Hej, jedno wyjaśnienie. Zrobiłam błąd w pewnym rozdziale pisząc, że Luna i Alex nie są siostrami. Jak najbardziej są siostrami. Troszkę dodałam opisy innych postaci, jednak głównie dalej są pisane z perspektywy Luny i Damona. Rozdział wyszedł mega długi, nie sądziłam, że aż tak długi mi wyjdzie. Mam nadzieje, że to zaspokoi potrzebę wiedzy o dalszych losach. Ok to papa ;)
P.S Wcześniej nie myślałam o większej ilości wprowadzenia Alex do opowiadania, więc nawet się nie zastanawiałam kto mógłby być nią. Teraz sobie pomyślałam tak o tym i może zwiększę jej udział. Tak czy siak chcę wybrać jakąś aktorkę czy kogo tam innego do postaci Alex, więc jeśli macie jakieś propozycje to piszcie.
```````````````````````````````````````
Luna
Dni upływały bardzo szybko, nie zdawałam sobie nawet sprawy jak szybko. Kolejnego dnia, gdy już zjadłam z Alex śniadanie siedziałyśmy w kuchni i tak przez moją głowę przechodziły miliony myśli na sekundę. Chyba tak się dzieje jak człowiek myśli intensywnie, zaśmiałam się pod nosem.
- I co nie tęsknisz? - spytałam ją.
- Trochę, ale tu jest ekstra - mówiła poprawiając się na krześle.
- Wiem - popijałam kawę, czułam się dokładnie tak samo na początku jak tu się znalazłam.
- Nie długo chyba wrócę do domu - pokiwałam głową rozumiejąc, robi się tu coraz bardziej niebezpiecznie i jeszcze ten Aiden. Najlepiej będzie jak ona wróci do domu, będzie tam znacznie bezpieczniejsza. Wyszłam i skierowałam się do domu Salvatore, zapukałam i po chwili otworzył mi Stefan.
- Hej, jest Damon ? - spytałam automatycznie, nawet nie przemyśliwując tego co chce powiedzieć
- Nie, ale zaraz powinien wrócić, wejdź poczekaj w salonie. Ja niestety muszę już wyjść - pomachałam mu na pożegnanie i usiadłam na sofie. Patrzałam na płomienie tańczące w kominku, czasem naprawdę zapominam, że się tu znalazłam naprawdę, dalej mam wrażenie, że się obudzę. Po paru minutach do salonu wszedł Damon, odwróciłam głowę i wstałam powoli.
- Hej, chciałeś pogadać ? - pokiwał głową, gdy tak się we mnie wpatrywał.
- Tak, ja...omm... - roześmiałam się.
- Przepraszam - prawie się opanowałam - nie widziałam, żebyś nie wiedział co masz powiedzieć, dobra, ok, już się nie śmieje - zakończyłam już normalnym głosem - a najlepiej powiedź prawdę- powiedziałam poważnie - teraz zniosę wszystko.
- To nic złego, ja po prostu... - podszedł i dotknął mojego policzka - jestem strasznie zazdrosny, nie chce żebyś z nim przebywała. - nie musiał mówić jego imienia, wiedziałam, że chodzi mu o Klausa - powiedziałem mu, że będę o ciebie walczyć, nie mam zamiaru cię znowu stracić - uśmiechnęłam się na to wyznanie tak samo jak on.
- Pomyślałem, żebyśmy poszli w trójkę na jakiś piknik czy coś, zgadzasz się?
- Z Klausem? - dopiero jak to powiedziałam zrozumiałam, że chodziło mu o Alex.
- Nie! Chyba, że lubujesz się w takich trójkątach - uśmiechnął się drwiąco, miałam smutną minę, wiem, że to tylko żart, ale taki żart sugerujący, że jestem jak Kat, mnie nie bawi. Chyba do niego teraz dotarło co powiedział.
Ulice Mistic Falls
Brunetka szła powoli przed siebie z wysoko uniesioną głową. Jej kroki były pewne siebie, wystukując rytm swoimi obcasami kołysała biodrami. Jej długie lekko kręcone włosy unosiły się i opadały w rytm jej kroków. Nagle usłyszała za sobą czyjeś nawoływanie, obróciła się w tamtym kierunku i dostrzegła najmłodszego z braci Mikelson.
- No proszę kogo ja spotykam, przecież to panna Katherine - Kol gwizdnął podchodząc bliżej.
- Nie mam czasu dla kogoś takiego jak ty - Kat zwęziła swój wzrok niczym kotka i odwróciła się na pięcie. Ruszając przed siebie czuła, że pierwotny idzie za nią.
- Czego?! - rzuciła zniecierpliwiona w jego stronę.
- Nic, a co nie mogę się gapić na twój tyłek? - bąknął niewzruszony.
- Nie - mruknęła patrząc z morderczą miną - mam sprawę do załatwienia i lepiej mi nie przeszkadzaj.
- Mogę ci pomóc - rzucił idąc za nią, odwróciła się nagle, że prawie na nią wpadł. Zerkała nerwowo we wszystkie strony.
- Nie twój zasrany interes - burknęła i zniknęła nim zdążył powiedzieć chociaż jedno słowo.
Pierwotny czuł, że coś jest nie tak. Tyle czasu nie było jej widać, aż nagle się zjawia i zachowuje się dziwnie. Była cały czas poddenerwowana, jakby czegoś lub kogoś się obawiała. Na pewno coś co miała załatwić było powodem jej zdenerwowania. Nie mógł już jej śledzić, więc tylko potrząsnął głową i wrócił do domu.
Damon
Cholera, jak mogłem coś takiego powiedzieć, że też nie mogłem się ugryźć w język. Stała tak przede mną z tymi pięknymi spiętymi włosami, teraz bardziej przygaszona.
- Przepraszam - złapałem ją za ręce - ja tak nie myślę o tobie, przepraszam. Nie powinienem tak żartować - odsunęła się i odwróciła, kawałek tak przeszła i na mnie spojrzała.
- To może jutro popołudniu, możliwe, że Alex wróci niedługo do domu - mówiąc to uśmiechnęła się krzywo i unikała mojego wzroku. Wiem, że próbuje nad sobą panować, ale widać, że mój głupi żart ją poruszył.
- Ok przyjdę po was jutro o 15?
- Dobra to na razie - nim zdążyłem coś odpowiedzieć wyszła nie oglądając się. Mam strasznie długi jęzor, zamiast ją do siebie przekonać to ją odpycham.
Po paru minutach wyszedłem się przejść, nie mogłem zostać dłużej w domu. Musiałem się przewietrzyć, kiedyś nerwy uspakajałem zabijając. Teraz nie chce tego robić, na pewno nie w tej chwili. Szedłem drogą kopiąc po drodze kamyczki, które odbijały się od mijanych kół samochodów.
- Ktoś tu chyba nie ma zbyt dobrego humoru? - usłyszałem za sobą rozbawiony głos Katherine.
- A ty co tu robisz? - odwróciłem się do niej, lecz ona jakby tego nie słyszała. Podeszła bliżej starając się mnie kokietować. Uniosła dłoń chcąc zapewne dotknąć moich włosów, zatrzymałem ją w połowie drogi.
- Przestań! - zmroziłem ją wzrokiem, wyglądała na nie zadowoloną. Puściłem jej rękę, usta ułożyła w poziomą linijkę.
- Będziesz żałować Damon, wszystkiego już wkrótce, wspomnisz moje słowa - mówiła to jakby z lekkim smutkiem. Dziwnie spojrzała na mnie, a potem rozejrzała się nerwowo w około. To było dziwne obawia się kogoś. No chyba nie Klausa, przestał ją ścigać. Rozejrzałem się na boki, lecz nic nie dostrzegłem. Nawet nie zauważyłem, kiedy Kat zniknęła. To było bardzo dziwne, jeśli ona się czegoś obawiała to mamy problem, chyba, że zdążyła zadrzeć z Aidenem.
Elena
Siedziałam ze Stefanem na ganku z drugiej strony domu i rozmawialiśmy po cichu o Damonie i Lunie. Wiedziałam, że z jego charakterem będzie ciężko mu przekonać z powrotem do siebie. Złapałam dłoń ukochanego i ją lekko ścisnęłam.
- Jak myślisz, dogadają się? - Stefan westchnął patrząc w dal.
- Nie wiem...na pewno łatwo nie będzie. Luna już mu tyle razy zaufała, a z tego co Damon mi mówił, dużo razy ją zawiódł.
- Chwila - spojrzałam na niego - on ci tak po prostu się zwierzył?
- Też się zdziwiłem, ale tak...zwierzył mi się.
Siedzieliśmy dalej w ciszy wsłuchując się w odgłosy dobiegające z lasu. Miałam głowę pełną myśli, o Lunie, ale też o tym Aidenie. Od kiedy się zjawił życie w miasteczku zrobiło się jeszcze dziwniejsze, choć wydawałoby się, że to już nie możliwe. Gdy tylko jego spotykałam czułam od niego potężną energię i nadchodzącą śmierć, ale też przeczucie, że nadchodzi coś o wiele gorszego. Muszę przestać tak o wszystko się martwić i się uspokoić...oddychaj Eleno...oddychaj...
Luna
Szłam tak mijając ludzi i rozmyślając o rozmowie z Damonie, reaguje zbyt emocjonalnie, powinnam złapać dystans. Wiem jaki on jest, i że czasem chlapnie coś nie tak jak myśli. Kocham tego wariata, z dnia na dzień stał się dla mnie najważniejszym człowiekiem ( wampirem ) na świecie. Przy nim czuje się sobą, wiele między nami zaszło, ale z każdym dniem mam nadzieje, że uda nam się wszystko odbudować. Nim się spostrzegłam byłam przed domem Tylera. Po kilku minutach siedzieliśmy jedząc tosty w kuchni. No głownie to on jadł, ja tylko coś tam dzióbałam.
- Tyler? - spojrzał na mnie - zróbmy coś.
- Co takiego? - zmarszczył brwi namyślając się.
- Nie wiem... chodźmy do kina - powiedziałam po namyśle, zgodnie ustaliśmy.
na co się wybierzemy. Mistic Falls nie jest za dużym miasteczkiem, więc długo nie jechaliśmy do kina. Spędziliśmy kilka upojnych pełnych śmiechu godzin. Wyszliśmy śmiejąc się z budynku, humor mi się znacznie poprawił. Tak idąc rozmawialiśmy o głupotach w filmach, tuląc się do niego szliśmy, aż wpadliśmy na całą grupę, Elenę, Caro i braci Salvatore no i moją siostrzyczkę. Gdy na nas spojrzeli wybuchłam śmiechem, Tyler też nie mógł się powstrzymać.
- Gdzieście byli? Nie odbieracie telefonów od 7 godzin - nawet nie wiedziałam, że tyle czasu minęło.
- Spokojnie Caro - powiedział mój towarzysz się uspokajając.
- Myśleliśmy, że was ten cały Aiden porwał - na te słowa Eleny poczułam się głupio, nie pomyślałam o tym. Spojrzałam na Damona, który cały czas się na mnie patrzył tym swoim anielskim wzrokiem.
- Ja im powiem czy ty? - mruknął Tyler na tyle głośno by wszyscy nas słyszeli.
- Ty - bąknęłam.
- Dlaczego? - spojrzałam na niego.
- Jesteś facetem - zrobił wielkie oczy na ten argument.
- No i? - rozłożył ręce - co to ma do rzeczy ? - sprzeczaliśmy się śmiejąc.
- Mam ci skopać tyłek - ustał na przeciwko mnie krzyżując ręce na klatce.
- Dawaj - gdy to powiedział nie wytrzymałam i wybuchnęłam wielkim śmiechem, tak że upadłam a potem się położyłam na drodze. Tyler położył nogę na mnie mówiąc - zwycięstwo.
- Może nam w końcu powiecie co robiliście cały ten czas - usłyszałam głos Stefana i szybko przywołałam się do porządku i wstałam.
- Zwyczajnie my po prostu...nawialiśmy z budy, to znaczy ja, a Luna dotrzymywała mi towarzystwa - zaczął Tyler, jednak zaraz jego dziewczyna się wcięła.
- Mógłbyś chociaż odebrać - bąknęła.
- W kinie Caro, serio? - pokiwał głową.
- Dzwonimy do was od 5 godzin - ciągnęła dalej blondynka - film trwa krócej.
- Byliśmy na dwóch filmach a raczej trzech taki maraton - no to niby nas trochę usprawiedliwiało, chyba...
- Nie dobrze mi - bąknęłam łapiąc się za brzuch.
- Wcale się nie dziwie, wielki popcorn, orzechy, dwa razy pepsi, nachosy, no i lody - powiedział jednym tchem Tyler.
- Na serio to wszystko zjadłaś? - spytał młodszy z braci z uśmiechem, tylko pokiwałam głową wzruszając ramionami.
- Lepiej nie pytajcie...wata, nie zjadłam waty, idziemy - złapałam Tylera za rękę i ciągnęłam jednak ten uparcie stał w miejscu - no chodź...proszę, proszę, proszę.
- Nie - powiedział przez śmiech, boże, wilkołaki są okropnie ciężkie.
- Jesteś wredny, okropny - udałam obrażoną.
- Wiem, taki już jestem - puściłam go.
- Ja cię mogę zabrać - usłyszałam za sobą, odwróciłam się i zobaczyłam najmłodszego z pierwotnych Kola.
- Mój drugi ulubiony pierwotny - mówiąc to przytuliłam go mocno.
- Chyba zawsze będę drugi, to nie fair - udawał smutnego, a ja go pacnęłam w łeb.
Damon
Pomyślałem w pierwszej chwili, że Kol ma na myśli Klausa, przez co zacząłem się martwić.
- Nigdy mnie nie pokonasz, miło jest być pierwszym - usłyszeliśmy, a chwile potem potem obok nas stał Elijaha, Luna pisnęła głośno i rzuciła się mu na szyje. A do mnie dotarło, że to nie Klausa lubi najbardziej tylko Elijahę. Oderwała się od niego i spojrzała na siostrę.
- The Vampire Diaries - powiedziała Luna z ekscytacją, na co Alex się rozpromieniła.
- Ale o co chodzi ? - spytałem patrząc jak wymieniają uśmiechy.
- My znamy wasze życie, chcecie zobaczyć nasze ? To znaczy zdjęcia itp i jeszcze przy okazji zobaczyć kawałek serialu, mam na komórce parę fragmentów - pomachała komórką z wielkim uśmiechem.
Wszyscy się zgodzili, poszliśmy do domu Eleny, który uważaliśmy za neutralne miejsce, Kol zanim przyszedł skoczył do domu po rzeczy, które kazała przynieść mu Luna. Usiedliśmy wygodnie w salonie i oglądaliśmy zdjęcia dziewczyn. Muszę przyznać, że Luna wyglądała uroczo jako mała psotna dziewczynka. A teraz oglądając słuchałem jak obie żywo opowiadają o swoim życiu, różne anegdoty, każde jej słowo zapamiętuje. Po takim maratonie zdjęć i opowiadań, przyszedł czas na fragmenty serialu. Luna podłączyła komórkę do Tv by lepiej widzieć. Nie mogłem na siebie patrzeć, to takie dziwne, ale mimo to patrzałem chciałem wiedzieć jak ona nas widziała zanim nas poznała.
Luna starannie wybierała fragmenty, które nie pokazują mojej złej strony, aż w końcu złapałem jej komórkę i włączyłem inne, bardziej mroczne fragmenty naszego życia. Dziwie jej się jak oglądając mogła mnie polubić, a co więcej pokochać. Po kilku godzinach wszyscy się rozeszli do domów, pierwotni zabrali Lunę i Alex, więc wracałem sam z braciszkiem.
- No to opowiadaj - spojrzałem na brata nie rozumiejąc, jednak już po chwili wiedziałem o co mu chodzi - oczywiście, jeśli chcesz - dodał patrząc w dal.
- Ehh... robię wszystko nie tak, chcę, żeby mi znowu zaufała, ale coś powiem nawet nie myśląc i zrobię to źle.
- Ona wie jaki jesteś...
- No właśnie, dlatego nie będzie już dobrze.
- Nie dałeś mi skończyć, Damon...ehh...wie jaki jesteś i dlatego wciąż daje ci szanse. A mówiąc wie jaki jesteś mam na myśli to, że jesteś w gorącej wodzie kąpany i impulsywny. Lunie na tobie zależy idioto - spojrzał na mnie - więc więcej wiary i spokoju, a wszystko się ułoży.
- Nigdy nie pomyślałbym, że dasz mi rady dotyczące kobiet - prychnąłem przez śmiech.
- Ja też nie, wierz mi - nie mogliśmy przestać się uśmiechać.
Rozmawialiśmy całą drogę, o wszystkim i o niczym, dawno tak szczerze ze sobą nie rozmawialiśmy.
Luna
Kolejnego dnia jak się obudziłam, nie zastałam nikogo w domu. Elijaha jak zwykle wybył w poszukiwaniu czegoś o moje legendzie, a Alex pojechała z Rebeccą na zakupy, Kol nawet nie wiem gdzie, ale zniknął. Zjadłam pomału śniadanie i usadowiłam się wygodnie na kanapie z książką w ręku. Po jakiś dwóch godzinach czytania, zamknęłam oczy i się wygodnie oparłam, po chwili poczułam na szyi czyjś dotyk. Otworzyłam oczy, a już po sekundzie przede mną siedział uśmiechnięty Klaus.
- Jane Austin, fantastycznie - mruknął czytając autora książki.
- No wiesz coś bardziej z głupot, tak to przeważnie czytam horrory np. Stephena Kinga, ale wystarczy mi ta sprawa z Aidenem i ta całą legendą.
- Nie martw się i pamiętaj, że moja oferta jest wciąż aktualna.
- Dzięki - mruknęłam nie wiedząc co powiedzieć, a on coraz bardziej się zbliżał, a ja oddalałam i tak w kółko, aż w końcu leżałam, a on górował nade mną.
- Klaus możesz przes... - nie dał mi do kończyć.
- Jesteś tak nie wyobrażalnie piękna - patrzałam w jego zielone tęczówki, czułam, że zaraz mnie pocałuje. Lubiłam go jako jego postać serialową, aktora, ale nic więcej nie czuje do niego i jestem tego pewna. Nim mnie pocałował odepchnęłam go tak nagle, że aż się tego nie spodziewał i upadł. Usiałam i pokręciłam głową, zanim zniknął zobaczyłam w jego oczach coś takiego jakby ktoś zabrał mu zabawkę. Chciałam zapomnieć jak najszybciej o tym co się przed chwilą stało, więc czytałam dalej.
Po kilku godzinach spotkałam się z siostrą i Damonem w parku. Mieliśmy zaplanowany taki piknik, słońce pięknie świeciło i ogrzewało. W powietrzu unosił się zapach drzew i waty cukrowej, było tak błogo, wspaniale, aż nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje w Mistic. Usiedliśmy na kocu, przyglądałam się jak Damon wyciąga pyszności z koszyka.
- Dobra to mamy przekąski, coś słodkiego itd. to co najpierw? - mówił wyciągając.
- Słodkości - odpowiedziałyśmy razem na co się roześmiałyśmy. Rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się jakiś czas, aż w końcu Damon zauważył plac zabaw i siłownie nie daleko nas, zgodnie pomaszerowaliśmy w tamtym kierunku. Alex i Damon poszli w kierunku placu, a ja na siłownię. Ustałam obok sprzętu do podnoszenia ciężarków i już chciałam zawrócić do nich, ale odwracając się wpadłam na Damona, który miał cwany uśmiech.
- Wskakuj, pokaż co potrafisz - wyszczerzył zęby, a mi mina zrzedła.
- Chyba żartujesz - zrobiłam wielkie oczy.
- Ani trochę, dajesz - ręką wskazał na ciężary.
- A nie chcesz ty się wykazać - próbowałam go podejść - pokazać swoje seksowne mięśnie - uśmiechnęłam się uwodzicielsko i zatrzepotałam rzęsami.
- Nie działa, tani chwyt w stylu Kathrine - mruknął, momentalnie przestałam się uśmiechać - nie to miałem na myśli.
- Wiem, wiem - lekko się uśmiechnęłam - tylko nie chcę być jak ona.
- Nie jesteś - złapał mój podbródek ręką i uniósł moją twarz tak, że spojrzałam mu w oczy.
- Damon, kocham cię - wyglądał na zaskoczonego - chcę z tobą być, tylko z tobą.
- Też cię kocham, bardzo - uśmiechając się pocałował mnie delikatnie, jedną ręką trzymał za plecy a drugą złapał za moje biodro, początkowo delikatny pocałunek zmieniły się w bardziej namiętne, zachłanne, dłuższe. Gdy od siebie się oderwaliśmy, patrzeliśmy sobie w oczy, stykając się nosami.
- Mogę oficjalnie się nazywać twoim chłopakiem ? - nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Tak - krótkie jedno słowo wywołuje tyle szczęścia, że aż Damon obsypał mnie pocałunkami.
- Dobra miałeś wyciskać ciężary - obróciłam się na pięcie.
- A nie ty? - złapałam większy oddech, gdy mnie złapał z zaskoczenia w pasie.
- No co ty, ja i ciężary? Coś ci się pomieszało. To jak zestawienie Kubuś Puchatek na wojnie.
Zaczął podnosić ciężary, a ja zaczęłam go dopingować. Miał strasznie dużo siły, no w końcu jest wampirem. Po kilku minutach siedzieliśmy na ławce, z daleka widziałam jak Alex rozmawia z jakimiś dziewczynami. Spojrzałam w drugą stronę i zauważyłam dziwnie ubranych ludzi, wyglądali jak za czasów starożytnego Egiptu, jeden z nich miał długi miecz i stał nad drugim mężczyzną, który klęczał, jakby nie miał siły. Nagle ten z mieczem zrobił zamach i ściął drugiemu głowę, nie mogłam na to patrzeć, szybko odwróciłam wzrok z jękiem.
- Dobrze się czujesz? - doszedł mnie głos Damona, spojrzałam na niego, a potem na miejsce, gdzie widziałam tych mężczyzn, nie było ich tam. Czyżby mi się znowu coś przywidziało ? Chyba świruje, uspokoiłam oddech.
- Tak wszystko gra - odpowiedziałam już spokojnym głosem.
- Na pewno? - patrzył tak jakbym chciała go oszukać.
- Tak, to tylko lekki skurcz, wiesz jak to kobiety mają co miesiąc - pokiwał głową i już nie dociekał, chyba w to uwierzył. A co miałam mu innego powiedzieć, że mam chorą wyobraźnię. Nie wiem co to było i nie chcę więcej takich powtórek.
- Luna? - spojrzałam na niego - wprowadzisz się do mnie? ...znaczy wy do nas? - poprawił się zerkając na Alex, byłam tym zaskoczona.
- Chętnie, to która sypialnia moja? - zaczęłam dopytywać - bo u pierwotnych...
- U mnie...znaczy ze mną...oczywiście jeśli chcesz - widok Damona, który się miesza w tym co mówi jest bezcenny, dotknął mojego policzka i choć miał ją chłodną poczułam na policzku ciepło - chyba, że nie chcesz spać ze mną? - dodał z uśmiechem, a ja poczułam jak się rumienie.
- Nie...to znaczy chcę - roześmialiśmy się, tym razem ja się gubiłam - ale...
- Wiem, nie będziemy się z niczym śpieszyć.
- Przy tobie nie chcę czekać, nie potrafię się opanować - na to wyznanie dostrzegłam iskierki w jego oczach, nie wierzę, że to powiedziałam, a jednak to zrobiłam.
- Też nie potrafię się przy tobie opanować - przerwał ciszę i poczułam jak się rozluźniam.
Szliśmy tak przez park trzymając się za ręce, Alex została z jakimiś dziewczynami, chciało jej się poplotkować. Lekki wiatr ochładzał nasze ciała, gdy słońce tak prażyło cały dzień. Było tak przyjemnie, nie przypuszczałabym nigdy, że będę chodzić za ręce z ukochanym wampirem.
Wciąż jednak tęskniłam do domu, ale nie chciałam też zostawiać tego świata, a raczej Damona. On stał się częścią mojego życia, częścią mnie. Spoglądaliśmy na siebie co jakiś czas, pociągnęłam go w stronę wielkiej lodziarni. Jednak nim tam doszliśmy wpadliśmy na niespodziewanego gościa.
- Aiden... - szepnęłam, gdy do nas podszedł miał na sobie ciemną jeansową kurtkę z kołnierzem i trochę jaśniejsze spodnie.
- Hej, księżniczko - mówił dostojnym głosem - pewnie masz teraz mnóstwo myśli po naszej ostatniej nocy, prawda? - czułam jak Damon się napina, nie jest dobrze, nie powiedziałam mu nic o tym.
- Czego chcesz? - powiedziałam wysuwając się lekko do przodu jednak Damon pociągnął mnie z powrotem.
- Nie ładnie już drugi raz tak pytasz i to takim tonem, przecież nic nie zrobiłem - pokręcił ze śmiechem głową.
- Tylko chciałeś nas zabić - odezwał się w końcu Damon i tak wymienili ze sobą groźne spojrzenia.
- Zrobię wszystko by dostać to czego chcę - zrobił krok w przód, mówiąc to patrzył na mnie, czułam dosłownie jak krew się gotuje w Damonie.
- Nawet o tym nie myśl - burknął mój ukochany, trzymając mnie mocno, na co Aiden tylko się zaśmiał i zniknął.
- Spotkałam go wczoraj w nocy, jak wyszłam na spacer - jego wzrok mnie palił.
- A jakby coś ci zrobił?! - słyszałam w jego głosie zarówno troskę jak i zdenerwowanie.
- Ale nie zrobił, nie wiem czemu... - zawahałam się czy mówić mu o wszystkim - wracajmy do domu.
Pocałowałam go i tak powoli wracaliśmy do domu, zabraliśmy Alex z pobliskiej kawiarni. Nie chciałam jeszcze mówić Damonowi o dziwnej rozmowie z Aidenem i tych całych wizjach. Po takim całym dniu byłam wykończona, spędziliśmy razem piękne chwile. Tego mi trzeba było, Damon odprowadził mnie, całą drogę sobie dokuczaliśmy i się wygłupialiśmy. Alex nie chciała siedzieć w domu, rzuciła mi tylko, że chce spędzić czas z dziewczynami, które poznała. Bałam się o nią, ale jakbym jej nie pozwoliła to by się i tak wymknęła. Z resztą postawiła na swoim i powiedziała twardo, że się z nimi już umówiła. Z Damonem było tak cudownie, że się nie chciało kończyć tych wygłupów, gdy weszłam do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko.
Aiden
Odchodząc od nich, zacząłem obserwować ich z daleka. Wyglądała na szczęśliwą, bardzo szczęśliwą. Chyba nigdy nie widziałem jej w takim nastroju, uśmiechnąłem się lekko pod nosem.
- Ciesz się, tym co masz - szepnąłem spoglądając na jej roześmiane oczy, włosy, które wirowały razem z nią, gdy się obracała, a jej śmiech dźwięczał donośnie wokół. Zamknąłem oczy przypominając sobie czasy młodości, gdy uczyłem się magii, zdobywałem wiedzę. Świat był wtedy inny, bardzo inny, usiadłem na gałęzi pobliskiego drzewa .Spojrzałem na palec, na którym miałem zielony połyskujący sygnet.
- Dziękuje ci za niego...Kamień Nilu... - wzdychnąłem patrząc na oddalającą się Lunę i Damona.
Nie długo wszystko miało się zmienić, taka kolej rzeczy, nadchodzi nieuniknione. Muszę być gotowy, zebrać siły, spojrzałem w niebo i zobaczyłem kolejny znak, chmury przybrały kształt czaszki...prychnąłem, czy zawsze to musi być czaszka...
W oddali
Nie tylko Aiden obserwował tą dwójkę, drugą osobą była Katherine, która nie lubiła jak ktoś przestawał się nią interesować. Miała szczególną słabość do braci Salvatore. Mimo, że to Stefana kochała, Damona nie mogła sobie odpuścić, chciała by obaj nadal ją ubóstwiali. Wiedziała, że to co się zbliża, to co miało się stać, sprawi, że Damon straci Lunę, więc będzie miała drogę wolną.
- Mówiłam, że będziesz żałować - szepnęła przyglądając się im obojgu.
Zawróciła się w drogę powrotną do swojego mieszkania. Idąc tak wpadła na mężczyznę, który wywoływał u niej spore napięcie i zdenerwowanie. On tylko przez chwilę na nią popatrzył i zniknął w białych oparach dymu, zostawiając ją całą poddenerwowaną.
Luna
Tego wieczoru byłam kompletnie sama w domu, cisza panowała dosłownie wszędzie. Leżąc na łóżku patrzyłam w stronę okna, wyobrażając sobie kruka, którego kontroluje Damon. Tak bardzo go pragnęłam każdą cząstką siebie, ale dlaczego on na mnie zwrócił uwagę. To jest co najmniej śmieszne, wręcz nie możliwe. Moje rozmyślania przerwał szmer dochodzący z wnętrza szafy, usiadłam pomału na łóżku. Nasłuchiwałam uważnie, jednak nic nie słyszałam, żadnego szmeru. Może mi się wydawało, usiadłam tak, że moje stopy wylądowały na miękkim dywanie przy łóżku. Wyciągnęłam rękę w kierunku komody by złapać komórkę, jednak po chwili zatrzymałam ją w powietrzu słysząc ciche dźwięki wydobywające się z szafy. Obróciłam głowę w prawo patrząc na szafę wytężonym wzrokiem. Złapałam dwa głębokie wdechy, wstałam poruszając się jak najciszej i ustałam na przeciwko swojej szafy.
Pomyślałam o mocy, żeby zaczęła się zbierać we mnie, nie wiem jak to ująć inaczej, ale poczułam impulsy przechodzące przez moje ciało do ręki, niczym elektryczne wyładowania. Tą dłoń wyciągnęłam prosto przed siebie, natomiast drugą trzymałam przy swoim boku i tylko kiwnęłam palcem. Drzwi szafy otworzyły się z lekkim oporem, byłam gotowa do walki, z każdą sekundą moje serce waliło jeszcze mocniej niż wcześniej. Moim oczom ukazało się...wnętrze szafy?... to nie możliwe, nie było nic poza ubraniami. Powoli opuściłam dłoń, nic się nie stało, niczego tam nie było. Może to jakaś mysz albo nie wiem co. Zbliżyłam się do szafy chcąc ją zamknąć. Rzuciłam okiem do środka, zwykłe wnętrze wypełnione ubraniami. Blee, strasznie cuchnęło, chyba muszę wziąć się za pranie. Sięgnęłam ręką by chwycić jeansy z górnej półki, jednak gdy ich dotknęłam poczułam coś lepkiego na nich. Z uczuciem obrzydzenia pociągnęłam je i spadły na podłogę. Były całe lepkie w jakimś śluzie, który okropnie cuchnął. Poczułam na swojej ręce coś mokrego, oślizgłego od tego przeszedł mnie dreszcz. Obróciłam głowę z krzykiem, ujrzałam dziwną galaretowatą postać, podobną do mumii. Próbowałam się wyrwać, lecz na próżno, w tamtej chwili byłam tak przerażona, że nie mogłam użyć magii. Śmierdziało od niego tak bardzo, że zaczęłam mieć odruch wymiotny, zakręciło mi się w głowie, a on zaczął mnie ciągnąć w głąb szafy.
- Puszczaj!!! - krzyczałam, lecz to nic nie dało. Czułam jak moje ciało zapada się w ciemność. Zdałam sobie sprawę, że to już koniec. Wystarczyło parę sekund i ten dziwny stwór wciągnął mnie do ciemności...
Alex
Odkąd zobaczyłam Lunę używającą magii myślałam, że to jakiś żart. To było tak nieprawdopodobne, że mój rozsądek mówił to pewnie kolejny sen. Jednak coraz bardziej wiem, że to wszystko jest jednak prawdziwe. A bycie w serialu wręcz niesamowite. Spotkałam kilka dziewczyn ze szkoły w Mistic Falls High School, właśnie zmierzam na spotkanie z nimi. Kątem oka zauważyłam jak ktoś mi się przygląda po drugiej stronie ulicy, spojrzałam na niego, był wysoki i miał dość ciemne włosy. Nie patrzył na mnie, ale dosłownie czułam, że idzie razem ze mną. Zatrzymałam się i udałam, że szukam czegoś w torebce, podnosząc wzrok nie zauważyłam go. Zniknął. Szłam dalej prosto, rozmyślając o tym czy nie wrócić się z powrotem. Potem przeszłam na drugą stronę, gdzie była kawiarnia, w której miałam się spotkać z dziewczynami. Jednak nim weszłam do środka, ktoś zagrodził mi przejście. To był facet, który szedł drugą stroną ulicy.
- Tak ?? Mogę w czymś pomóc? - spytałam będąc ostrożną i wciąż gotową do ucieczki. Teraz naprawdę przydadzą się sztuki walki. Typ na mnie dalej patrzył tymi ciemnymi jak mrok oczami.
- Skąd jesteś? - spytał dość mocnym wyrazistym głosem. Coraz bardziej się go bałam. To jest przerażające, może świruje, on spytał przecież tylko skąd jestem a nie jak chce zostać zabita. Nim zdążyłam wymyślić sensowną odpowiedź, przerwał mi jakiś facet. Dopiero jak stanął obok zobaczyłam, że to Aiden.
- Mamy do pogadania. - wypowiedział te słowa zimno do mężczyzny o ciemnych oczach. Ten tylko na niego spojrzał, w tym wzroku nie było nic, ani złości ani czegoś wesołego, zupełnie pusty wzrok. Skorzystałam z tego, że na mnie zwracali uwagi i przemknęłam się do środka kawiarni. Przywitałam się z dziewczynami nadając swojej twarzy uśmiech, jednak był to sztuczny uśmiech. Przez całe spotkanie nie mogłam wyrzucić z głowy tego co widziałam. Kim jest ten typ? I co wspólnego ma z nim Aiden?
Luna
Gdy otworzyłam oczy od razu usiadłam łapiąc większy oddech. Nie wiem gdzie byłam, jakieś ciemne pomieszczenie wyglądające jak lochy. Wnętrze oświetlały liczne świece, które robiły jeszcze bardziej przerażający widok. To raczej nie może być kolejna wizja. Zeszłam z jakiegoś ozdobionego szezlongu stojąc po środku pomieszczenia. Rozejrzałam się i zrobiłam krok do przodu i nagle ktoś wszedł. Mężczyzna stał kilka kroków ode mnie wpatrując się we mnie intensywnie.
- Nareszcie - szepnął na co zmarszczyłam brwi - tyle czasu czekałem.
Nie miałam pojęcia o co mu chodzi, wyciągnęłam rękę gotowa do walki. On jednak się nie poruszył, zrobił krok w tył wciąż na mnie patrząc.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam zamykając oczy. W tym momencie chciałam wrócić do domu, poczułam dziwny wstrząs ciałem i ogarniające zimno. Czułam się jakbym właśnie umierała.
Otworzyłam oczy po raz kolejny, przekręciłam głowę na bok i zdałam sobie sprawę, że jestem w swoim pokoju na łóżku. Usiadłam rozglądając się, szafa była zamknięta, a na podłodze nie było spodni. Przyciągnęłam do siebie kolana, z przerażeniem zerkałam na wszystkie strony. Co to było?
Nie miałam pojęcia co się właśnie przed chwilą zdarzyło, czy ja miałam zwykły koszmar wywołany tym co się dzieje? Usłyszałam odgłos otrzymanego sms-a, sięgnęłam po komórkę, nim jednak otworzyłam zawartość wiadomości, spojrzałam na zegarek. Minęła godzina, więc przez jakąś godzinę miałam ten sen, o ile to był sen. Chciałam jak najszybciej zapomnieć to co się wydarzyło, powoli wystukiwałam kolejne litery na telefonie, skupiając się w pełni na treści wiadomości.
Damon
Wróciłem do domu, Stefan chyba już spał, było tak cicho. Jak dla mnie to za cicho, dzięki Lunie było zawsze głośno, ciekawie, nie było nudy i ciszy. Po jakieś godzinie nie wytrzymałem i napisałem do niej sms-a, rzuciłem telefon na łóżko i poszedłem wziąć szybki prysznic. Nie mogłem w to uwierzyć, mam ją, jest moja, ze mną. Wychodząc rzuciłem ręcznik na krzesło i kładąc się do łóżka złapałem telefon na której widniała już wiadomość od Luny.
D - śpisz?
L - Nie, a co?
D - tęsknie <3
L - Głupek, ja też >3
D - Chyba coś ci nie wyszło :P
L - Spadaj : P bo więcej nie będę pisać
D - A ty co ? Focha masz? :)
L - Tak mam :P
D - No przestań, bo cię nie wycałuje :P
L - Nie chcę tego
D - Wiem, bo pragniesz :) :P
L - Wariat : ) dlatego cię kocham
D - Może się przejdziemy?
L - Taki nocny spacer? Czemu nie :)
D - Ze mną nie masz się czego bać, poczekaj przy domie pierwotnych zaraz tam będę :*
L - Jasne, mój rycerzu :) :P
D - Jeśli to było z irytacją to lepiej na mnie uważaj : )
Nie dostałem już kolejnej odpowiedzi, czyli było z irytacją. Nie doczekanie jej, zobaczy jak to jest jak się żartuje z wampira. Nie mogłem przestać się uśmiechać jak głupi, po niecałych pięciu minutach byłem niedaleko domu, gdzie mieliśmy się spotkać. Zobaczyłem ją jak idzie i przyspieszyłem.
- Miałaś zaczekać - mówiłem to z wyrzutem - a jakby coś ci się stało, albo ten Aiden... - przerwała mi całując.
- Mam też swoją moc, poza tym, on się jakoś nie pokazuje - wyglądała jeszcze piękniej niż ostatnio, ok zaczynam wariować.
- A to oznacza, że coś szykuje i musimy uważać, coś mi mówi, że nie będzie już więcej tak spokojnie.
- Przestań już się martwić, wiesz co...to jak potajemne schadzki przed rodzicami - zaśmiała się i przyciągnąłem ją bliżej siebie idąc tak drogą. Cały czas czułem, że jest lekko spięta i coś ją trapi, ale szybko zaczęła zmieniać temat, cokolwiek to było to nie chciała o tym rozmawiać. Dam jej teraz spokój, ale nie zostawię jej z tym samej, cokolwiek to jest.
- To znaczy przed Stefciem i Elijahą, no w sumie prawda - przytaknąłem czując się najszczęśliwszą osobą na ziemi.
- Opowiesz mi więcej o sobie - splotła moje palce ze swoimi.
- Przecież oglądałaś to wiesz - zdziwiłem się.
- Ale chcę wiedzieć co czułeś ty, nie chce jakiegoś serialu chcę ciebie - powiedziała ściskając mnie mocniej.
Opowiadałem jej o swoim dawnym życiu w zabawny sposób, dzięki temu uśmiech jej nie schodził z twarzy. Przegadaliśmy tak o wszystkim północy, siedzieliśmy pod drzewem wtuleni w siebie, patrząc w ciszy na jeziorko, okryłem ją kurtką czując jej chłodne ciało.
- Damon? - spojrzałem na nią, gdy mówiła sennie - wiesz o tym, że tylko ciebie kocham, Klaus... może i go lubiłam w jakiś sposób, ale to zawsze będziesz ty, zawsze, nie chcę nikogo innego.
- Po raz pierwszy to słyszę, zawsze to szło ,,to zawsze będzie Stefan'' - objąłem ją i przygarnąłem do siebie, znalazłem swój raj na ziemi.
- Dla mnie to będziesz zawsze i tylko ty - przymykała już powieki nie mogąc wytrzymać.
- Może cię odprowadzę... - zacząłem lecz mi przerwała.
- Nie chcę, chcę zostać z tobą - złapałem ją na ręce, a ona już zasnęła. Postanowiłem zanieść ją do siebie, w wampirzym tempie się tam znaleźliśmy. Otworzyłem drzwi lekkim kopniakiem by jej nie obudzić, położyłem ją tak w łóżku kładąc się obok niej. Wciąż patrzyłem na jej anielską twarz, jak spała, powoli również zapadałem w sen, bardzo dziwny sen...
Widziałem w oddali las, po drugiej stronie wielką budowlę, zmarszczyłem brwi. Stałem na polanie było bardzo gorąco, żadnego wiatru, szedłem dalej przed siebie i nagle zobaczyłem grupę ludzi, a na ich czele stała kobieta, było widać, że jest najważniejsza, odwróciła się w moim kierunku, nie możliwe...Luna, ruszyłem w jej kierunku.
- Jego chcę żywego, sama go zabije... - mówiła jak nie ona, czuć było od niej złą energię. Krzyczałem do niej lecz mnie nie słyszała, sceneria się zmieniła odrobinę, byłem na wielkim placu otoczonym murami, Luna walczyła z jakimiś ludźmi, zabijała z zimną krwią, po jej twarzy spływała ciemna gęsta ciecz, była jak w transie, to nie moja Luna, to nie jest prawdziwe, złapałem się za głowę czując kolejny skurcz...
Tym razem stałem w ogrodzie, a Luna szła w moim kierunku...
- To nie jesteś ty - szepnąłem przyglądając się jej
- Taka jestem...to ja...druga moja strona...ciemna strona... - powiedziała i się obraz zamazał...
Za oknem wśród drzew można było zobaczyć mężczyznę, który z uśmiechem przygląda się śpiącemu Damonowi. Poprawił się trzymając się za kolano, głęboko wciągnął powietrze do ust.
- No chyba wystarczy tej zabawy - mruknął i machnął ręką dając Damonowi spokojny sen. Ustał na gałęzi z gracją i niesamowitą lekkością. Spojrzał jeszcze raz za okno, pokręcił głową i zeskoczył z drzewa. Ruszył przed siebie, nie rozglądając się, znikając w mroku...
I love you i love you i love you dziekujeee za zajebistyy rozdzialikkkk : )
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że poprzednie rozdziały były o wiele lepsze, zwłaszcza pod względem technicznym. W powyższym jest sporo błędów, które czasami wręcz czynią tekst niezrozumiałym i po prostu zniechęcają do czytania dalszych. Powinnaś nad tym popracować, szczególną uwagę zwracając na interpunkcję. Czasem też nie do końca świadomie używasz niektórych słów, nie dostosowując się do kontekstu zdania - choćby "bąknął" we fragmencie dotyczącym rozmowy Katherine i Kola. Sądzę również, że niezbyt dobrym pomysłem było przytoczenie SMS-ów (a przynajmniej w takiej formie). Wiem, że rządzą się one własnymi prawami, lecz takie szczegóły kreują Twoją postać jaką pustą i przewidywalną. Nie wydaje mi się jednak, byś taki efekt chciała osiągnąć.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w pracy nad kolejnym rozdziałem i mam nadzieję, że, tworząc go, podwyższysz sobie poprzeczkę.
Pozdrawiam,
Fran
Napiszę to tak, staram się i spędzam tyle czasu nad pisaniem i sprawdzaniem ile mogę. Mam wiele obowiązków, więc czasu nie mam za dużo. Sprawdzam i poprawiam dużą ilość razy. Nie każdemu można dogodzić i nie mam takiego zamiaru. Piszę jak piszę, popełniam błędy i staram się je poprawiać. Jeśli komuś to nie pasuje i odechciewa się czytać to przecież nie musi. Znam swoje wady i wiem nad czym muszę pracować. A jeśli chodzi o rozwój sytuacji w opowiadaniu, to tak jak wcześniej wspomniałam nie mam zamiaru dogadzać. Mogę ewentualnie przemyśleć czyjeś propozycje i je wprowadzić do opowiadania bądź nie. Opowiadanie piszę przede wszystkim dla siebie. Jeśli zacznę przejmować się krytyką lub sprawdzać setki razy czy są jakieś błędy to pisanie nie będzie przynosiło dla mnie takiej przyjemności. Zamiast skupić wenę na pisaniu i cieszeniu się z tego, będzie dokładnie na odwrót. Właśnie dlatego nie przejmuje się tym, że mi kiepsko idzie. I jeśli komuś naprawdę coś nie odpowiada, to nie musi czytać.Pracuje nad sobą, ale przede wszystkim nie zapominam dlaczego piszę opowiadanie. Dla siebie. Dlatego, że kocham wymyślać historie.
UsuńPowtórzę się, ale trudno, piszę jak piszę. Nie każdemu musi się to podobać.
Pozdrawiam.
Nie martw sie mi sie bardzo bardzo podobało!! Czytam jeszcze twojego drugiego bloga i też jest PIĘKNY!!! A błędy są tu najmniejszym problemem sama popelniam dużo błędów a rozumiem cie że jak piszesz taki dlugi rozdział jak ten to sie nie chcę potem jeszcze szukać błędów.. Kochana kocham to opowiadanie jak i to drugie masz talent!;*
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo za tak miłe słowa, aż nie wiem co mam więcej napisać. I przepraszam za dość późną odpowiedź, zwykle robię to szybciej, ale od kilku dni nie zaglądałam. Bardzo się cieszę, że się komuś podobają moje wypociny. Najpierw rozdział pojawi się na drugim blogu w tym tygodniu. A kolejny rozdział do tego bloga pojawi się prawdopodobnie za tydzień.
UsuńPozdrawiam ciepło :)
Czekam na kolejny rozdział 😃
OdpowiedzUsuń