Witajcie kochani, tak jak wcześniej wspomniałam kolejny rozdział miał się pojawić do piątku i oto jest. Jak pisałam te opowiadanie to złą postacią miał być Silas, ale że mnie wkurza te całe przeznaczenie Stefana i Eleny, które było w piątym sezonie, postanowiłam zmienić złą postać. Przed wami Aiden, któremu twarzy, a raczej całego ciała użyczy Alex Pettyfer, długo myślałam nad wyborem aktora. Jest on kilkutysięcznym, a może i mającym więcej lat czarnoksiężnikiem, więcej o nim się dowiecie czytając ... Dołączy do głównego spisu postaci, już nie przedłużając zostawiam was z kolejnym rozdziałem, miłego czytania :)
`````````````````````````````````
Damon
Rozmawiam właśnie o nowym wrogu, z braciszkiem przed domem Eleny. Trochę się podziało w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Mamy kolejnego wroga, znacznie gorszego od Klausa. Jego pobyt dał się we znaki każdemu w miasteczku.
- Wiedźma musi go jakoś namierzyć, inaczej sam to zrobię - chodziłem w koło spoglądając na drzwi, które wciąż się nie otwierały.
- Damy radę - odezwał się ze spokojem mój braciszek.
- Wiem, tylko będzie ... - usłyszałem za sobą z oddali znajomy głos.
- Tylko nie on - odwróciłem się ze Stefkiem w tamtą stronę, moje serce nagle się zatrzymało, zrobiło salto i gwałtownie przyspieszyło. Ona żyje... żyje ... wróciła ... żyje... Spojrzała w stronę drzwi, a z domu wyszły Elena, Caro i Bonn.
- Stefan, Bonnie znalazła... - zaczęła Elena, ale przerwał jej pisk barbie.
- Luuuna !! - podbiegła do niej, zaraz potem wszystkie się ściskały.
- To jest moja siostra Alex - mówiła roześmiana, przywitały się i zaraz zaczęły rozmawiać. Luna podeszła w naszą stronę i wpadła w ramiona mojego braciszka.
- Stęskniłam się - powiedziała odrywając się od niego. Stefek poszedł się witać z jej siostrą, a ona odwróciła się do mnie i spojrzała nie chętnie.
- Hej - rzuciła obojętnie
- Tęskniłem - tylko to udało mi się wykrztusić z siebie, lecz ona szybko odwróciła wzrok, codziennie od tamtej chwili marze by cofnąć czas. Mam ją ochotę przytulić i nigdy nie puścić, ale przez swoją głupotę ona już mi nie zaufa. Podszedłem do jej siostry z uśmiechem i wyciągnąłem rękę.
- Jestem Damon - patrzyła dziwnie
- Alex - bąknęła cicho, ale nie podała ręki. Luna szybko ją ode mnie odsunęła, zrobiło mi się smutno, że mnie traktuje jak zagrożenie, ale wcale się jej nie dziwie po tym co zrobiłem.
- Jak się tu znalazłyście ? - spytała w końcu Elena wpatrując się w nie.
- Kiedy wróciłaś ? - rzuciła w tym samym czasie blondi.
- To długa historia, opowiem jak wejdziemy, tymczasowo mieszkamy u pierwotnych.
Chcieliśmy już wejść, gdy nagle za sobą usłyszeliśmy głos Aidena.
- Przemyśleliście propozycje ? - odwróciliśmy się, jak nie było Luny to Aiden został nowym wrogiem, po Klausie. Może mnie nienawidzić, ale nie pozwolę, by stało się jej lub jej siostrze coś złego.
- Nie słyszałeś co mówiliśmy ostatni razem, jesteś strasznie tępy jak na kilku tysięcznego czarodzieja - syknąłem, bo w tym momencie złapał mnie silnie za szyje.
- Jeden ruch, a skręcę mu kark i wyrwę serce ! - ostrzegł ten czarnoksiężnik.
Luna
W tamtej chwili moje serce zamarło, nienawidziłam Damona za to co mi zrobił, ale serca nie oszukam, dalej mi na nim zależy. Musiałam coś zrobić, kazałam Alex schować się za przyjaciół. Ustałam z boku i skupiłam całą swoją moc na nim. Chciałam tylko go powstrzymać, żeby puścił Damona. Czułam gromadzącą się energię w moich dłoniach, przechodziła wywołując dreszcze na mojej skórze.
Damon
Nagle Aiden mnie puścił zatoczyłem się w tył, dysząc ciężko, patrzyłem na niego, złapał się za głowę i zaklął następnie spojrzał na Lunę i już chciał się na nią rzucić, ale ona była szybsza wyciągnęła rękę. Wyrzuciła go w powietrze, a potem dociśnięty do drzewa, spojrzałem na Lunę, wszyscy byliśmy oszołomieni. Nagle jej ciuchy zmieniły się w bardziej bojowe, czarne botki, czarne rurki połyskującą granatową bluzkę i skórzaną czarną kurtkę. Włosy zaczęły jej płonąć żywym ogniem, a oczy stały się ciemne.
- Nom omnis pero el almas, nom omnis pero el almas - szeptała po cichu w kółko. Przez cały ten proces z jej ręki strzelało nikłe światło, które nagle zgasło, opuściła rękę. Aiden upadł, ale szybko się pozbierał i kontratakował, Luna zręcznie uskoczyła. Machnęła dłonią w powietrzu i nagle w jej dłoni znalazł się krótki miecz ze znakami. Odwróciła się w zawrotnym tempie i go drasnęła, jednak dla niego to było nic, kopnięciem wytrącił jej miecz. Patrzyłem na to z rozszerzonymi oczami, ile ona ma mocy. Nagle jak na zawołanie przestała podniosła rękę by znowu atakować magią, ale coś się zmieniło. On zniknął, a ona opuściła dłoń, wsłuchiwała się w szum drzew spodziewając się ataku, nagle zjawił się przed nią.
- Następnym razem, kryształ... - szepnął i dosłownie wyparował na naszych oczach.
W tym momencie Luna upadła, złapałem ją nim uderzyła głową o ziemie. Położyłem ją w fotelu, gdzie wszyscy czekaliśmy, aż się obudzi.
Luna
Ostatnie co widziałam to przestraszone hipnotyzujące oczy jak ocean. Nie czułam bólu, nie czułam niczego oprócz pustki jaka mnie zaczęła ogarniać.
- Damon - ledwie poruszyłam ustami i zapadłam w ciemność ... czułam narastający ból w czaszce , powoli otworzyłam powieki, zamroczyło mnie ostre światło.
- Powoli otwórz oczy - to chyba głos Stefana
Zrobiłam jak mówił, przekręciłam głową i zobaczyłam jak każdy się we mnie wpatruje z napięciem na twarzy. Damon siłował się ze sobą, żeby do mnie podejść, ale ostatecznie zrezygnował.
Postanowiłam usiąść, musiałam uważać, taka dawka magii jaką użyłam była wykańczająca.
- Kim jest ten Aiden ? Czego on chce ? - spytałam ciekawa
- To tysiącletni czarnoksiężnik, dokładnie nie wiadomo ile ma lat - zaczęła Elena
- I też nie wiemy skąd się tu znalazł, chce jakieś księgi Bonnie i jakiegoś kryształu, Kryształ Nilu - dokończył Stefan.
- Nie dam mu tej księgi są tam najpotężniejsze zaklęcia - powiedziała Bonn zakładając nogę na nogę - moi przodkowie nakazali kolejnym pokoleniom chronić ją przed takimi jak on.
- Szkoda, że nie można jej po prostu zniszczyć - burknął Damon
- Następnym razem jak to powiedział się nami zajmie, ale co miał na myśli mówiąc kryształ ? - mówiła Caro patrząc na nas, też chciałabym wiedzieć. Cokolwiek miał na myśli, czuje, że dowiemy się dość szybko i mam dziwne przeczucie, że mam coś z tym wspólnego.
Po jakiś paru minutach czułam się o wiele lepiej, rozmawialiśmy o wszystkim co się wydarzyło w moim i ich świecie. Nawet nie zauważyłam kiedy Damon zniknął i dobrze, przesiedzieliśmy u nich do wieczora. Wracałam z Alex to było już całkiem ciemno, nagle obok nas znalazł się dobrze znany niebieski Chevrolet.
- Może was podrzucić ? - spytał Damon otwierając okno, chyba specjalnie czekał, aż będziemy wracać.
- Nie, dzięki, damy radę. - usłyszałam wycie wilków, było już ciemno a w dodatku pełnia.
- Na pewno ? - zatrzymałam się Alex też, auto również, spojrzałam na siostrę
- Do tyłu - skinęła głową i wsiadła do auta, niechętnie zajęłam miejsce obok Damona.
Nie patrzyłam na niego, ale czułam, że na mnie zerka. Jechaliśmy wolno, się dziwiłam, że nie ponad 180 tylko ledwie 60 na godzinę. Nagle źle się poczułam, zaczęło mi dzwonić w uszach, chyba mi nie dobrze.
- Damon zatrzymaj się - powiedziałam zamykając oczy i ściskając dłoń.
- Nie , podwiozę was do domu, nie będziecie same łazić - mówił stanowczym głosem.
- Damon ... - zakryłam buzię, hamując wymioty, zauważył to i zatrzymał się, wyskoczyłam i pobiegłam do lasu po czym niestety zwymiotowałam. Słyszałam jak Damon każe zostać Alex w aucie, a potem zatrzaskuje drzwi samochodu. Po chwili znalazł się obok mnie, poczułam jego rękę na plecach i momentalnie znów zwymiotowałam. Odkaszlałam, wytarłam buzie i odwróciłam się do Damona, który patrzył zmartwiony i wystraszony.
- Alex - szepnęłam
- Zamknięte są drzwi, słyszę ją, martwi się tak jak i ja - niesamowite on się martwi o nas, to dziwne, oddychałam nierówno.
- Muszę usiąść, pomożesz ? - złapał mnie i nic nie mówiąc posadził pod drzewem, oparłam głowę o pień drzewa. Usiadł obok mnie i cały czas mi się przyglądał.
- Lepiej się czujesz ? - w jego głosie tonie było słychać było troskę.
- Trochę, ale chce jeszcze chwile posiedzieć
- Zostaniemy tyle ile trzeba będzie
- To chyba przez ekspresję, włączyła się gdy ... - nie wiedziałam czy to mówić, wtedy będzie wiedział, że mi na nim dalej zależy - gdy Aiden cię dusił - czułam, że przygląda mi się z miłością - mogę zadać ci pytanie ?
- Jasne ... - spojrzałam w jego błękitne oczy
- Dlaczego ? - popatrzyłam na niego ze smutny, nie musiałam nic więcej mówić dokładnie wiedział o co pytam.
Damon
Westchnąłem głęboko, spodziewałem się tego pytania. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, to, że jestem dupkiem wie, przekonała się o tym dużo razy.
- Nie będę się tłumaczyć, tym że bałem się, że będziesz jak Katerina, to jest prawda, powinienem, ci ufać, wiedziałem, że jesteś inna, ale mimo wszystko ... - znów westchnąłem - a jak zobaczyłem cię na balu z Klausem i bez mojego naszyjnika - chciała mi przerwać
- Wiem czemu go nie założyłaś, przeczytałem twój pamiętnik, sorki - czułem jak w oczach zbierają mi się łzy - a zrobiłem to w czym jestem najlepszy - prychnąłem czując jak łza płynie mi po policzku
- Każda napotkana dziewczyna nie chciała mnie bliżej poznać, a jak już do tego dochodziło wybierały mojego braciszka, a ja wtedy pogrążałem się w swojej mrocznej stronie. Żałuje tego co ci zrobiłem, codziennie marze by cofnąć czas do tamtego głupiego wieczoru.
W jej oczach dostrzegłem łzy, które powoli płynęły. Słyszałem jej bijące serce i drżące ciało. Przed oczami stanęła mi scena, gdy mnie zobaczyła z tamtą dziewczyną, to najgorsze co mogłem zrobić. Jej smutne oczy to najgorszy widok jaki widziałem.
- Jesteś bardzo piękną młodą , mądrą , dobrą i utalentowaną kobietą, a ja ? Jestem bezwartościowym , złym aroganckim dupkiem, który myśli tylko o tym, żeby zaspokoić swoje żądze. Nie jestem dla ciebie odpowiedni, powinnaś znaleźć sobie dużo lepszego faceta - zakończyłem dość cicho i wstałem.
Luna
To co mówił było takie szczere, czułam to, po prostu czułam, mimo tego bólu, który mi zadał, rozumiałam go. Wstał, więc też się ruszyłam i chwyciłam go za rękę.
- Damon - odwrócił się - może i jesteś arogancki, ale też jesteś kochany, czuły, przyjacielski, rodzinny, mogę tak mówić w nieskończoność... - spojrzał na mnie - kochasz mnie ?
- To nie ma znaczenia - patrzył dość głupio w przestrzeń, chciał iść, ale zagrodziłam mu drogę i patrzyłam w jego niebieskie oczy wyczekując odpowiedzi - Tak kochałem, kocham i będę kochać, ale nie możesz już mi ufać.
- Ale ja chcę - powiedziałam stanowczo, spojrzał uważnie - to co zrobiłeś, bolało i dalej boli - posmutniał i spuścił wzrok, złapałam dłonią jego podbródek i uniosłam.
- Chcę ci znowu ufać, Damonie, nawet jeśli znów się powtórzy sytuacja.
- Nie powtórzy, nie pozwolę na to - powiedział drżącym lekko głosem, trzymając moją dłoń.
- Pamiętasz co mówiłeś w barze ? - patrzyliśmy sobie chwile w oczy, czułam jak moje serce ciągle przyspiesza.
- Zrobię wszystko, żebyś mi zaufała, absolutnie wszystko - uśmiechnęłam się lekko ściskając jego dłoń i szybko się w niego wtuliłam, mocno, czując jego zapach, który mnie uspokaja, za którym tęskniłam.
Damon
Nagle wtuliła się we mnie, nie mogłem powstrzymać się od westchnięcia ulgi i błogiego uśmiechu , który wyszedł na moje usta. Mocno przyciągnąłem ją do siebie, czułem bijące jej serce i ciepło jej delikatnego ciała... pierwszy raz od feralnego wieczoru, czułem się jak w domu, bezpiecznie i przyjemnie , wreszcie przynależałem do kogoś, komu zależy na mnie i akceptuje takiego jakim jestem. Twarz wtuliłem w jej długie włosy, wdychałem jej cudowny zapach, tak samo jak ona mój. Usłyszałem ciche westchnięcie wydobywające się z jej ust. Pogładziłem jej plecy, ta chwila zdawała się ciągnąć w nieskończoność, jednak już po chwili odsunęła się ode mnie. Nie miała już tego smutku w oczach, zastąpiła je nadzieja z przebłyskami strachu, zaczesałem jej włosy za ucho.
- Brakowało mi ciebie - szepnąłem czując się szczęśliwy jak dziecko.
- Też tęskniłam - uśmiechnęliśmy się - wracajmy.
- Na pewno lepiej ? - zatrzymałem ją łapiąc za rękę.
- Na pewno, jeśli będzie coś nie tak to się dowiesz - odwróciła się i szła do auta.
Wyprzedziłem ją co ją zaskoczyło i otworzyłem drzwi, weszła z uśmiechem. Tęskniłem za jej pięknym uśmiechem, jak poranne promienie słońca budzące wszystko dookoła. Po chwili znowu jechaliśmy.
- Czy mi się zdaje, czy twoje włosy są bardziej rude ? - przerwałem ciszę biorąc kolejny skręt na drodze.
- Tak to prawda, rany... - pokręciła głową.
- No co ? - musiałem co rusz spoglądać na nią, nie mogłem się przed tym powstrzymać.
- Faceci zwykle tego nie zauważają.
- No to jestem inny, lepszy - szczerzyłem się jak głupi, czując się jak gdyby między nami do żadnej '' kłótni '' nie doszło.
- Tak, wampirem - bąknęła patrząc przez okno.
- Wow... wow... wow... to, że wampir to źle ? - spytałem ze śmiechem, unosząc rękę.
- Bardzo - również nie mogła się powstrzymać od śmiechu, po raz pierwszy od tamtego dnia się przekomarzaliśmy, tęskniłem za tym.
- A czarownice też nie są takie dobre - odpowiedziałem na odczepnego.
- Jesteśmy lepsze - powiedziała bardzo pewna swego.
- Ciekawe w czym ? - cicho powiedziałem , ale i tak mnie słyszała
- We wszystkim - na co uniosłem brew , domyśliła się o czym myślę i szybko odwróciła wzrok rumieniąc się. Czułem, że znów mogę odbudować między nami to co schrzaniłem. Jest dla mnie nadzieja, to mój najszczęśliwszy dzień. Po paru minutach ciągłej jazdy z dokuczaniem sobie nawzajem dojechaliśmy pod dom pierwotnych. Alex szybko pobiegła do domu, więc zostałem sam na sam z Luną, której pomogłem wysiąść z auta.
- Dziękuje - powiedziała melodyjnym głosem, którego mógłbym słuchać wieki.
- Nie musisz za to dziękować - pokręciła głową
- Za to i za to co w lesie - uśmiechnąłem się i zrobiłem kilka kroków tyłem, a ona kilka w przód , upadła by gdybym jej nie złapał.
- Zakręciło mi się w głowie, już lepiej - uśmiechała się próbując mnie uspokoić.
Nagle usłyszeliśmy szybkie kroki, a potem wściekły głos Kola - zostaw ją w spokoju.
Odsunąłem się od Luny na wszelki wypadek, a już po chwili zarobiłem z pięści prosto w nos. Wiedziałem, że na to zasłużyłem, Kol przez cały czas próbował znaleźć sposób, żeby mnie zabić za to co jej zrobiłem. Kol już chciał się dalej bić, ale nagle między mną, a nim stanęła Luna.
- Zejdź z drogi - w jego głosie można było usłyszeć wściekłość.
- Nie, Kol wystarczy, on mi nic nie zrobił, pomógł mi - zaczęła krzyczeć w mojej obronie, nie zasługuje by mnie broniła.
- Tak, tak, pomógł bo chce się znów zabawić, nie widzisz tego ?! Znów gra na twoich uczuciach, a ty na to pozwalasz !
- W nic nie gra !! - jej serce coraz szybciej biło, a raczej waliło, mimo tego wszystkiego co zrobiłem, naprawdę chce mi ufać.
- Myślałem, że jesteś mądrzejsza jednak nie, wiesz co jesteś najgłupszą dziewczyną jaką spotkałem , on chce tylko krwi i pieprzyć cię !! - chciałem go zabić za te słowa, jednak Luna w tym momencie wymierzyła mu siarczysty policzek.
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi - powiedziała drżącym głosem.
- Ja ...jesteśmy ... przepraszam... - chyba dopiero dotarło do niego co powiedział.
Ona kucnęła obok mnie i wytarła dłonią krew z moich ust, robiła to bardzo delikatnie i dokładnie, patrzyłem na jej anielską twarz, gdy skończyła obejrzała się, lecz po pierwotnym nie było już śladu.
- W porządku ? - spojrzała mi w oczy.
- Jasne, jestem wampirem, to nic takiego dla mnie - zabrała dłoń z mojego policzka, przez co mój uśmiech przygasł. Wstała i się otrzepała.
- Dzięki za podwózkę i przepraszam za Kola...
- Nie ma sprawy, nie musisz należało mi się - lekko się uśmiechnęła i zrobiła parę kroków i się odwróciła.
- Na razie, dobranoc
- Dobranoc rudziku - na co uśmiechnęła się jeszcze szerzej, pierwszy raz widzę jej szczery uśmiech, po chwili zniknęła za drzwiami domu, a ja zacząłem samotną podróż do domu. Nie była już smutna, wracałem z wielkich uśmiechem, pijany szczęściem.
Luna
Weszłam do salonu, gdzie Kol siedział na kanapie z poważną miną. Spojrzał na mnie z ukosa, wiedziałam, że się teraz zadręcza tymi słowami, które wypowiedział do mnie.
- Ja naprawdę... przepraszam ...nie wiem co mi strzeliło, wcale tak nie uważam.
- Wiem, rozumiem, naprawdę i nie jestem za to zła. Po prostu mnie chcesz chronić - lekko się uśmiechnął - gdzie Alex?
- U siebie - powiedział wciąż bezbarwnym głosem bez emocji.
- Kol - złapałam go za ręce i kleknęłam przed nim - wiem, że może głupio robię, ale ja taka jestem, nic nie poradzę na to, że prawie wszystkim ufam. To co on zrobił boli dalej, przeszło trochę, było lekko myślne to co on zrobił, nie rozmawiał ze mną. Nie ufam mu, trzeba to odbudować, to nie jest tak, że mu wybaczę od razu.
- Przepraszam - powiedział już bardziej żywy, o ile może być wampir - wkurza mnie to co zrobił, jesteś jedyną osobą w całym moim życiu, a wiadomo, że jest dość długie , która tyle dla mnie znaczy i mnie rozumie , nawet moi bracia no i Bex nie rozumieją mnie tak jak ty.
- Dobrze, już dobrze - roześmiałam się i usiadłam mu na kolanach.
- Dzięki, że jesteś zawsze ze mną - wyszeptał
- Jesteś piękna - przymknęłam oczy, ponownie je otwierając szybko.
- Dziękuje - powiedziałam czując, że się rumienię odwróciłam głowę a, gdy znów na niego spojrzałam jego twarz była niebezpiecznie blisko. Patrzyliśmy sobie w oczy, czułam, że się w nich zapadam, a serce mi nagle przyspieszyło. Poczułam lekkie muśnięcie na ustach, chciałam tego pocałunku. Złapałam go za szyje i przyciągnęłam bliżej, oddając pocałunek z pełnym zaangażowaniem. Jego ręka ześlizgnęła się na moje udo i ściskając je przyciągnął mnie jeszcze bliżej, aż moje ciało przeszedł dreszcz podniecenia. Całowaliśmy się namiętnie, nie odrywając się ani na moment, rozchyliłam usta by jego język miał większy dostęp. Jego ręka zaczęła wędrować w górę pod bluzką, na skórze miałam gęsią skórkę. Nagle zrobiło mi się całkiem zimno, czułam jakiś wstrząs ciałem.
- Luna !! Otwórz oczy !!! - słyszałam jak przez mgłę - Luna !! Jak się czujesz ?
- Nie wiem - otworzyłam oczy i zobaczyłam Kola, który się patrzy na mnie całkowicie przestraszony.
- Przez dwie minuty byłaś jak nie żywa, zimna i się bardzo trzęsłaś, pamiętasz coś ? - pokręciłam głową, no przecież nie powiem mu, że widziałam jak się całujemy. Czyli to nie była prawda, to w takim razie co takiego ?
- Trochę mi jeszcze zimno, ale tak to wszystko w porządku - chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie weszła Bex.
- Co tu robisz ? - spytał trochę zdezorientowany
- Przecież to też mój dom, głąbie, ty musisz być Luna, jestem Bex - podeszła bliżej kanapy
- Skąd wiesz o mnie ? - Rebeka usiadła w fotelu obok
- Elijaha dużo opowiadał, dobra braciszku spadaj, ona na pewno ma dość facetów.
- Mogłaś zostać w Paryżu - powiedział sarkastycznie na co się zaczęłam śmiać.
- Znudziło mi się, poza tym co ty się tak wściekasz ? - pokręcił tylko głową i wyszedł.
Cieszyłam się, że Bex teraz przyjechała i wygoniła Kola, czułam się teraz jakoś nieswojo po tym. Bałam się myśleć czemu to widziałam, czemu to czułam. Nalała nam po kieliszku alkoholu i usiadła z powrotem podając jeden mnie. Rozmawiałyśmy tak przy czerwonym winie, które bardzo lubię. Po godzinie już się czułam jakbym ją znała znacznie dłużej, albo to przez wino albo serial. Może i jest suką, ale da się ją lubić i jest szczera.
- Chyba coś się stało zanim tu weszłam ? - przyglądała mi się, a ja tylko machnęłam dłonią.
- Nic takiego, trochę źle się poczułam - upiłam kolejny łyk.
- A co z moim braciszkiem ? Doszły mnie słuchy, że coś było między wami - uśmiechała się delikatnie.
- Może i było, ale nie chce tego, kocham kogoś innego.
- Zawsze lepiej postawić sprawę jasno, niż mieć problemy, wiem co mówię. Kochasz kogoś z tego świata ? - pokiwałam głową.
- Damona - otworzyła buzię ze zdziwienia, ale szybko ją zamknęła.
- Wow ... niezły obiekt uczuć... - stuknęłyśmy się kieliszkami i kontynuowałyśmy dalej rozmowy, spędziłam przyjemnie czas, tak że nawet zapomniałam o tej głupiej wizji... nie wiem jak to inaczej nazwać. Gdy wróciłam do łóżka, to padłam natychmiast jak długa i zasnęłam.