środa, 17 czerwca 2015
Rozdział 10
Mam nadzieje, że nie za bardzo plącze wszystkiego. Napisałam ten rozdział zdecydowanie szybciej niż poprzedni i jest znacznie dłuższy. Kiedyś nie myślałam dużo o tej legendzie Luny - Rosalie, a teraz zaczęłam ją modyfikować i rozpisywać, nadal nie jestem pewna tego co robię, ale zaczęłam jakiś czas temu z tą legendą to teraz odwrotu nie mam :) Opowiadanie jest głównie o Pamiętnikach i tak zostanie, tylko, że wprowadzę do niego małe elementy dodatkowej fantastyki. Mam nadzieje, że nie wyjdzie to mi źle, ok to do kolejnego rozdziału.
`````````````````````````````````````````````````
Luna
Następnego ranka, a raczej w południe, długo spałam, zeszłam na dół gdzie był Elijaha. Od progu czułam unoszące się w powietrzu zapachy. Czułam się bardzo dobrze ...dobra nie, aż tak dobrze, chyba za dużo wypiłam wina z Bex , nadal mi trochę szumiało w głowie.
- Hej, gdzie wszyscy ? - spytałam widząc krzątającego się po kuchni pierwotnego, nie mogłam powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu.
- Kol wyszedł, a Bex poszła z Alex na zakupy, nie martw się, nic jej się nie stanie. Chcesz coś zjeść ? - spytał jak zawsze gościnny
- Poproszę - usiadłam przy stole i zjadłam omleta z owocami, które zrobił pierwotny.
- Szukałem wczoraj wiadomości o twojej legendzie, jak na razie nic. Jeszcze będę szukać.
- Nie ma pośpiechu - bąknęłam ciesząc się , że mam go przy sobie.
- Raczej jest, Aiden, on może chcieć cię wykorzystać do swoich celów, nie podoba mi się, że nic o nim nie wiemy, pamiętasz, masz dokonać wyboru między dobrem a złem.
Przytaknęłam i momentalnie posmutniałam, miałam na głowie wszystko. Głupia legenda, Aiden, który nie wiadomo kim jest i czego chce i Damon.
- Pamiętaj też, że jesteśmy z tobą - pierwotny złapał mnie za ręce
- Dzięki - wtuliłam się w niego mocno - nie będziesz zły jak też wyjdę.
- Nie, o ile wrócisz - powiedział przez śmiech, podzielałam jego dobry humor pocałowałam go w polik i wyszłam.
Szłam tak uliczkami mijając ludzi, przyglądałam się im i zastanawiałam, czy jest możliwe, żeby ktoś też się tu przeniósł, nie koniecznie teraz w tym stuleciu. Wdychałam słodki zapach kwiatów, który unosił się w powietrzu. Było tak spokojnie, aż trudno uwierzyć, że to miasteczko jest siedliskiem nadprzyrodzonych stworzeń. Idąc tak się zapatrzyłam i na kogoś wpadłam.
- Przepraszam - bąknęłam poprawiając włosy , gdy zobaczyłam na kogo wpadłam nie mogłam wydusić słowa , przede mną stał Klaus we własnej osobie.
- Miło cię znowu widzieć - powiedział ze swoim brytyjskim akcentem poprawiając koszulę
- Nie mogę powiedzieć tego samego - burknęłam idąc dalej
- Naprawdę powiało chłodem, a jesteś przecież milutka - szedł za mną, czułam to
- I ty jeszcze się dziwisz , po tym co mi ostatnio powiedziałeś - mruknęłam cicho wiedząc, że mnie doskonale słyszy.
- Taaa wiem co mówiłem, wiesz po głębszych przemyśleniach sądzę, że nie miałem racji.
- Jasne, bo uwierzę...
- Wyjedź ze mną - spojrzałam na niego - wiem, że masz dość wszystkiego wokół i ta legenda
- Nie dzięki - odpowiedziałam zawracając i dalej idąc przed siebie
- Moja oferta jest aktualna dopóki jestem w mieście, nie długo wyjeżdżam, więc masz mało czasu - odwróciłam się chcąc mu coś wykrzyczeć, ale go już nie było.
Zaskoczył mnie całkowicie tą propozycją, nawet nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać. Miałabym zostawić wszystkich i to jeszcze z tym Aidenem i wyjechać z Klausem... i zostawić Damona... nie, nie mogłam tego zrobić. Weszłam na chwilę do domu , chciałam tylko zmienić koszulkę, było zdecydowanie za gorąco. Założyłam nową koszulkę po czym przejrzałam się w lustrze , nom teraz byłam gotowa do wyjścia.
Nagle poczułam dziwne ukucie w czaszce, złapałam się za głowę i upadłam na kolana ciężko oddychając. Próbowałam wstać, ale kolejny impuls mi to uniemożliwił. Kręciło mi się w głowie, mdło i zimno...nagle czułam, że ciemność mnie pochłania.
Stałam po środku wielkiego pokoju, gdzie była fontanna. Ale to nie było... nie wyglądało jak nasz świat... bardziej jak jakieś starożytne czasy. Nagle do pokoju wszedł jakiś mężczyzna, ubrany w białą szatę jak Egipcjanie nosili, skłonił się.
- Księżniczko, pani powóz czeka - powiedział ciągle się kłaniając, mówił w języku egipskim, ale dobrze go rozumiałam co było dziwne, bo nie znam tego języka.
- Dobrze - mruknęłam jednak on się nie ruszył - wstań - dopiero się wyprostował i patrzył na wprost przed siebie nie na mnie. Dopiero zauważyłam jak jestem ubrana, biała suknia, na rękach i ramionach złote bransolety. Dotknęłam głowy i poczułam diadem, zdjęłam go, po środku znajdowała się podobizna węża, nałożyłam z powrotem.
- Gdzie jedziemy ? - spytałam i zauważyłam jak przez sekundę na mnie zerknął
- Ojciec Waszej Wysokości nalega na spotkanie - powiedział, ani drgnął
- Dobrze, prowadź - skłonił się jeszcze raz i zaczął mnie prowadzić przez korytarze.
- Jak ci na imię ? - spytałam z ciekawości
- Nelopis , pani - mówiąc to odwrócił się i znowu skłonił, ok miałam już tego dość. Teraz nie mam wątpliwości gdzie jestem. Powiedział do mnie księżniczko... i że ojciec chce mnie widzieć... zaraz, to oznacza, że moim ojcem jest faraon ?? potrząsnęłam głową, wyszliśmy na zewnątrz, na taras gdzie było dużo kwiatów w donicach. Po obu moich stronach były kolumny, a przede mną stała lektyka, z czterema mężczyznami. Nelopis ustał bokiem przed lektyką, przyglądałam im się uważnie, wiedziałam już że czekają na mój ruch. Weszłam i usiadłam nie pewnie w lektyce, spojrzałam na Nelopisa i skinęłam głową. Wtem ludzie podnieśli lektykę razem ze mną i zaczęliśmy się przemieszczać. Przyglądałam się mijanym widokom, zauważyłam tylko w oddali piramidę, ale po chwili miałam z tym problem, bo Nelopis zasłonił wejścia do lektyki. Czułam się zdezorientowana, nie wiedziałam co się tak naprawdę dzieje, po kilku chwilach zasłonki się odsłoniły i Nelopis padł na kolana, wiedziałam dlaczego, ale nie chciałam tak schodzić.
- Nelopisie wstań - powiedziałam i zaraz wykonał moje polecenie, wyciągnęłam do niego rękę -wystarczy, że złapiesz moją dłoń... proszę - dodałam, gdy nie wykonał ruchu, spojrzał na mnie i złapał moją dłoń pomagając mi wysiąść. Czułam piasek pod stopami, Nelopis ponownie się skłonił i zaczął mnie prowadzić w głąb pałacu. Wyglądał przecudnie. Przed wielkimi drzwiami stali dwaj mężczyźni, każdy ubrany tak samo. Otworzyli drzwi kłaniając się, Nelipos szedł dalej, byłam tak zajęta oglądaniem pobocznych rzeźb, że nie zauważyłam jak doszliśmy do wielkiego tronu, dopiero, gdy usłyszałam jakiś szelest przed sobą zwróciłam na to uwagę. Na tronie siedział faraon...najprawdziwszy faraon...od razu się skłoniłam, a on wstał i do mnie podszedł. Złapał mnie za ramiona tak bym wstała.
- Moja droga Hurren ( czyt. Hjuren ) Rosalinde Majsun - miał ciemne oczy otoczone czarnym flamastrem, głos jego pobrzmiewał w całym pomieszczeniu, mówił z nutą radości. Wyglądał młodo jak na gościa, który ma chyba z czterdzieści lat, jest przystojny i dostojny.
- Ojcze... - nie wiedziałam co powiedzieć, ale na jego twarzy wystąpił uśmiech. Objął mnie za ramię i poprowadził w kierunku ogrodu - chciałeś mnie widzieć...
- Tak...mogłabyś się ze mną w końcu mieszkać, tu bliżej mieć swoją komnatę, nie musiałabyś tyle się przemieszczać...ale nie dlatego chciałem...Hurren twój brat Saif Batur jest poważnie chory, nie wiem czy przeżyje.
Na chwilę przerwał, a ja spoglądałam na niego smutno, to nie jest mój prawdziwy ojciec, ale czułam ten cały smutek.
- Jeśli on umrze ...tron przejdzie na ciebie... musimy ustalić z kim możemy zawrzeć sojusz.
- Masz na myśli to za kogo mam wyjść - powiedziałam, a on potaknął, spojrzałam na fontannę, przy której siedzieliśmy. Chciałam coś zrobić, powiedzieć, nie wiedziałam czy mam go przytulić czy nie...jest faraonem, ale i niby moim ojcem. Spojrzałam ponownie na niego, czułam , że chce coś powiedzieć, ale obraz zaczął się rozmazywać.
Przebudziłam się, leżałam na podłodze łapiąc się za głowę. Powoli się podniosłam i usiadłam, co to było...potrząsnęłam głową, spojrzałam na komórkę ze zdziwieniem. Leżałam jakąś godzinę. Wciąż mając w głowie, całą tą sytuację, wyszłam z domu. Poszłam do Grilla szybkim krokiem, gdy tylko weszłam zauważyłam Matta i Tylera i do nich podbiegłam.
- Hej - rzuciłam lekko zdyszana, Matt tylko się przywitał i zaraz wrócił do pracy
- Co tam słychać, ruda ? - usiadłam obok niego
- Nic takiego, a u ciebie ? - tylko wzruszył ramionami - dlaczego nie jesteś z Caro ? mieliście niby razem jechać załatwić jej jakieś dokumenty do szkoły.
- Tak, ale wyszło, że ja muszę też coś załatwić i to nie bardzo pasowało, żebyśmy razem jeździli. Caro powinna wrócić na wieczór, no mów co cię dręczy ? - przyglądał mi się uważnie.
- Boje się dokonania wyboru zła i dobra - bąknęłam myśląc , że się na to nabierze.
- Dasz radę, a poza tym nie odwracaj kota ogonem - spojrzałam nie rozumiejąc - nie to ci chodzi po głowie.
- Damon - westchnęłam - kocham go, ale boje się znów spróbować i jest jeszcze Klaus.
- Myślałem, że go nie ma - powiedział zdziwiony
- No jak widać wrócił, na ile to nie wiem, mówił, że nie długo wyjeżdża...zaproponował bym z nim wyjechała - dokończyłam kreśląc znaki palcem na stole.
- Zamierzasz jechać ? - spojrzałam na niego
- Nieeee... pewna część mnie tego chce...uciec stąd, ale to pewnie przez to, że nadal trochę obawiam się Damona.
- Wiesz dużo ci nie pomogę , ale radzę przemyśl wszystko na spokojnie...
- ... i posłuchaj serca ? - przerwałam mu, przytaknął - to samo poradziła mi Rebecca
- Ona jest w mieście ? Zaraz, ona tak mówiła ? - tym razem ja pokiwałam głową
- Nie wiem na ile będzie, wczoraj przyjechała - jeszcze tak chwile pogadaliśmy i Tyler zaciągną mnie na parkiet gdzie zaczęliśmy tańczyć w rytm piosenek. Muszę przyznać, że jest dobrym tancerzem, przy nim zapomniałam choć na chwilę o wszystkich zmartwieniach.
Damon
Szedłem właśnie do Grilla, gdy przed wejściem zauważyłem Klausa, jednak postanowił wrócić. Nie dobrze, czas pokazać, że ona nie będzie jego.
- Zostaw ją w spokoju ! Przestań się nią bawić - usłyszałem od niego, gdy mnie zauważył
- Nie bawię się nią, kocham ją - powiedziałem lekko wytrącony z równowagi.
- Jasne, ty kochasz - roześmiał się - zraniłeś ją, nie sądzę żeby dalej chciała z tobą być, a ja jej nie zraniłem, ciekawe kogo woli. - podszedł bliżej mnie, patrząc szyderczo
- Co chcesz przez to powiedzieć ?! - byłem coraz bardziej wkurzony
- To, że zależy mi na jej szczęściu, czego na pewno nie zazna przy tobie. Ciekawe kogo by wybrała ?
Wiedziałem, że cały czas mnie prowokuje i mu to się udało. Przyparłem go do ściany, już nie źle wkurzony.
- Jakoś nie mogę uwierzyć, że ci zależy. Chcesz zapewne jej magii, nie chcesz jej dobra i jestem pewny, że ona tez to wie - puściłem go i wszedłem do Grilla. Starałem się opanować, czułem jak moje ciało jest całe naprężone. Czego on chce znowu, czemu wrócił, nie mógł zostać tam gdzie był. Skoro on wrócił to szykują się kłopoty, trzeba być ostrożnym.
Luna
Muzyka pobrzmiewała mi w uszach, rozchodziła się po całym ciele. Czułam jak krew buzuje mi w ciele, mogłam się nareszcie zrelaksować. Tańczyłam z Tylerem śmiejąc się, gdy nagle obrócił mnie tak, że zasłaniał wejście.
- No nieźle - mruknął
- Co ? co się dzieje ? - spytałam zdezorientowana
- Twoi faceci tu są - zmarszczyłam brwi.
- Że co ? - obrócił nas bokiem, aż zobaczyłam Damona i Klausa, którzy weszli do baru i zatrzymali się patrząc na mnie z lekkim uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiechy i wtedy obaj zauważyli, że się uśmiecham do nich obojga, spojrzeli po sobie z wyrazem mordu. Spojrzałam na Tylera, on wiedział, że chce iść stąd jak najdalej.
- Odprowadzę cię do Eleny - spojrzałam pytająco - no chyba nie chcesz wrócić tam gdzie obaj będą mogli łatwo ciebie znaleźć.
Miał całkowitą rację, chyba wyłączyłam myślenie. Szliśmy powoli przez bar , nie mogłam się oprzeć i spojrzałam w niebieskie oczy Damona. Trwało to chwilę, ale dla mnie było wiecznością, słodką wiecznością, po paru minutach byliśmy już u Eleny.
- Hej mogę u ciebie spać ? - spytałam, zaraz gdy otworzyła drzwi
- Jasne, coś się stało ? - widziałam, że się trochę zmartwiła, no tak cała Elena.
- Faceci - mruknął Ty i poszedł, a ja weszłam do domu przyjaciółki.
- O co mu chodziło ? - westchnęłam i pokrótce opowiedziałam jej całą historie.
- Moim zdaniem, serca nie oszukasz, mi zależy na Damonie, ale to Stefana kocham - mówiła popijając herbatę, siedziałyśmy w fotelach i rzucałyśmy małą piłeczką do siebie.
- Więc twoim zdaniem to... - spojrzałam na nią szukając odpowiedzi
- Co mówi ci serce ?
- Nie jestem pewna - bąknęłam , naprawdę tego nie wiem
- Daj sobie czas, a teraz choć spać - pociągnęła mnie do swojego pokoju, położyłyśmy się obok siebie i zaczęłyśmy plotkowanie, takie jak to zwykle robią dziewczyny i tak powoli zasypiałyśmy.
Kolejnego dnia jak wstałam Eleny już nie było, poszła do szkoły. Zostawiła mi kartkę i klucze,
zaczęło mi się kręcić w głowie...o nie, znowu to samo, tym razem usiadłam w fotelu, ciężko dysząc, zamknęłam oczy. Przypuszczałam, że znowu będę mieć jakąś wizję czy coś i się wcale nie pomyliłam.
Tym razem stałam w ciemnym i mokrym miejscu. Czułam zimno, cała się trzęsłam, byłam zimna, wykończona, słaba i głodna. Zobaczyłam nikłe światełko podeszłam bliżej, jak się okazało były to drzwi z kratami. Nadal miałam na sobie białą suknię, lecz nie miałam już żadnych bransolet i diademu.
- Hej !! Czy ktoś mnie słyszy ?!! - krzyczałam i słyszałam jak mój głos się odbija echem, zobaczyłam zbliżające się do mnie światło, okazało się, że to jakiś facet ze świecą.
- Wypuść mnie ! Nakazuje ci jako księżniczka Hurren, córka Faraona ! - powiedziałam stanowczym głosem
- Nie mogę - co, ale dlaczego, przecież jestem księżniczką - z rozkazu faraona, masz pozostać w zamknięciu
Powiedział i zniknął... dlaczego faraon...ojciec...mnie zamknął...co ja zrobiłam ?? oparłam się o kamienny mur i usiadłam podniosłam głowę, zauważając małe okienko, przez które ledwo było widać księżyc...zamknęłam oczy...czułam się pusta...zdradzona...samotna...
Obudziłam się i cała się trzęsłam, ciągle miałam w głowie tą ciemną pustą celę. Musiałam się ogrzać, wzięłam szybki gorący prysznic, który mnie ogrzał dostatecznie.Przeglądając gazetę zjadłam śniadanie i wróciłam do domu pierwotnych, zastałam tam pijącego Kola, usiadłam po cichu obok niego.
- Co opijamy ? - spytałam radośnie, popatrzył tępo i znów pił - Kol ?
- Nic takiego - przerażał mnie bardziej, niż wtedy jak zabijał jak szaleniec, złapałam jego twarz w dłonie.
- Proszę spójrz na mnie - niechętnie na mnie spojrzał
- Nie wiem o co się wkurzam przecież mi nic do tego , jesteś dorosła , sypiasz gdzie chcesz...robisz co chcesz - o to mu chodzi.
- Nic mi nie jest - spojrzał uważnie - byłam u Elki kretynie ... i przepraszam pewnie się martwiłeś - palcami przejechał po moim policzku, przymknęłam powieki , a po chwili poczułam jak zabrał palce.
- Trochę , nie uciekłaś specjalnie z domu ? - wiedziałam, że go okłamuje, ale nie chciałam mówić prawdy.
- Przed tobą ? - roześmiałam się, starałam się by wyszedł naturalnie - po co ? Elena jest człowiekiem, wiem, że jest tu teraz moja siostra, ale Elena siedzi w tym świecie i ona rozumie, a ja już mam powoli dość, muszę odpocząć i...
- Już w porządku, wierzę ci - lekko się uśmiechnął
- To raczej z mojej winy uciekła - wszedł radośnie Klaus, a my wstaliśmy na baczność w tej samej chwili. Mogłam się spodziewać, że tu na niego wpadnę.
- Nick co tu robisz ? - spytał Kol zdezorientowany
- To przecież też mój dom, mam parę spraw do załatwienia i znikam. Pamiętaj , że możesz ze mną jechać - patrzył na mnie nie przeniknionym wzrokiem
- Klaus ...ja... - nie zdążyłam dokończyć
- Damon też o tym wie ... - cholera...nie wiedziałam co powiedzieć i robić, popatrzyłam na niego chwilę i wyszłam z domu. Ciągle biłam się z myślami, o tym co powiedział Klaus. Idąc uliczkami słuchałam śpiewu ptaków, było to bardzo relaksujące. Poszłam w kierunku lasu zobaczyłam przed sobą strumyk, gdzie byłam z Damonem. Obok strumyka ktoś stał, zrobiłam kilka kroków w przód, a postać się odwróciła w moją stronę, Damon. Co on tu robi ?
- Co tu robisz ? - powiedziałam dokładnie to, co miałam na myśli
- Myślę, często tu przychodzę, gdy chce być sam - z jego twarzy nic nie mogłam wyczytać.
- To nie będę przeszkadzać - odwróciłam się, ale po chwili poczułam jak złapał mnie za dłoń.
- Nie przeszkadzasz - popatrzyłam na niego - proszę zostań.
Czułam, że mur, którym się otoczyłam przed Damonem pęka, patrzyłam w jego błękitne oczy, które wyrażały nadzieje, tęsknotę, miłość. Powoli pokiwałam głową na znak zgody, szłam za nim ciągle trzymając jego rękę. Doszliśmy pod drzewo pod którym stał, teraz zdałam sobie sprawę, że stoimy w dokładnie tym samym miejscu co wtedy. Puściłam jego rękę i kucnęłam przy strumyku, ręką dotknęłam powierzchni wody, przyjemnie chłodziła moją skórę.
- To o czym myślisz ? - powiedziałam, wciąż patrząc na wodę, a on kucnął obok.
- O tobie - przełknęłam odruchowo ślinę czując jak mi zasycha w gardle - o tym jak bardzo cię skrzywdziłem...
- Damon... - patrzyłam chwile na rękę, potem przeniosłam wzrok na niego - mieliśmy zacząć od nowa
- Tak, ale... - złapałam jego dłoń
- Wiem, Damon, wiem... - patrzeliśmy sobie w oczy, czuliśmy się oboje źle z tym co się stało. Nagle twarz Damon była niebezpiecznie blisko, pragnęłam jego, nie... nie dam rady, odwróciłam głowę w ostatnim momencie. Puściłam jego rękę, wstałam rzucając jednym zdaniem - muszę już iść - odwróciłam się i szłam dalej przed siebie, nie patrząc w tył z obawy, że się złamię.
Damon
Było tak blisko, a tak daleko. Jestem idiotą jeśli myślałem, że od tak rzuci mi się w ramiona. Udałem się z powrotem do domu, po drodze wpadłem na Stefana, który też zmierzał do domu.
- Słodka Elenka wygoniła cię z domu ? - spytałem zaczepiając go, spojrzał na mnie i pokręcił głową
- Zawsze musisz być taki sarkastyczny - pokiwałem z uśmiechem głową i weszliśmy do środka naszego domu.
- Taki już mój urok - nalałem sobie szklankę burobnu
- I dlatego masz problem z Luną - powiedział i moja ręka się zatrzymała w powietrzu, gdy chciałem zrobić łyk - powinieneś być bardziej opiekuńczy i komunikatywny...
- I myślisz, że to wystarczy ? - wątpiłem w to
- Gdybyś z nią pogadał byś wtedy wiedział, że wybrała ciebie, a nie Klausa...rozmowa Damon...rozmowa przede wszystkim, a i słuchanie, powinieneś jej uważniej słuchać - powiedział i skręcił do biblioteki.
- Dzięki, braciszku - szepnąłem, ale wiedziałem, że mnie doskonale słyszy.
Stefan miał całkowitą rację, jestem zbyt szybki, zamiast rozmawiać z nią na spokojnie, tylko wyciągałem pochopne wnioski. Pewnie to dlatego Elena wybrała Stefana, mogła się z nim o wiele bardziej dogadać niż ze mną. Usiadłem w fotelu popijając alkohol, muszę ją przekonać, że może mi w pełni ufać, muszę po prostu muszę.
Luna
Szłam dróżką myśląc o Damonie, chciałam tam wrócić, ale jego pewnie już tam nie było. Doszłam do domu Eleny , zobaczyłam dziewczyny przed domem razem z moją siostrą i przywitałam się z nimi, trochę rozmawiałyśmy o niczym, cały czas czułam jak Elena mi się przygląda.
- Coś się stało ? - spytała, wiedziałam, że prędzej czy później spyta.
- Nie, tak... to znaczy... - czułam, że się plączę w tym co chce powiedzieć.
- Wal prosto z mostu - tym razem odpowiedziała mi Caro przyglądając mi się tak jak wszystkie dziewczyny.
- Ok, mam problem z Klausem i Damonem...
- Chcą cię zabić czy ... - włączyła się do rozmowy Bonnie, a ja tylko zrobiłam minę sugerującą, że chodzi o to drugie, aż blondynka zagwizdała.
- Nie ma to jak pokręcone życie miłosne - bąknęła - sama to miałam z Tylerem.
- Kocham Damona, ale boje się tego, że mnie znowu zdradzi, a Klaus, którego lubię jest ze mną, jest też nieobliczalny i zaproponował mi wyjazd stąd.
- Sama sobie już odpowiedziałaś kogo kochasz, teraz tylko czy dasz mu szansę na coś więcej ? - patrzyłam zaskoczona na Elenę - no i fakt Damon, jest jaki jest. Rozważasz wyjazd ? - tylko zaprzeczyłam ruchem głowy - Dobra wiecie co, każdej z nas przyda się zabawa, kierunek Grill.
Po pół godzinie siedziałyśmy przy jednym ze stolików i każda z nas piła zamówiony drink. Potrzebowałam takiego wieczoru babskiego, odpoczynku, zapomnienia, wygłupów. Po jakimś czasie rozmowy zeszły jak zwykle na mój problem z facetami.
- Ale na serio Klaus ?? On ...on co najwyżej może... - zaczęła Caro jednak ktoś jej przerwał w połowie.
- Tak, Caroline ? - podniosłam wzrok i zobaczyłam Klausa, o nie tylko nie on, dlaczego on ?? pytała mnie podświadomość.
- Mogę cię prosić na chwilę ? - mówiąc to wyciągnął w moim kierunku dłoń.
- Z tobą na pewno nie pójdzie - no nie on też, Damon szedł w naszym kierunku patrząc na pierwotnego z drwiącą miną - mam sprawę - i spojrzał w końcu na mnie znacząco, mój wzrok przeskakiwał między jednym a drugim nie wiedząc co zrobić.
- Sorki, ale to babski wieczór i Luna spędza go z nami, więc zabierajcie stąd swoje tyłki - spojrzałam na blondynkę z wdzięcznością. Pierwotny tylko spojrzał po nas i zaraz wyszedł potrącając Damona ramieniem. Wiem , że specjalnie tak zrobił, jednak Damon nie dał się sprowokować i dalej się we mnie wpatrywał.
- Pogadamy jutro ? - spytałam w nadziei, że zrozumie , pokiwał głową i po chwili też zniknął, odetchnęłam z ulgą.
- Salvatore kontra Mikelson, starcie pierwsze - mówiła Bonnie szczerząc się.
- Zero do zera - dodała Elena, roześmiałyśmy się.
- To nie jest śmieszne - powiedziałam nie mogąc powstrzymać śmiechu.
Po zabawie wróciłam z Alex do domu, siostra poszła do siebie, a ja wzięłam prysznic. Byłam jeszcze trochę zamroczona przez alkohol, ale nie czułam się pijana. Na szafce w pokoju znalazłam zwinięty rulon papieru, powoli go rozwinęłam i zobaczyłam swój portret, jak siedziałam w fotelu. Nie mogłam się powstrzymać, weszłam po cichu do pokoju Klausa.
- Klaus ?? - podeszłam do łóżka, myślałam, że jeszcze nie śpi, jednak widząc jak ma zamknięte oczy szepnęłam tylko dziękuje i już chciałam wyjść, gdy nagle mnie przyciągnął do siebie na łóżko. Spojrzałam na niego zdezorientowana, miał ten swój szatański uśmiech.
- Myślałam, że śpisz - bąknęłam leżąc obok.
- Nie mogę zasnąć - patrzyłam w jego oczy, które przewiercały mnie swoim wzrokiem , musiałam zmienić temat i coś powiedzieć.
- Mam pytanie - mruknął i przejechał dłonią po moim ramieniu, że aż zadrżałam, rozwinęłam rulon i popatrzyłam na niego - jak ty rysujesz nos, usta ? mi to totalnie nie wychodzi, a zwłaszcza zęby.
- Praktyka, też miałem z tym problem, ale ćwiczyłem.
- No, ale ja nie jestem cierpliwa i poza tym nie mam tyle czasu co ty.
- Da Vinci, Monete też byli tylko ludźmi, a malowali genialnie. Po za tym moja propozycja jest ciągle aktualna, wyjedź ze mną - przejechał dłonią po moim policzku i nachylając się pocałował w niego - nauczę cię - mruknął wprost do ucha i pocałował je, zadrżałam przymykając oczy. Nie, przecież tego nie chce. Otworzyłam oczy i go odepchnęłam. Szybko wstałam mówiąc dobranoc, nim wyszłam usłyszałam za sobą dobranoc księżniczko. Czułam dziwne przyciąganie do niego, ale to nic nie znaczyło. To nie było to samo co czułam w przypadku Damona, powoli zaczynałam zdawać sprawę z tego co powinnam zrobić. To nie był dobry pomysł, żebym przychodziła do niego, jak zwykle robię a potem dopiero myślę.
Postanowiłam wyjść na krótki spacer się przewietrzyć, szłam uliczkami oświetlanymi przez latarnie. Dobrze, że mam swoje moce, nie muszę się bać , że umrę od razu. Wiem to nie jest śmieszne igranie ze śmiercią, ale potrzebowałam cholernie tego spaceru. Tak myśląc nie zauważyłam nawet, że w szybkim tempie doszłam do placu zabaw. Usiadłam na huśtawce i zdjęłam buty, po czym zanurzyłam stopy w piasku. Zamknęłam oczy i zrobiłam głęboki wdech, świeże powietrze, wypuściłam je ustami z lekkim uśmiechem. Nagle poczułam jak coś mnie łaskocze w rękę, którą się trzymałam huśtawki. Myślałam, że to wiatr, jednak po chwili uzmysłowiłam sobie, że czuje go tylko na ręce. Szybko otworzyłam oczy i spojrzałam w tamtym kierunku, zobaczyłam Aidena jak się huśta na huśtawce obok.
- Czego chcesz ?!! - krzyknęłam, szybko schodząc i stając na przeciwko niego.
- Spokojnie księżniczko - uniósł dłonie w górę - nic ci nie zrobię
Moje serce nadal biło jak oszalałe, a ciało było gotowe do walki. Jednak on się nie ruszył z huśtawki, spojrzał w niebo, dopiero teraz miałam okazje się mu przyjrzeć. Wyglądał...wyglądał magicznie, nie wiem jak to wyjaśnić, ale czułam jego potężną aurę. Włosy w lekkim nie ładzie lekko się ruszały pod wpływem wiatru.
- Wiem, że jestem przystojny, ale może dołączysz do oglądania gwiazd - powiedział rozbawiony moim zachowaniem, a mi się w jednej sekundzie zrobiło głupio. Zrobiłam kilka kroków w przód, obawiając się ataku.
- No jeszcze trochę, ja naprawdę nie gryzę - spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem i znów spojrzał w niebo.
Usiadłam na huśtawce, wciąż patrząc na niego czujnie. Podniósł rękę, już myślałam, że chciał mnie zaatakować, a on jedynie wskazał na niebo. Ciągle zerkając na niego, spojrzałam w kierunku jaki pokazywał i dostrzegłam spadającą gwiazdę, a potem kolejny trzy.
- Zaraz zobaczysz jedną prawie czerwoną kometę - szepnął, cały czas patrzałam w niebo i nagle stało się tak jak mówił , kometa przeleciała i to czerwona.
- Skąd wiedziałeś ? - spytałam zaintrygowana, aż zapomniałam z kim tak naprawdę rozmawiam.
- Ty też tak potrafisz - pokręciłam głową zaprzeczając - tylko zapomniałaś jak...
- Co masz na myśli ? - nie rozumiałam co chciał przez to powiedzieć, ale on nic nie odpowiedział tylko patrzył w niebo
- Nadal jesteś dobrym wojownikiem - spojrzał na mnie, a w jego oczach czaiła się magia - na mnie czas...
Powiedział nagle wstając, włożył ręce do kieszeni spodni i się do mnie odwrócił, nie czułam się teraz zagrożona, wiem powinnam to czuć, ale mimo wszystko nie czułam. Wstałam z huśtawki i podeszłam do niego boso.
- Kim ty jesteś ? - patrzeliśmy tak sobie w oczy, bez tchu. Cisza...żadnych słów...nie słyszałam nawet odgłosu latarni i światła , które od czasu do czasu mrugały teraz świeciły stale. Spoglądając na nie zauważyłam obok Aidena ptaka , który zatrzymał się w locie...nie...to nie ptak się zatrzymał...tylko czas..jesteśmy ponad czasem. Aiden zrobił dwa kroki w tył i zanim zdążyłam zareagować zniknął. Latarnia mrugnęła, ptak wzniósł się wysoko i poleciał ponad domami. Nałożyłam szybko buty i wracałam do domu, szybkim krokiem, wciąż rozmyślając o tym co się przed chwilą stało. Weszłam do swojej sypialni i rzuciłam się na łóżko. Miałam się przewietrzyć i przestać rozmyślać tyle, a teraz mam jeszcze więcej myśli niż wcześniej. Położyłam się z takimi myślami i odpłynęłam w głęboki sen...
Subskrybuj:
Posty (Atom)