piątek, 20 marca 2015

Rozdział 6

 

              Damon - Grill

    Siedzę właśnie z tymi idiotami tzn. barbie, Tylerem, Eleną, Bonnie i moim przygłupim braciszkiem w barze. Nie wiem czemu, ale w pewnym sensie mi na nich zależało tak jak na Lunie.
- Bonn może zadzwoń do Luny - odezwała się blondi poprawiając włosy. Elena i reszta zaczęli jej wtórować i się z nią zgadzać, blondynka zaczęła pospieszać czarownice do wykonania telefonu, w sumie też się niecierpliwiłem, chciałem ją zobaczyć najszybciej jak się da.
- Nie musisz dzwonić - oznajmił Tyler wstając, wszyscy jak na komendę spojrzeli w stronę gdzie on patrzył. Po chwili Luna wpadła w jego ramiona, cała rozpromieniona, okręcili się dookoła. A ja poczułem się zazdrosny... zaraz co ?... spojrzałem na blondi, która o dziwo się śmiała, niebyła zazdrosna albo dobrze to ukrywała. W końcu się od siebie oderwali, roześmiana spojrzała po wszystkich witając się entuzjastycznie. Na mnie spojrzała jako na ostatnią osobę, zawiesiła na mnie wzrok odrobinę dłużej na co się uśmiechnąłem. Poczułem się  trochę zawiedziony, gdy Tyler pociągną ją tak, że siedziała obok niego, ale zdałem sobie sprawę, że to lepiej bo cały czas na mnie zerka i nie mogę oderwać od niej wzroku.
- Rozmawialiśmy właśnie o tobie - powiedziała Caro z uśmiechem opierając dłonie o stół - zajmiemy się tobą, jako przedstawiciele tej planety i nie ma sprzeciwu - walnęła w stół na co Luna się roześmiała.
- Proszę wysokiego sądu mam obrońcę, kto chce mnie bronić ? - rozejrzała się po naszych twarzach.
- Ja chętnie - odpowiedziałem natychmiast i to szybko - ale zrobię wszystko by przegrać.
- Dziękuje bardzo - warknęła potrząsając włosami.
- Do usług - powiedziałem jeszcze bardziej ją wkurzając na co wystawiła język, a ja się roześmiałem.
Każdy przyglądał się nam z uśmiechem, mówiącym coś się kroi, ale mnie to nie obchodziło. Obchodziła mnie ona, ta piękna na co dzień roześmiana osóbka.
- Tak jak mówiłam - zaczęła Caro - my się tobą zajmiemy, jutro idziemy na zakupy i ty idziesz z nami.
Luna zrobiła zakłopotaną  minę , domyślałem się o co chodzi.
- Weźmiesz moją kartę - spojrzałem na nią i chciała się już sprzeczać - ja i tak nie mam żadnych wydatków i nie przyjmuje odmowy - skinęła w końcu głową zgadzając się nie chętnie.
- A tak w ogóle może coś do picia - powiedziała Bonn, ale Luna już zaczęła zaprzeczać.
- Ja tylko na chwile, jestem z kimś umówiona.
- Nie mów, że masz randkę, musi być przystojny - krzyknęła z przejęciem barbie, a mnie zaczęło skręcać na samą myśl.
- To bardzo miłe, że tak uważasz.
Usłyszeliśmy dobrze znany nam brytyjski akcent, Klaus, wszyscy spojrzeliśmy na niego.
- Gotowa ? - spytał Luny i wyciągnął do niej rękę, we mnie zaczęło się gotować, chciałem zabić go na miejscu, ale wiedziałem, że tym sposobem jeszcze bardziej pogorszę stosunki z Luną, które ledwo udało mi się naprawić. Wpatrywałem się w niego wściekle.
- Tak chyba tak, chociaż nie wiem czy dziś się czegokolwiek nauczę - złapała jego dłoń wstając.
- Poradzisz sobie, nie od razu zbudowano Rzym - potarł palcem jej nos - zaraz wracam, muszę zabrać jakiś alkohol dla Kola, biedakowi nie chce się łazić z domu.
- To może jakieś pociesznie rozmowa zamiast tego...
- On inaczej widzi pocieszanie - walnęła go w ramie
- A ty tylko o tym ! - roześmiał się i poszedł do barku
- Idziesz z nim na randkę ! - krzyczała blondi zamiast mnie
- To nie randka, ma mnie nauczyć malować, kocham to - na co ja prychnąłem niewierze, że jest tak naiwna, a ona się na mnie krzywo spojrzała - ale kto wie może powinna ! - syknęła i zaraz potem wyszła z Klausem.


              Luna

    Czy Damon naprawdę uważa, że coś czuje do Klausa ? Czy on nie widzi jak na niego patrzę, jak mu wszystko wybaczam, a on nic...nie robi i jeszcze chce żebym była nieszczęśliwa. Dotarliśmy po chwili na miejsce, odpędziłam myśli i skupiłam się  na zabawie, a raczej nauce.
Godziny z  Klausem płynęły w fantastycznym nastroju, co rusz się wygłupialiśmy, niby przypadkiem dotykał moje biodra ustami trącał policzki i uszy. Powoli zaczęłam coś do niego czuć, ale i tak to na Damonie mi najbardziej zależy. Całkiem dobrze uczy mnie malarstwa.
Wprawdzie daleko mi do Picasso, ale jest lepiej zdecydowanie. Po kilku godzinach odprowadził mnie do centrum.
- Musze lecieć coś załatwić - musnął mój policzek i zaraz potem zniknął tak jak zawsze.
   Całą drogę do motelu odbyłam w podskokach zamyślając się o całym dzisiejszym dniu oraz tym jak przyjemnie móc się znaleźć w ulubionym serialu. Chciałabym tu zostać na zawsze z jednej strony, ale z drugiej tęskniłam za domem. Jak wrócę to nie wiem czy dam rade znowu normalnie żyć, jakby nic się nie stało. Teraz stałam się częścią tego miasteczka, częścią historii, która na pewno nie będzie w  serialu, aż się zaśmiałam na tą myśl, jest to bardzo abstrakcyjne. Ciekawe co by było jakby Ian Somerhalder spotkał się twarzą w twarz z Damonem ? Albo inni bohaterowie zobaczyli swoje alter ego z mojego świata.


               Damon

    Czekałem na nią pod motelem chciałem jej przemówić do rozsądku, że Klaus ją skrzywdzi. Próbowałem sobie w głowie ułożyć to co jej powiem, ale nijak mi to nie wychodziło. Uniosłem głowę i ją zobaczyłem jak zmierza w moim kierunku, wyglądała jeszcze piękniej niż ostatnim razem.
- Hej możemy pogadać ? - skinęła głową i omijała mój wzrok - może teraz Klaus - wywróciła oczami - nic ci nie zrobi, ale zobaczysz, że cie zrani.
- Czemu cię to obchodzi ? - spojrzała mi w oczy, nie byłem pewien co powiedzieć
- Po prostu, jesteś w naszym świecie, a mój braciszek by się obwiniał, że coś ci się stało - ominąłem jakoś te pytanie i dostrzegłem smutek w jej oczach.
- No jasne znowu to samo, Damon Salvatore ma taki kaprys żeby burzyć moje szczęście.
- To nie jest... - przerwała mi gwałtownie
- Kaprys ? to co innego, nie umiesz tego wytłumaczyć, bo tak jest to kaprys ! Dlaczego nie pozwalasz mi być szczęśliwą ? - do jej oczu napłynęły łzy nie chciałem tego, ale czy ona nie może zrozumieć, że jemu nie można ufać.

- Z nim ?! Ty siebie słyszysz ?! - krzyczałem cały w nerwach, jaka ona uparta.
- Tak dzięki niemu jestem szczęśliwa ! Nie zawodzi mnie, nie to co ty - powiedziała dość chłodnym tonem.

- Przecież mówiłem, że nie zrobię tego więcej - podszedłem bliżej niej chcąc zmniejszyć dzielącą nas przestrzeń.
- Ty nic nie rozumiesz...nie rozumiesz...zastanawiałeś się dlaczego ci wybaczam, chociaż się ciebie bałam ? - chciałem coś powiedzieć, ale mi nie dała - szczerze dalej się boje, ale mimo tego, że mnie prawie zabiłeś , wybaczam ci ! Mimo tego, że teraz znowu mnie zranisz to  powód mojego wybaczania jest ten sam - łzy spływały jej po policzkach na koszulkę - Kocham cię Damon -wyszeptała. Stałem jak w amoku nie mogąc uwierzyć w to co słyszę, podszedłem jeszcze bliżej, lecz ona się cofnęła.
- Od samego początku, jeszcze zanim tu trafiłam widziałam w tobie dobro osobę wrażliwą schowaną za maską arogancji. Myślałam, że zmienisz się jak cię ktoś pokocha, jak ktoś ci da szanse, jak widać się pomyliłam.
- Nie ...wiesz czemu mi zależało na twoim przebaczeniu ? - spojrzała mi w oczy już nie płakała ująłem jej twarz rękoma.
- Bo cię kocham, kocham cie, kocham cię - gdy powiedziałem nie mogłem przestać tego powtarzać. Lekko się uśmiechała, chciałem ją pocałować, ale się cofnęła i odwróciła wzrok.
- Damon...- jej głos drżał - ja...za dużo się wydarzyło, nie wiem czy mogę ci ufać, wiem, że powiesz tak, moje serce mówi to samo, ale się boje, boje się - znów na mnie spojrzała zagubionym wzrokiem.
- Potrzebuje trochę czasu, proszę - usta jej drżały.
- Oczywiście, dam cie tyle czasu ile potrzebujesz, nie zawiedziesz się na mnie.
Musnąłem jej policzek i spojrzałem w jej piękne oczy, aż się uśmiechnąłem.
- Obiecasz mi coś jeszcze? - skinąłem głową
- Nie obiecuj, że się na tobie nie zawiodę, oboje wiemy, że to nie wykonalne z twoim charakterem, zamiast tego powiedź spróbuje.
- Spróbuje - szepnąłem zaglądając w głębie jej oczu, czułem się cudownie wiedząc co ona czuje i w końcu jej to powiedziałem. Wtuliła się we mnie, szkoda, że na krótko, pocałowałem ją w policzek i wróciłem do domu pełen nadziei i z o wiele lepszym humorem niż wcześniej.


                Luna


    Weszłam do pokoju i od razu skierowałam się do łazienki wzięłam kąpiel i rozmyślałam o Damonie, powiedział, że nie mnie kocha, szczęście mnie rozpiera, ale nie wiem co zrobić z tym. Dziś mija tydzień jak tu jestem, rany jak to szybko minęło i dużo się wydarzyło i to ukochany wampir wyznał mi miłość. To jest tak niemożliwe, a jednak jest prawdą, nie chce by to wszystko na koniec okazało się wielkim snem.
   Kolejnego dnia  z samego rana wstając włączyłam muzykę z radia i wskoczyłam pod prysznic, przebrałam się w czarne rurki i fioletowy top, włosy spięłam w kucyk. Wystrzeliłam  z domu i popędziłam prosto do Tylera. Wspięłam się na drzewo i weszłam przez uchylone okno. Tyler smacznie spał tak pięknie wyglądał, podeszłam do niego po czym wsunęłam się pod kołdrę i go przytuliłam od tyłu, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że jest w samych bokserkach. Chciałam już zabrać rękę, ale nagle on ją złapał i trzymając przytulił do piersi.
- Mmmm... - zamruczał przeciągle, próbowałam wyswobodzić, ale on trzymał mnie w stalowym uścisku, zachichotałam cicho i musnęłam lekko jego ramie i ponowiłam próbę.
- Luna proszę... - szepnął, a ja zamarłam w bezruchu, skąd wiedział, że to ja. Nagle pociągnął mnie tak, że wylądowałam przed jego twarzą, a nogi miałam na jego biodrze. Powoli otworzył  oczy i się uśmiechnął dzieliło na parę centymetrów, bawił się pasmem moich włosów. Nagle parsknęłam śmiechem i się wtuliłam w jego szyje. Złapał mnie za plecy i jeszcze bardziej przyciągnął do siebie.
Na początku czułam się trochę niezręcznie, ale teraz już mi nic nie przeszkadzało. Odchyliłam się nieco i spojrzałam w jego oczy.
- Tyler ? Skąd wiedziałeś, że to ja a nie Caro ? - chwile milczał
- Po pierwsze jestem hybrydą, a po drugie ona by tak nie zrobiła.
- To znaczy ? - przeczesał moje włosy
- Nie weszła by tu i nie przytuliła - zdziwiło mnie to przecież oni... - zerwała ze mną - no i się wyjaśniło.
- Zaraz co ? czemu ?
- Kłóciliśmy się o Hayley, myśli, że coś między mną a nią jest i krzyczała, że dalej kocha Matta.
Zerwałam się, aż usiadłam, górując nad nim, przewrócił się na plecy i patrzył obojętnym wzrokiem.
- Co ? ! Przecież ona kocha ciebie, nie rozumiem jej - byłam wkurzona, uwielbiam ich razem.
- Hej, hej ! Zwolnij konie Lucky Lucke.
- Co ? ale...
- Daj spokój proszę, nie chce o tym gadać, a ty jak, kochasz Klausa? - zmienił temat, nie wiedziałam co powiedzieć czy zrobić.
- Nie chyba nie, to wszystko jest do dupy - westchnęłam
- Tak do dupy - zawtórował mi , nagle do głowy wpadł mi do głowy pomysł.
W mgnieniu oka usiadłam na nim okrakiem ten tylko mi się z uśmiechem przyglądał.
- Mam poooomysł - powiedziałam przeciągle - chodźmy do Grila
- Jest dopiero 9 rano, a ty chcesz już pić ? - uniósł brew, kiwnęłam głową, a on się na to zaśmiał
- No chodź, proszę proszę - złożyłam ręce i zrobiłam smutną minkę psiaczka.
- Wariatka - mruknął - dobra tylko daj mi się ubrać.
Po paru minutach byliśmy już w Grillu, usiedliśmy i zamówiliśmy butelkę czerwonego wina.
- Mamy się upić winem ? - czułam się zawiedziona, chciałam coś znacznie mocniejszego.
- Dzień młody - puścił mi oczko i nalał nam do kieliszków.


                Damon


  Elena wpadła jak burza do naszego domu, podsłuchałem jej rozmowę ze Stefanem, że barbie rzuciła wilczka... blabla... nie rozumiem o co tyle krzyku. Zobaczyłem, że Elena i mój braciszek gdzieś wychodzą.
- A gdzie to gołąbki wyfruwają ? - spytałem od niechcenia popijając burbon
- Do Grilla, może tam będzie Tyler.
- Super lecę z wami, będzie fajnie popatrzeć jak go pocieszacie, w sumie barbie jest denna.
- Damon - dziewczyna brata  mnie skarciła jak już byliśmy w samochodzie.

- A tak w ogóle to myślałem, że będziesz pocieszać barbie, a nie wilczka - mruknąłem siedząc z tyłu.
- Ona wyjechała nic nikomu nie mówiąc - szepnęła spoglądając za okno i pocierając szybę palcem.
Po kilku minutach już tam byliśmy , weszliśmy i rozejrzałem się po sali, aż zobaczyłem tego patafiana.
- Stefan, tam - wskazałem stolik, przy którym był Tyler i miał wzrok wbity w stolik.
- To ja pójdę do... - zaczęła Elena, lecz urwała w pół zdania, spojrzałem znów w kierunku stolika i zobaczyłem jak Luna się dosiada. Momentalnie we mnie wrzało ,co ona z nim robiła. Czy on do niej zarywa ? miałem miliony myśli.
- Widzę, że już jest w dobrych rękach - szepnęła Elena siadając obok przy stoliku.
Też usiadłem razem z Stefkiem, postanowiłem ich podsłuchać, chociaż co ja mówię nie muszę bo ich doskonale słychać, wpatrywałem się w nią z natężeniem.


                Luna


   Doszłam do stolika i w tym momencie mój towarzysz popatrzył na mnie i parsknął śmiechem. Na co zrobiłam pochmurną minę i skrzyżowałam ręce.
- No co ? - on dalej się śmiał, więc go walnęłam w łeb.
- No nie gniewaj się, proszę proszę - zrobił smutne oczka.
- To na mnie nie działa - usiadłam obok poprawiając bluzkę.
- Ale to tak - szczypnął mnie w ucho
- Tyler ! - a on mnie mocno przytulił, aż cała złość ze mnie zeszła.
- Widzisz, już się nie gniewasz - a ja momentalnie zaczęłam się śmiać oderwałam się od niego i zawołałam ponownie Matta, który szedł między stolikami w naszym kierunku.
- Co już wypiliście całą butelkę ? - spytał ze śmiechem na co tylko pokiwaliśmy głowami - to co teraz ?
- Butelkę wódki - powiedziałam stanowczo
- O 14 ? - spytał zdziwiony wzruszyłam tylko ramionami, chłopak tylko potrząsnął głową i odszedł.
- Tylerrrr... - zamruczałam, a on patrzał rozbawiony - może gdzieś pojedziemy, sami, żeby od tego wszystkiego odpocząć. Zgodził się i tak wymyślaliśmy gdzie jechać, oboje nie mieliśmy pomysłu to ustaliliśmy, że jedziemy przed siebie i nie wiadomo na ile, zaklaskałam w dłonie, a potem Matt przyniósł nam nasze zamówienie. Wstaliśmy i zauważyłam Damona, który patrzył krzywo znowu, aż przewróciłam oczami. Siedział z Stefanem i Eleną, postanowiliśmy do nich podejść i poinformować o naszych planach, przywitaliśmy się z nimi, a Damon nawet nie spojrzał i się nie odezwał.
- Myślałam, że trzeba ciebie będzie stawiać do pionu - powiedziała Elena przyglądając się nam z dziwnym uśmiechem widząc wódkę.
- Nie jestem, aż taki słaby poza tym jak się ona na coś uprze - odpowiedział jej Ty przyciągnął mnie do siebie - jestem wdzięczny, że się tutaj znalazła - pocałował mnie w policzek, a ja się zaśmiałam.
- Wiem wiem, a teraz sio do samochodu - wygoniłam go chcąc pogadać z Damonem.
Zagadnęłam go, a ten nie chętnie na mnie spojrzał i wstał, poszliśmy kawałek dalej, stał do mnie tyłem.
- Damon możesz powiedzieć o co ci chodzi ? - prychnął chciałam coś powiedzieć, ale nagle się odwrócił.
- Co ty sobie myślisz? ! Mówisz, że coś do mnie czujesz, a teraz lepisz się do niego ! - chciałam odejść, ale mnie pociągnął z powrotem - ja nie skończyłem !
- Ale ja tak ! Damon ! To przyjacielski wypad, potrzebuje chwili wytchnienia od tego miasta.
- Przecież mogę cie zabrać - zrobił bezradną minę próbując mnie jakoś przekonać.
- Ale mieliśmy dać sobie czas.
- No tak dobrze chcesz to jedź... - nie mówił przekonująco wręcz chłodno jak stary dobrze znany mi  Damon z serialu.
- Damon...
- Jedź ... - powtórzył dobrze znanym mi tonem głosu.
Byłam wściekła na niego, ale gdybym dalej próbowała to do niczego nas nie zaprowadzi. Zamiast tego wtuliłam się w niego mocno, na początku był zaskoczony, ale zaraz odwzajemnił uścisk.
- Posłuchaj mnie uważnie, chce ci ufać tylko potrzebuje trochę czasu, związek opiera się na zaufaniu, wiem, że po wydarzeniach z Katherine boisz się zaufać, ale proszę zaufaj mi.
- Ufam - szepnął prosto w moje włosy - jesteś dla mnie wszystkim.
Odsunęłam się i spojrzałam  na niego z uśmiechem, w oczach miał łzy, wytarłam je ręką a on się uśmiechnął.
- No dobra leć, bo wilczek wypije całą butelkę - pocałowałam go w polik i wyszłam pełna rożnych odczuć po rozmowie z ukochanym.


                Damon

  Musze jej ufać, przecież to ona mi nie powinna ufać. A nie na odwrót ehh...wracam lepiej do gołąbków, chociaż może i lepiej nie , pomyślałem , gdy ich zobaczyłem całujących się. Fujj... zrobiłem parę kroków w tył i wyszedłem z Grilla, idąc przed siebie. Niestety nie zaznałem spokoju gdyż napotkałem się na Katherine. Spojrzała na mnie spod przymrużonych oczu i wysunęła się do przodu.




- Nie możliwe, ty krwiożerczy wampir, który robi co chce, zostaje  na usługi kobiecie, którą ledwo zna ? - spytała prychając.
- A co zazdrosna ? - odpowiedziałem jej uszczypliwie, a ta przegryzła wargę robią seksowną minkę - to na mnie już nie działa.
Przestała i pokręciła głową, wiem, że nie lubi jak przestaje  być w centrum uwagi. Minąłem ją bez słowa idąc przed siebie, nie myśląc o niej wcale.
- Będziesz żałować tej decyzji - usłyszałem na odchodnym.
Wróciłem do domu i się położyłem razem z butelką burbonu. Popijałem i rozmyślałem o Lunie, co będzie jak ona wróci do domu ? No właśnie czarownica szuka sposobu, a wtedy ją stracę na zawsze. Nigdy więcej jej nie zobaczę, to nie może być prawda, nie może się tak skończyć. Musze znaleźć sposób i coś wymyślić, nie wiem jeszcze co. Spojrzałem za okno, zaczęło padać, krople deszczu spływały po szybie rysując znaki.



                    Luna

  Weszłam do samochodu gdzie Ty śpiewał, zaklaskałam z podziwu. Miał zarąbisty głos, szkoda, że nie wykorzystali tego w serialu. Samochód był z tych nowszych modeli, poczułam się w nim wygodnie, ale tak strasznie bogato.
- Nie zły głos - na co się szczerze uśmiechnął trzymając dłonie na kierownicy.
- A to co tak długo ? To tylko pytanie retoryczne wiem, że rozmawiałaś z Damonem
- Skąd ? - spojrzałam i miałam nadzieje, że nie widzi moich rumieńców.
- Myślisz, że tego nie widać jak na ciebie patrzy, jakby miał ciebie zaraz zjeść - roześmiałam się spoglądając za okno na przechodniów, myśląc wciąż o nim.
- Aż tak ? - zerknął na mnie przekręcając kluczyk w stacyjce i przytaknął.
Rozmyślając o Damonie, jechaliśmy tak parę godzin, zaczynało zmierzchać. Zatrzymaliśmy się w miasteczku oddalonego o 300 km. Zameldowaliśmy się w motelu, miałam pokój na przeciwko Tylera. Wzięłam szybki prysznic i zapukałam do jego pokoju, już po chwili zobaczyłam go jak siedział na łóżku i ręką poklepał miejsce obok siebie. Wzięłam rozpęd i rzuciłam się na łóżko, było bardzo miękkie. Odkręcił butelkę wódki  i zaczęliśmy pić prosto z niej nie używając szklanek. Było mocne i rozgrzewało w środku, tego potrzebowałam.
- Tęsknisz za domem ? - odezwał się spoglądając na mnie
- Trochę, ale jak wrócę będę tęsknić za wami, więc żadne wyjście mi nie odpowiada.
- Taaa... zwłaszcza za Damonem - mruknął pociągając kolejny łyk.
- Mhm.. o raz tobą naturalnie - przegryzłam wargę robiąc słodkie oczka.
- Tak ? - przytaknęłam - naprawdę - znowu potaknęłam - ale szczerze ?
- Tyler ! - złapał butelkę z moich rąk, która była już pusta i przyciągnął do siebie - tak szczerze.
- Ja też będę tęsknić - roześmialiśmy się i pocałował mnie w policzek.
- Dobra chyba czas spać - przytaknął i położyliśmy się przytuleni do siebie. Kiedyś byłam zakochana, platonicznie zakochana oczywiście, w Tylerze. Jest super facetem, a do tego jeszcze przystojnym, jednak i tak z całą pewnością wole Damona, skradł moje serce od samego początku. Zamknęłam oczy i rozmyślałam co by było gdyby Damon trafił do mojego świata, to dopiero byłaby zabawa. Damon szalejący w świcie bez magii, a za nim latające stado fanek. Z tymi głupimi myślami odpłynęłam w głęboki spokojny sen.