co - oparłem się na łokcie przyglądając się jej.
- Za to, że jesteś i mi pomagasz - kiwnąłem głową rozumiejąc ją całkowicie.
Po kilku minutach zjedliśmy śniadanie, ubrałem się, a następnie spędziliśmy przed południe w ogrodzie z basenem. Złapałem ją za ręce i porwałem do tańca. Cały czas się śmialiśmy i wygłupialiśmy , w ułamku sekundy nie spodziewając się kompletnie pociągnęła mnie do basenu.
- Zwariowałaś ? - spytałem wynurzając głowę.
- Trochę - mruknęła ochlapując mnie wodą postanowiłem się zemścić i pociągnąłem ją pod wodę z zaskoczenia, gdy już się wynurzyliśmy byliśmy blisko siebie.
- Możemy dziś wrócić - powiedziałem wciąż patrząc w jej oczy - jesteś gotowa ?
- Chyba nigdy nie będę, ale muszę żyć dalej.
Damon - noc balu
Czekałem już dobrą godzinę, lecz nikt nie nadchodził, traciłem nadzieję że ją tu zobaczę. Z nudów zacząłem przeglądać jej rzeczy, miała tylko parę kosmetyków, trochę biżuterii, ciuchów też nie dużo, wszystko zmieściło by się do małej torebki. Na pewno strasznie tęskni za rodziną. Cały czas myślałem ostatnio jak ją zdobyć, że nawet nie spytałem jak znosi rozłąkę. Jestem debilnym egoistą, usiadłem na łóżku zauważyłem pamiętnik pod poduszką. Nie chciałem go czytać, ale ciekawość wygrała.
,, Kochany pamiętniku
Tęsknie za domem za rodziną, moim pokojem i wiedzą , że jestem kochana. Tu w tym świecie jest cudownie, Tyler okazał się być super kumplem, poznałam Elijahe, który jest moim ulubionym pierwotnym , honorowy rodzinny. Jest jeszcze Damon, chociaż mnie ranił ja i tak nie potrafię być na niego zła, za bardzo go kocham.
Boje się tylko, że któregoś dnia powie, że nic dla niego nie znaczę.
( kilka kropel łez na papierze ) że znajdzie inną. Prawda jest taka, że nigdy nie uważałam się za piękność, a Damon to moja pierwsza miłość, wiem to szalone, w końcu u mnie w świecie jest tylko bohaterem serialu, a ja go poznałam naprawdę. Dziś idę na bal z Elijahą potem muszę wyjaśnić Klausowi, że nic do niego nie czuje i powiedzieć Damonowi, że to jego kocham, nie mogę się doczekać i zobaczyć jego minę.
Dostałam od niego naszyjnik, ale go nie założę, chcę żeby to on to zrobił, chcę poczuć jego chłodne dłonie na mojej skórze. Ups...Elijaha już tu jest to papa :* ''
Jaki ja jestem głupi, co ja narobiłem. Położyłem się bijąc się z myślami aż zasnąłem.
Luna
Właśnie wracamy do mojego motelu, Elijaha mnie odwiózł i pojechał sprawdzić co się dzieje w domu , podobno jego siostrzyczka ma jakiś problem. Przeszłam się po mieście, idąc tak rozmyślałam i przyglądałam się przechodniom, byłam blisko Grilla i niestety na moje nieszczęście trafiłam na nikogo innego jak na sprawcę mojego złego nastroju.
- Poczekaj - krzyknął, gdy chciałam go wyminąć spojrzałam na niego obojętnie. Mimo tego jak mnie zranił moje serce zawsze przy nim przyspiesza.
- Tak ? - spytałam kompletnie obojętna, jednak tylko tak wyglądałam za zewnątrz.
- To nie było jak myślisz, myślałem, że jesteś z Klausem - zaczął się tłumaczyć w bardzo kiepski sposób.
- Myślisz, że cię to usprawiedliwia ? ! Dlaczego ze mną nie pogadałeś tylko od razu się rzuciłeś na tą wywłokę, jakbyś tylko na to czekał ! - wybuchłam nie mogąc powstrzymać wypływającej ze mnie złości.
- Kocham cię - wyglądał jak zbity pies, ale nie miałam serca mu wybaczyć, nie teraz, nie po tym co się stało. Zawiodłam się na nim i to tym razem chyba najbardziej.
- O proszę i tak wg ciebie okazuje się uczucia, bardzo fajnie, tylko wiesz co ? To nie moja bajka, teraz tylko czuje obrzydzenie do ciebie.
Wiem co teraz zrobisz, napijesz się, zabawisz z inną, skręcisz jej kark, będziesz dawnym sobą, ale wiesz co...mnie to już nie obchodzi... rób co chcesz, jesteś wolny. W końcu byłam tak jak każda, tylko zabawką.
- Nie to nie tak ! Proszę cię porozmawiajmy na spokojnie - złapał mnie za nadgarstki mocno i przycisnął do drzewa, gdy chciałam się wyrwać i iść. Ścisnął mnie tak, aż syknęłam, dopiero mnie puścił.
- Widzisz ?! Coś ci się nie podoba i jesteś dawnym sobą. Po drugie dla ciebie liczy się tylko Elena, tak było zawsze, a ja głupia myślałam, że jednak o niej zapomnisz.
- Liczysz się tylko ty - widziałam czające się w jego oczach łzy.
- Nie potrafię ci już ufać, to koniec, nigdy nie będziemy razem, za dużo to mnie kosztuje, za dużo się wydarzyło. A teraz wybacz idę do przyjaciół, a ty lepiej się zajmij nią - wskazałam idącą długonogą blond dziewczynę - podobno wolisz blondynki.
Zostawiłam go i weszłam do Grilla, chcą jak najszybciej zapomnieć o tym idiocie.
Damon
W pierwszej chwili chciałem zrobić tak jak mówiła, ale nie mogłem. Chociaż powiedziała że to koniec ja nie potrafię robić tego co kiedyś, czułem, żebym ją zdradził ponownie w sumie bo wczoraj zrobiłem to bez skrupułów. Muszę o nią walczyć, wiem jestem egoistą, ale chcę się zmienić. Pokazać jej, że może mi naprawdę zaufać. Zniknąłem z powrotem do domu, gdzie zacząłem obmyślać plan na odzyskanie ukochanej.
Luna
Weszłam do baru i od razu wychaczyłam Ty i Matta gawędzących ze sobą. Podbiegłam zakrywając Tylerowi oczy, a Mattowi pokazałam na migi, żeby nic nie mówił. Ty zaczął macać moje ręce.
- Kto to może być ? Elena... nie...Bonnie...nie...April...nie
- Nosz kurde - bąknęłam nie mogąc się powstrzymać.
- Przecież wiem, że to ty Luno - pacnęłam go w łeb i zamówiłam martini - gdzie byłaś tyle czasu ?
- Z Elijahą nie gniewaj się, że się nie odzywałam - siedzieliśmy pijąc nasze drinki.
- Nie gniewam, tylko byłem ciekaw czy nie strzeliłaś sobie w łeb przez tego pacana.
- Aż taka szalona nie jestem - uśmiechnęłam się spoglądając na niego - poza tym muszę żyć dalej bez tego dupka.
- Jakby co mogę go ugryźć - kusiła mnie ta opcja, ale jednak tylko pokręciłam głową.
- Dobra wilczku, a co u ciebie ? - odwróciłam się do niego trzymając w ręce szklankę.
- Caro zadręcza mnie balem - wzdychnął i odczytał smsa którego dostał - no o wilku, a raczej wampirzycy mowa, mam pomóc jej przy dekoracjach.
- Ona cię wykończy - zaśmialiśmy się i zaraz go nie było. Jednak długo sama nie siedziałam bo do baru wpadł Stefek, który podszedł do mnie.
- Hej, dawno się nie widzieliśmy - zagadnęłam
- Tak zwłaszcza po akcji z moim bratem - przypomniało mi się wszystko co się zdarzyło, widząc moją minę zaczął przepraszać.
- To co tam słychać ? Elena cię nie męczy ?
- W jakim sensie ? - spytał, a ja się zrobiłam czerwona.
- Nie o tym co myślisz - zaśmiał się - faceci wy tylko o jednym, nie ważne wampir czy człowiek, tylko seks wam w głowie. Caro męczy Tylera balem - wyjaśniłam moje pytanie.
- Z Eleną tego problemu nie mam.
Chwile jeszcze tak rozmawialiśmy, wiem czemu Elka pokochała Stefana jest naprawdę uroczy i błyskotliwy. Potrafi w pięć minut poprawić humor, miałam numery telefonów prawie do każdego z tego świata, oczywiście wszystkich znanych mi osób. Po kilkunastu minutach zostałam znowu sama, napawałam się spokojem i ciszą, jednak kolejny raz ktoś mi przerwał, jak na złość to był Klaus. Dlaczego jak tylko wróciłam to każdego spotykam.
- No czy wszyscy muszą teraz - wymamrotałam.
- Salvatore jak widzę cię zranił - powiedział dosiadając się.
- I ? - chciałam się go pozbyć.
- Ja dalej jestem - prychnęłam.
- Ja nic do ciebie nie czuje - spojrzałam w końcu na niego - niech to do ciebie dotrze.
- Kto powiedział, że musisz mnie kochać - stał teraz za mną i wyszeptał do ucha - możemy się zabawić.
Mówiąc to przejechał po wewnętrznej stronie mojego uda, mimowolnie zadrżałam, kierował się w górę w końcu oprzytomniałam i złapałam jego dłoń zatrzymując ją.
- Nie chce tego - cofnął się, a moje serce waliło z lekkiego strachu.
- Wiesz gdzie mnie szukać jak zmienisz zdanie.
Odwróciłam się i już go nie było, niestety niektórzy nigdy się nie zmienią, oparłam czołem o blat stołu i poczułam, że znowu się ktoś dosiadł.
- O Boże ! - wymamrotałam waląc się w stół.
- Na razie to tylko ja - powiedział ze śmiechem Kol.
- Mam dość pierwotnych - spojrzałam na niego znudzona i lekko wkurzona - chce mieć spokój.
- Poczekaj, nie chciałem cię wkurzać - złapał mnie za ramię , gdy chciałam już iść - napijesz się ze mną ? proszę.
Spojrzałam na niego już zupełnie inaczej, nie brzmiał tak jak on, to było takie dziwne on mnie o coś prosi. Usiadłam znowu, zamówiliśmy butelkę whisky, rozmawialiśmy całkiem spokojnie. Lubię go naprawdę, może nie powinnam mu ufać, ale jednak ufam, uwielbiam go w serialu. Po jakieś godzinie takiego picia, oczywiście piłam mniej nie chciałam się upić, mój towarzysz uznał, że musi zapolować bo brak mu hemoglobiny.
Siedziałam tym razem sama, przypomniałam sobie wszystkie chwile od początku przybycia do tego świata. Wszystko co się wydarzyło było takie magiczne i nie prawdopodobne. Chciałam jednak z kimś porozmawiać, nie mogę długo siedzieć sama, bo po jakimś czasie znowu myśli idą ku Damonowi.
Jak na zawołanie do baru weszły dziewczyny, od razu do nich podeszłam, a one momentalnie się na mnie rzuciły.
- Martwiłyśmy się - wyszeptała Elka ściskając mnie, usiadłyśmy przy stoliku - dobrze się czujesz ?
- Tak, tak, teraz już tak - uśmiechnęłam się promiennie chociaż w środku nadal czułam się połamana.
- Ja bym jemu nogi z tyłka wyrwała - wściekała się blondynka.
- Caroline - upomniała ją Bonnie, a Elena jej przyznała rację, czuje, że mam w nich oparcie choćby nie wiem co się działo.
- Ok spoko, to dla mnie zamknięty rozdział, teraz zaczynam na nowo - powiedziałam poprawiając się na krześle. Rozmawiałyśmy o całym moim pobycie u pierwotnego o jego pomocy, przez parę minut śmiałyśmy się z niczego. Naprawdę dobrze się czułam w ich towarzystwie.
- Zapomniałam całkiem o twoim domu - wymamrotała w końcu czarownica, a ja pogroziłam jej palcem udając złą.
- Nie martw się, poza tym chcę się nacieszyć tym, że tu się znalazłam - uspokoiłam ją.
Rozmawialiśmy dalej o balu, który ma się odbyć i co nałożymy na niego. Piłyśmy i wygłupialiśmy się tak do wieczora. Wróciłam późno do motelu i o mało co nie dostałam zawału po środku pokoju stał Elijaha.
- Co tu robisz? - spytałam zamykając drzwi
- Przepraszam, ale nie mógłbym zasnąć nie wiedząc jak się czujesz - uśmiechnął się lekko.
- O niebo lepiej - weszłam do łóżka, a on usiadł tuż obok - gadałam też z Kolem, całkiem fajny jest na żywo.
- Ale dalej jestem twoim ulubionym pierwotnym ? czy mój braciszek już mnie wygryzł ? - wpatrywałam się w jego oczy.
- No ... Kol...on jest...omm...jest...- rozejrzałam się po pokoju i jeszcze bardziej zbliżyłam się - tylko mu tego nie mów, ale dalej jest na drugim miejscu - wyszeptałam i się zaśmialiśmy.
Jego uśmiech się poszerzył jeszcze bardziej, ciągle wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Czułam takie dziwne przyciąganie, bardzo go polubiłam jeszcze bardziej odkąd tu jestem.
- Śpij dobrze - pocałował mnie w policzek.
- Elijaha ? dziękuje - powiedziałam, gdy się obejrzał na mnie.
- Już to zrobiłaś - powiedział lekko się uśmiechając.
- Wiem, ale jestem pokręcona, mówiłam to już ? - przykryłam się bardziej.
- Nie raczej nie, ale to widać - mrugnął okiem - jesteś nie zwykła.
- Czy ty mnie podrywasz ? - widocznie się zmieszał, czy on serio ? nie możliwe.
- Chodziło mi o to, że jesteś silna, ładna i bardzo wytrwała, nie poddajesz się - uśmiechnął się i zaraz go nie było. Już chciałam się całkiem przekręcić i zakopać w kołdrze, ale usłyszałam coś na parapecie jakiś szelest. Wstałam i zobaczyłam kruka siedzącego na parapecie, to musiał być Damon, czarne jego oczy wpatrywały się we mnie, zrobiłam krok w przód, lecz po chwili odleciał. Otworzyłam okno i zabrałam medalik, który zostawił, położyłam się znów ściskając medalion w dłoni, przypominając sobie wszystko. Nie dałam rady powstrzymać łzy, która spłynęła po moim policzku.
Kolejnego dnia , gdy tylko się obudziłam dostałam smsa od Bonnie z wiadomością, żebym natychmiast wpadła do Salvatorów. Nie chciałam tam iść, dlaczego akurat tam, postanowiłam być obojętna dla niego i go zwyczajnie olewać. Po kilku minutach już siedziałam u nich w salonie, nawet nie spojrzałam na Damona, ale przez cały czas czułam na sobie jego wzrok. W salonie siedziała jeszcze Elka razem z Stefanem i Bonnie, która siedziała z jakąś księgą w dłoni.
- I jak, co się stało ? - spytałam jej, mulatka przeniosła wzrok z księgi na mnie.
- Właściwie tak, mam coś, ale... - zachęciłam ją gestem dłoni
- Jest legenda, o której mało kto słyszał o Serafinie i o Ericku bogu, który zakochał się w wiedźmie. Połączyła ich miłość, która była zakazana, doprowadziła do spłodzenia dziecka. Oboje ukrywali to przed innymi ważniejszymi bogami i po paru miesiącach na świat przyszła ich córka. Eric zapomniał o swoich boskich obowiązkach i stał się nie ostrożny. Pewnego dnia nie dopełnił jednego z obowiązków , zapomniał stworzyć zaklęcie niewidzenia tak by inni bogowie się nie dowiedzieli o istnieniu jego córki. Jeden z najpotężniejszych bogów przez jego niedopatrzenie dowiedział się, rada potężnych bogów uwięziła skazując go na wieczne męczarnie. Natomiast Serafina została przeklęta, zapomniała o córce i ukochanym, a ich córka Rosalie miała odradzać się przez tysiące lat i w każdym życiu doświadczać bólu. Zrodziła się z miłości zakazanej, więc jest w niej ziarno dobra i ziarno zła, sama musi wybrać drogę. Ma potężną moc, której obawiali się bogowie...
Tu Bonnie skończyła mówić i zaczęła się we mnie wpatrywać. Nie wiem czemu, ale dziwnie się czułam. Stałam się nerwowa , przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na resztę , każdy mi się przyglądał z dziwną miną.
- Nie sądzicie , chyba , że niby ja jestem tą Rosalie ? - roześmiałam się nerwowo - ja przecież ma rodzinę , mam dwadzieścia lat do cholery !
- Luna spokojnie - zaczął Stefan próbując mnie uspokoić.
- To jest chore , to po prostu zwykły sen i zaraz się obudzę ! - zauważyłam, że Damon do mnie podchodzi - Chce do domu ! - zacisnęłam pięści i oczy i powtarzałam te słowa kilka razy coraz szybciej i szybciej. Poczułam się dziwnie, Damon powinien już mnie objąć, cokolwiek, a ja powinnam go walnąć. Pomału otworzyłam oczy i zobaczyłam swój pokój, byłam w domu i oglądałam pamiętniki, ale leciały napisy. Nie było mnie tu parę minut, to był sen przeszło mi przez głowę. Nie.. nie chce, żeby to był sen. Pomacałam kieszenie czując coś twardego i wyciągnęłam naszyjnik, ten naszyjnik, który dostałam od niego. Więc to nie sen, ale jak ja ...? Nagle do pokoju weszła moja siostra Alex.
- Skończyłaś już ? - spytała biorąc parę rzeczy.
- Tak , chyba tak - ledwo co to powiedziałam , wciąż nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Schowałam medalik i poszłam pod prysznic zostawiając oglądającą telewizję siostrę.
Stałam pod prysznicem i myślałam co teraz, chłodna woda sprawiała, że się odprężyłam i trochę ochłonęłam. Postanowiłam sobie dziś darować szukania odpowiedzi, musiałam od tego odpocząć.
Kolejnego dnia zaczęłam szukać w necie i w bibliotece czegoś co mi pomoże, ale nic nie było. Siedziałam przed kompem i piłam kawę, chciałam właśnie złapać kubek, lecz nagle się odsunął, ponowiłam próbę i znów to samo. Przecież to nie możliwe, skupiłam się jeszcze bardziej i tym razem go złapałam, a raczej sam wpadł w moje ręce. Teraz to się przeraziłam, ale mimo to ćwiczyłam przy każdej nadarzającej się okazji. Zawsze mnie to fascynowało, a teraz sama mam moc. Tworzyłam sama zaklęcia i o dziwo wszystkie wychodziły, mniej lub bardziej. Pewnego dnia ćwiczyłam z płomieniem , nie usłyszałam kiedy moja siostrzyczka weszła do pokoju.
- Jak to zrobiłaś ? - spytała czym mnie wystraszyła, chciałam jakoś udawać, że to nic, ale nie dała się zbyć. Powiedziałam jej wszystko co się wydarzyło, włącznie z tą legendą. Była w szoku, ale chyba mi jakoś uwierzyła.
- Tęsknisz za nimi ? - tylko pokiwałam głową.
- To stwórz zaklęcie i wracaj - powiedziała poprawiając się na łóżku.
- Sama nie wiem czy tego chcę, znaczy chcę, ale chyba jeszcze nie teraz, po za tym tęskniłam za domem i tobą.
- Jasne - walnęła mnie poduchą śmiejąc się - a weźmiesz mnie ze sobą ? - zrobiła smutną minkę psiaczka.
- To niebezpieczne - zaczęłam bojąc się tego.
- Masz magię, będziesz ćwiczyć i będziesz silniejsza i mnie obronisz - powiedziała z nadzieją, gdy chciałam się już sprzeczać - też chcę to zobaczyć, proszę, proszę,proszę ...
- Dobra - zgodziłam się - ale trzymasz się mnie i omijasz z daleka Damona i Klausa.
- Oczywiście, to kiedy wracamy ? - przytuliłyśmy się
- Nie wiem, jeszcze nie wiem... - powiedziałam wzdychając.
Naprawdę nie wiedziałam co mam zrobić, po części chciałam tam wrócić, ale z drugiej strony nie. Miałam tylko jeden plan jak na razie, nacieszyć się powrotem do domu, uspokoić i nabrać siły. Jeszcze nie przetrawiłam tej legendy, która okazuje się prawdą. Odgoniłam myśli związane z nadprzyrodzonymi rzeczami i skupiłam się na swoim codziennym zwykłym życiu.
piątek, 3 kwietnia 2015
Rozdział 7 część pierwsza
Luna
Przez cały dzień chodziliśmy po sklepach, parku, robiliśmy głupie fotki. Tarzaliśmy się w lesie i na polanie, rzucaliśmy szyszkami, po prostu byliśmy sobą z daleka od wszystkich problemów, z daleka od nadprzyrodzonych rzeczy, cieszyliśmy się z tego, łapiąc potrzebną energię na to co zastaniemy po powrocie. Pod wieczór poszliśmy do pobliskiego baru na zabawę, tańczyliśmy i wygłupialiśmy się cały czas.
Wróciliśmy do motelu dość późno, postanowiliśmy usiąść na ławce obok motelu, światło księżyca oświetlało wszystko dookoła.
- Bonnie pisała, że jutro jest bal szkolny - mruknęłam cicho patrząc na księżyc.
- Damon i Klaus pewnie będą się za tobą uganiać, chcesz z którymś iść ? - spytał też patrząc przed siebie.
- Nie, jeszcze nie jestem gotowa z którymkolwiek iść - nerwowo skubałam rękaw bluzy.
- Tak myślałem, pójdziesz ze mną ? - spojrzałam na niego, wpatrywał się we mnie z tym swoim niebiańskim spojrzeniem.
- Tak ! - aż pisnęłam i rzuciłam się mu na szyje, normalnie go kocham, ale nie w ten sposób tylko jak brata, chociaż muszę przyznać, że jest bardzo przystojny. Hmmm...każdy praktycznie z serialu jest mega ciachem, ale i tak to Damon jest moim najwszystkim, roześmiani wróciliśmy po paru minutach do swoich pokoi.
Usłyszałam pukanie do pokoju, nie reagowałam, a pukanie ustało. Zagrzebałam się w kołdrze, układając się w kulkę. Nie chciało mi się wstawać, mój organizm wołał ,, zostaw mnie w spokoju człowieku ''.
- Jeszcze 5 minut - wymamrotałam i jeszcze bardziej zwinęłam się w kłębek, po chwili poczułam silne dłonie na moich biodrach, wygrzebałam się odwróciłam i zobaczyłam uśmiechniętego Tylera.
- Hej ślicznotko - uśmiechnęłam się tylko i wtuliłam w niego - musimy jechać, chyba, że nie chcesz iść na ten bal.
Momentalnie otworzyłam oczy, za nim ruszyliśmy to rozmawialiśmy parę minut , okazało się , że zeszli się z Caroline, wyjaśnili sobie wszystkie nieporozumienia , cieszę się z tego bo do siebie bardzo pasują. Po kilku godzinach wróciliśmy do MF, poszłam do Grilla, a Ty poleciał do ,,barbie '' , o boże zaczynam gadać jak Damon. Usiadłam przy stoliku i zamówiłam martini, upiłam łyk w ciszy, gdy kelner je przyniósł. Leniwie przesuwałam wzrokiem po całym barze, aż dostrzegłam pierwotnego , uśmiechnął się uwodzicielsko i już był obok mnie, a mnie ciarki przez to przeszły.
- Hej - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Tylko tyle ? - zmarszczyłam brwi - nie było cię 2 dni, mieliśmy mieć lekcje - walnęłam się w czoło dopiero przypominając sobie.
- Przepraszam, kompletnie zapomniałam ci powiedzieć - złapał mnie za rękę - przyjmę przeprosiny jeśli pójdziesz ze mną na bal.
Wzięłam głęboki oddech , miałam odpowiedzieć i powiedzieć co naprawdę czuje, ale ktoś mi przerwał, oczywiście Damon, nie wiem skąd on się tu wziął.
- Ona na pewno z tobą nie pójdzie -warknął czułam, że robi się gorąco.
- A z kim ? - Klaus wstał i mierzyli się wzrokiem - z tobą ? - musiałam coś zrobić, bo inaczej będzie piekło.
- Właściwie to ze mną - o dziwo nie były to słowa Tylera, tylko drugiego pierwotnego, nie, nie Kola, gdyby to był on to już dawno w trójkę by się szarpali, ujrzałam twarz Eljahy. Damon i Klaus patrzeli na niego w zamyśleniu, natomiast pierwotny uśmiechnął się promienie, widziałam go po raz pierwszy, zdecydowanie na żywo wygląda lepiej. Stanął przede mną i wyciągnął rękę.
- Miło cię poznać, Elijaha Mikelson - wstałam, uścisnęłam rękę i dygnęłam.
- Mnie również - nie odrywałam od niego wzroku, w końcu puścił moją dłoń.
- Zechciałabyś pójść ze mną na bal ? Jestem w zastępstwie za wilkołaka - puścił mi oko, na co jeszcze szerzej się uśmiechnęłam.
- Oczywiście, że się zgadzam, tylko nie wiem czy ze mną wytrzymasz.
- Czemu ? - patrzył na mnie zdziwiony.
- Jestem dość upierdliwa, gadatliwa, ckliwa, szczera, zbyt dużo empatii i się szybko wkurzam a i często ryczę - pierwotny się uśmiechnął i przejechał po mnie wzrokiem.
- Tyler miał racje - mruknął, potrząsnęłam głową chcąc go zrozumieć - nie można cie nie lubić. Pozwolicie, że porwę naszą przyjaciółkę.
Złapałam szybko jego dłoń i po chwili wyszliśmy zostawiając za sobą dwóch bijących się o mnie wampirów. Całe szczęście, że przyszedł, bo nie wiem co by się stało, nie wiedziałam i tak co mam zrobić z dwoma wampirami, którzy chcą skopać wzajemnie sobie tyłki z mojego powodu.
Damon
Byłem wściekły najpierw na jednego, a potem na drugiego pierwotnego, ale złość szybko przeszła , Eliajha taki nie jest, po drugie nie robił nic takiego w stosunku do niej, ale za to Klaus tak. Poszedłem się upić, szedłem tak drogą mijając ludzi aż napotkałem jakiegoś faceta samotnie stojącego, od razu pomyślałem, że to będzie smaczny posiłek. Po kilku minutach byłem najedzony i wróciłem do domu , w którym zastałem zupełny chaos. Elena i barbie robiły jakieś dekoracje po środku salonu a mój braciszek stał z boku wycinając coś.
- A to niby co ? Trafiłem do specjalnego zoo czy na odział psychiatryczny ? - spytałem wchodząc i nalewając sobie szklankę alkoholu.
- Bardzo zabawne - burknęła blondi - to na szkolny bal i lepiej nie przychodź, przecież szkoła jest dla ciebie czymś durnym.
- Tak to prawda i to całe - machnąłem ręką na papiery itd - to też głupota, ale i tak przyjdę.
Usiadłem i rozwaliłem się na kanapie, czując, że wnerwiam tym barbie. Elena schowała część dekoracji do pudełka i spojrzała na mnie kątem oka.
- Jeśli masz nas wkurzać i dokuczać to sobie lepiej daruj - złapałem się za serce udając, że mnie to zabolało.
- Dobra dzieci zostawiam was z tym, bawcie się - mruknąłem wstając.
- Jakby ktoś chciał z tobą iść - mruknęła barbie czym mnie lekko wkurzyła, niestety plan by pójść z Luną padł, ale i tak mogę na nim z nią zatańczyć z uśmiechem zamknąłem się w pokoju czekając do wieczora i rozmyślając o mojej Lunie.
Luna
Szłam ramie w ramie z pierwotnym, zerkając na niego co jakiś czas. Przechadzaliśmy się przez las , nagle wyminęłam go kawałek i odwróciłam się przodem do niego, idąc tyłem.
- Mam coś na twarzy ? - spytał patrząc na mnie ciągle, przytaknęłam - a co ?
Dotknęłam jego ust i uniosłam je ku górze, palcami przejechałam po policzku, dalej się uśmiechał.
- Zdecydowanie lepiej, Tyler cie znalazł ?
- Nie, nie, podsłuchałem jego rozmowę z Caroline i zaproponowałem swoje towarzystwo.
- Dlaczego, przecież się nie znaliśmy.
- Właśnie dlatego, poznałaś każdego wliczając w to moich braci - powiedział z niesmakiem na co się roześmiałam.
- Nie są tacy źli, ale przy tobie są okropni, jesteś moim ulubionym pierwotnym - uśmiechnął się szeroko na to wyznanie.
- Dziękuje, mogę wiedzieć dlaczego ? - przystanęliśmy przed wielkim drzewem.
- Oczywiście Mr Mikelson - na co razem zachichotaliśmy - szarmancki, honorowy, rodzinny, zabójczo przystojny - zauważyłam jego błysk w oku i mi przerwał podchodząc bliżej.
- Uważasz mnie za zabójczo przystojnego ? - czułam się przy nim bardzo swobodnie i taka wolna.
- Jak najbardziej te twoje włosy , oczy ciemnej czekolady - przesuwałam dłonią przez włosy po nosie przez chwile patrzeliśmy sobie w oczy, pstryknęłam go lekko w nos.
- Dziwie się, że znów się nie zakochałeś, przepraszam nie powinnam o tym rozmawiać - odsunęłam się od niego i spojrzałam w dal.
- Nie ma sprawy, po prostu nie spotkałem nikogo takiego, wartego uwagi. A u ciebie, co z moim braciszkiem ? - westchnęłam.
- Jest niby dobry, dobry dla mnie, bo wiem jaki jest naprawdę.
- Ale ? - dobry jest i domyślny, że wyczuł, że coś jest nie tak.
- To nie to - odwróciłam się znów do niego - chciałam mu to powiedzieć, ale Damon...
- Jego kochasz - spojrzałam pytająco, jak on się o tym dowiedział, aż się zarumieniłam - powiedziałaś jego imię z dużym uczuciem. Może chcesz iść z nim ?
- Ale co z tobą ? - spojrzałam smutno nie chciałam go zostawiać, lubię go i to bardzo.
- Poradzę sobie - dalej wędrowaliśmy ścieżką wychodząc pomału z lasu.
- Nie, nie, nie, idę z tobą, chcę cię poznać jeszcze bardziej. Potem mogę pójść do niego, ale pierwszy taniec chcę mieć z tobą, chyba, że nie chcesz iść.
- Z przyjemnością pójdę, masz sukienkę ? - moja mina wyrażała duże zagubienie, kompletnie o tym zapomniałam, jak można iść na bal bez sukni. Pierwotny tylko pokręcił ze śmiechem głową i zabrał mnie na zakupy, trochę dziwnie się czułam, bo te wszystkie kiecki były strasznie drogie. Wybrałam długą niebieską sukienkę, lekko rozszerzaną u dołu bez ramiączek. Kolejnego dnia ubrałam się w zakupioną sukienkę, włosy lekko upięłam i podkręciłam, lekki make - up, srebrną bransoletą z głową kota i czarne szpilki. Czekałam w pokoju na pierwotnego , usłyszałam ciche puknięcie w parapet, podeszłam do okna i je otworzyłam, a moim oczom ukazał się śliczny wisiorek, podobny do tego co ma Elena tylko z niebieskim oczkiem. Schowałam go z uśmiechem do torebki, dalej czekając zaczęłam pisać w pamiętniku, po niedługim czasie usłyszałam pukanie i wstałam z łóżka otwierając drzwi zobaczyłam pierwotnego w smokingu, wyglądał bardzo seksownie.
- Pięknie wyglądasz - podziękowałam ukłonem, a już po paru minutach byliśmy przed szkołą.
- Gotowa by wejść i powalić na kolana ? - spojrzałam na niego, w świetle mroku wyglądał jeszcze lepiej.
- Gotowa chyba by wejść, ale to drugie zdecydowanie nie - uśmiechnęłam się patrząc znów przed siebie, a on nachylił się do mnie.
- Gdyby nie Salvatore... - mruknął , aż zerknęłam na niego, ale już odwrócił głowę i ruszyliśmy do środka.
Weszliśmy i zaraz potem zatańczyliśmy pierwszy kawałek, nawet zapomniałam o tym, że mogę spotkać tu kolejnego pierwotnego czy Damona. W tym momencie czułam się beztrosko, odcięta od problemów.
Damon
Pojawiłem się na balu razem z jakąś pierwszą lepszą dziewczyną, wydawała się doskonała na przekąskę, Jenny ? albo Lenny ? nie ważne, w sumie powinienem przestać tak się zabawiać. Chciałem się zmienić dla Luny, pokazać jej, że może mi ufać i w tym momencie oprzytomniałem i kazałem jej sobie iść.
Zauważyłem w tłumie Lunę, która tańczyła z Elijahą jednak po chwili skończyła i gdy tylko straszy pierwotny odszedł, dołączył do niej Klaus i zaczęła z nim tańczyć. Nie miała mojego naszyjnika, czyli wybrała jego, wkurzony wyszedłem stamtąd zostawiając ich samym sobie.
Luna
Tańczyłam z Klausem, w tle leciała piękna piosenka do której tańczyliśmy. Nie chciałam, znaczy chciałam i musiałam mu to powiedzieć, nie lubiłam tego mówić, ale cóż poradzić, nie będę przecież udawać, że go kocham.
- Klaus ? - spojrzał w moje oczy z tą znaną mi bardzo dobrze głębią oczu - to bardzo miłe, że poświęcasz mi tyle uwagi i ...
- Robię to z ochotą - przerwał mi z szarmanckim i kuszącym uśmiechem.
- Klaus chodzi o to, że ja ... ja nie odwzajemniam twoich uczuć - przestał się uśmiechać, puściłam go i pobiegłam przed siebie. Wpadłam na Tylera, spojrzałam na niego pokazując nieme pytanie, ten tylko wskazał ogród chciał coś powiedzieć, ale już pobiegłam wprost przed siebie. Zbiegłam po schodkach w ręku trzymając naszyjnik, szybkim krokiem i wielkim uśmiechem, zauważyłam sylwetkę Damona, stał bokiem zasłonięty przez drzewo.
Digital Daggers - The Devil Within
- Damon, kocham cię ! - gdy ominęłam drzewo zauważyłam piękną kobietę blondwłosą, którą on całował, słysząc moje słowa obrócił się, a do moich oczu napłynęły łzy, które momentalnie zaczęły spływać na sukienkę. Puściłam medalion, który odbił się głuchym echem.
- Poczekaj na swoją kolej, on jest mój - złapała go ta zdzira za garnitur. Damon wciąż się we mnie wpatrywał z rozpaczą, miłością i odrazą do samego siebie.
- To ja nie będę przeszkadzać - ledwo szepnęłam, czułam się zdradzona oszukana i nie potrzebna.
- To nie tak, Luna... -zaczął iść w moją stronę, a ja już dłużej nie wytrzymując uciekłam, u podnóża schodów wpadłam na Elijahę.
- Zabierz mnie stąd - wyszeptałam między łzami łapiąc oddech i zaraz nas nie było. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Jeszcze nie dawno tak walczył o mnie, a teraz stał tam z tą... z tą wywłoką i ją...nie dałam rady powstrzymać łez, nie chciałam płakać. On nie zasługuje bym przez niego płakała, nie mogę... nakazywałam sobie w myślach, przestań... mimo krzyków na samą siebie, nie mogłam przestać. Zaczynałam przegrywać z samą sobą, kiedyś mi się udawało, teraz nie, za bardzo boli. Chcę zniknąć stąd na zawsze, nie widzieć go, nie czuć nic, nie wrócić, najlepiej zginąć.
Damon
Co ja zrobiłem ? - złapałem medalik i w tej chwili podbiegł wilczek i mocno walną mnie z pięści. Czułem, że sobie na to w pełni zasłużyłem. Nie wiem sam co się dzieje, to jest jak zły sen, którego chcę się pozbyć za wszelką cenę.
- Jak mogłeś jej to zrobić ? ! - wyplułem krew z ust na ziemie.
- Myślałem, że wybrała jego - starałem się jakoś usprawiedliwić choć wiedziałem, że to było głupie.
- Idiota ! Trzeba było podsłuchać to byś wiedział, że mu dała kosza. Poza tym jesteś strasznie ślepy, że nie widzisz jak bardzo cię kocha. Przez całą naszą wycieczkę mówiła tylko o tobie kretynie, a teraz leć. Masz to odkręcić, chociaż nie wiem czy ci się uda.
Dzieciak wie co gada, musiałem z nią porozmawiać. Zauważyłem przy drzwiach Lunę i pierwotnego, potem drzwi się zamknęły, wyszedłem parę sekund później lecz po nich ślad zniknął. Postanowiłem wrócić do jej motelu w nadziei, że tam ją spotkam i na spokojnie z nią porozmawiam. Jak mogłem być tak głupi ? Co mi strzeliło do tego łba ? Nie wiem, wiem, że będzie ciężko, możliwe, że straciłem ją na zawsze. Nie , to nie możliwe , muszę ją odzyskać, naprawdę jestem kretynem. Doszedłem w końcu do motelu i się wślizgnąłem do jej pokoju, nie tego oczekiwałem, powitała mnie pustka i cisza. Dokładnie to co teraz czułem, pogłębiającą się pustkę, ale zamiast ciszy wewnętrzny krzyk. Usiadłem na łóżku wpatrując się tępo w medalion, z myślami, że ten wieczór mógł się skończyć zupełnie inaczej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)