Luna
Pewnego dnia oglądałam jak zwykle swój ulubiony serial Vampire Diaries. Kocham fantastkę, to mój ulubiony gatunek książek i filmów. Zawsze marzyłam by móc się tam znaleźć, albo być na planie takiego filmu. Tego dnia byłam bardzo zmęczona i oglądałam na wpół zamkniętymi oczami, położyłam głowę na poduszkę i pomyślałam sama nie wiem o czym. Nagle moje myśli odpłynęły niczym rzeka, widziałam w kolejnej scenie las, potem nastała pustka.
Po kilku chwilach, przynajmniej tak myślałam, obudziłam się. Przeciągnęłam, pomyślałam o włączonym komputerze, ale doznałam szoku. Nie byłam w domu, ani na kanapie. Byłam za to w lesie i leżałam na ściółce. Szybko wstałam i rozejrzałam się, oszołomiona wyszłam powoli ścieżką na drogę. Usłyszałam znajomy głos, byłam pewna, że to sen.
- Nie powinnaś sama o tej porze chodzić - obróciłam się i zobaczyłam go, Damon. To takie nie prawdopodobne, uśmiechał się szeroko, zawadiacko, swój wzrok miał wbity we mnie.
Nie widziałam co robić, myśląc, że to sen mówiłam, tak jakby miał zaraz zniknąć.
- Nie boje się emm... którędy do miasta ? - to było głupie pytanie, ale w tym momencie nie miałam pojęcia co powiedzieć.
- Zaprowadzę cię - nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy w wampirzym tempie do mnie doskoczył i próbował zahipnotyzować - Nie będziesz krzyczeć, będziesz robić co każe - gdy tylko skończył uśmiechnęłam się i przybliżyłam twarz do jego tak, że prawie nasze usta się stykały.
- Nie musisz mnie hipnotyzować - zrobił zdziwioną minę, a ja się uśmiechałam szeroko. Ominęłam go i zrobiłam kilka kroków w przód, gdy nagle poczułam gwałtowne szarpnięcie. Poleciałam tak kilka metrów po betonie, podparłam się rękoma i wyplułam krew.
- Oszalałeś?! Chcesz mnie zabić czy co?!! - gdy na niego spojrzałam chciał coś powiedzieć, ale go uprzedziłam i cicho pod nosem zaklęłam - No fakt Damon Salvatore kocha zabijać - ale i tak mnie usłyszał i znów do mnie doskoczył.
- Skąd mnie znasz? Wiesz, że jestem wampirem i się mnie nie boisz.
- Jak ci powiem skąd cię znam to nie uwierzysz.
Spojrzałam na jego twarz, wysunął kły. Drgnęłam na całym ciele, poczułam rozchodzące się ciarki , mimo lekkiego oszołomienia i strachu, przybliżyłam się jeszcze bardziej. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam jednego z kłów. Lekko się w niego ukułam, wyraz jego twarzy zmieniła się z rządnego krwi wampira, teraz przybrała wyraz niedowierzania.
- Gdybym powiedziała, że się nie boje to nie byłaby prawda, ale też nie powiem, że się boje - powoli palcami dotknęłam jego ust, drgnęły. Opuszkiem palca przejechałam po jego wargach. On natomiast nie wykonał żadnego ruchu, tylko wciąż na mnie patrzył. Nagle oprzytomniałam pomyślałam '' co ja wyprawiam ''zarumieniłam się i spuściłam wzrok.
- Przepraszam - cicho szepnęłam, po czym odsunęłam się i przetarłam policzek, który miałam zadrapany, wykrzywiłam twarz z bólu.
- To ja powinienem przepraszać - patrzałam na niego, rzadko co on przeprasza, ale chyba to robi w wyniku szoku.
- Jestem człowiekiem - rozwiałam jego resztki wątpliwości, wstałam, nagle on stanął bardzo blisko mnie, że aż z zaskoczenia odskoczyłam.
- Nic ci nie zrobię, pokaż policzek - znów się zbliżył, palcami dotknął jego, znów poczułam przeszywający ból. - Wiem, że to ci się nie spodoba, ale jest sposób żeby to szybko wyleczyć - spojrzałam w jego oczy, a on spojrzał na mnie tak wymownie, że przekręciłam oczami i wybuchłam śmiechem. Nie mogłam się powstrzymać, patrzył na mnie z ciekawością i jakimś dziwnym błyskiem w oku, którego nie mogłam odgadnąć.
- Dobra, zgoda - przez ten śmiech gorzej boli.
- Jak masz na imię ?
- Luna.
- Z łaciny księżyc - powiedział i w wampirzym tempie ugryzł swój nadgarstek, niechętnie napiłam się jego krwi , miało dziwny metaliczny smak. Długo się nim nie rozkoszowałam, bo Damon nagle złapał mnie i przycisnął swoim ciałem do drzewa. Już miałam się pytać co on wyprawia, czy teraz chce mojej krwi, ale nie zdążyła, sam zaczął mówić.
- No no no...jak chcesz możemy iść do mnie.
- O co ci chodzi ? - wpatrywałam się w niego zmieszana.
- Nie wiesz ? Kto napije się krwi wampira jest z nim powiązany emocjonalnie, czuje to co czujesz ty, a w tym momencie nie czujesz strachu... - zbliżył twarz do mojej tak, że czułam jego oddech - tylko pożądanie - powiedziawszy to pocałował moje wargi. Oddałam pocałunek ,on natomiast się uśmiechnął i przeszedł z delikatnego pocałunku w namiętny, miał ciepłe wargi, z każdym kolejnym pocałunkiem miałam ochotę na więcej.
Ale oprzytomniałam i go odepchnęłam, potoczył się parę kroków w tył. Patrzył nie dowierzając.
- Może i czuje to ale nie znaczy że się z tobą bzyknę jasne? Ja nie szukam przelotnych znajomości.Wiem, że będziesz to czuć co ja, aż do momentu jak twoja krew nie zniknie z mojego organizmu.
- To może potrwać kilka dni - mruknął patrząc znów obojętnym wyrazem
- Wiem, a teraz sorki, ale muszę znaleźć nocleg.
- Mogę ci pomóc ?
- Nie !! - przerwałam mu i poszłam dalej drogą, miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi, ale gdy się odwracam nikogo niema.
Zaczęłam śpiewać pod nosem cicho piosenkę, która utkwiła mi w głowie jakiś czas temu. Konkretnie mam na myśli piosenkę z '' Titanica ''. Wyszłam już na ulice koło domów jak skończyłam śpiewać, usłyszałam za sobą brawo, odwróciłam się zaskoczona. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
- Bardzo pięknie śpiewasz - powiedział ze swoim brytyjskim akcentem.
- Dziękuje - dygnęłam co wywołało na jego twarzy szeroki uśmiech.
- Jestem Nikolaus Mikelson, możesz mówić mi Nick albo Klaus - uśmiechnęłam się, wyciągnął rękę więc ja też, chwycił ją i pocałował patrząc w oczy.
- Luna - powiedziałam się lekko drżącym głosem, zarumieniłam się - Mógłbyś mi pomóc znaleźć jakiś nocleg? - to niebezpieczna hybryda, a jego właśnie proszę o pomoc. Kurna widać jak myślę.
- Jasne, zaprosiłbym cię do siebie, ale to chyba nie jest dobry pomysł. Zaprowadzę cię do motelu.
- Dzięki wreszcie ktoś kto mnie rozumie - wystawił swoje ramie, które ujęłam szliśmy tak. Po kilku minutach odezwał się.
- Skąd jesteś ?
- Nie uwierzyłbyś - spojrzał na mnie lekko się dziwiąc, a ja pomyślałam to hybryda zrozumiałby - Jest już późno - zaczęłam jednak on mi przerwał.
- Może umówimy się na jutro i mi powiesz wszystko o sobie ?
- Ok
- To o 16 w Mistic Grill - uśmiechnął się uwodzicielsko, nie wiem co mi strzeliło, ale pocałowałam go w policzek. Widziałam jak jego wzrok spadł na mój usta, ale cofnął się.
- Dobranoc.
- Dobranoc Klaus - weszłam do motelu i się zameldowałam, na moje szczęście nikt nie pytał skąd jestem.
Dom Salvatore
Stefan rozmawia z Eleną o dziwnym zachowaniu Damona, gdy się całowali, nie odpowiedział żadnej riposty, żadnego westchnięcia, kichnięcia, szturchnięcia czy teatralnego wywrócenia oczami, tylko uśmiechnął się i poszedł dalej.
- Może jakaś magia ? Stefan przecież to nie on.
- Nie, to nie to.
- Może zrezygnował i zrozumiał, że ciebie kocham albo się zakochał.
- Prędzej połknę kolczatkę, niż on odpuści. Nie rozmawiajmy już o nim
- To co teraz ?
- Mam kila pomysłów - oboje się uśmiechnęli i pocałowali. Damon tymczasem siedział w pokoju przy oknie i myślał o tej dziewczynie, czemu jej nie zabił, sam nie wiedział. Potem podsłuchał rozmowę Eleny i Stefana prychnął na myśl, że się zakochał. Chciał się tylko zabawić, nie liczyła się dla niego. Nalał burbon i wypił całą zawartość, wpatrywał się w ciemność za oknem. Tej nocy padało, krople spływały jedna po drugiej ścigając się wzajemnie.